Jakub Sypek dla Lechii Gdańsk rozegrał łącznie 15 meczów, w których zanotował trzy asysty i w rundzie jesiennej był bardzo dobrym dżokerem. W rozmowie z Kubą padł wątek m.in. o nadchodzącym obozie przygotowawczym w Turcji, brązowym medalu w CLJ-ce w sezonie 2018/19, debiucie w Ekstraklasie czy o... meczu z Realem Madryt.

Szymon Wleklak, Lechia.Net: Za wami pierwszy sparing z Chojniczanką Chojnice, niestety przegrany 2:3, a ty zagrałeś drugie 45 minut. Jakbyś ocenił to spotkanie?

Jakub Sypek: Na pewno to spotkanie po takim tygodniu, co mieliśmy nie jest łatwe. Wiadomo gra się po to, żeby wygrywać, natomiast kluczowa była jednostka treningowa, którą mieliśmy wybiegać, a wynik był takim czynnikiem ubocznym tego. Tak jak wspomniałem gra się po to, żeby wygrywać, natomiast traktowaliśmy ten mecz jak jednostkę treningową i tyle tak naprawdę. Teraz gramy kolejny mecz z Radunią Stężyca, a potem wylatujemy do Turcji i jeszcze wiele sparingów przed nami, które mam nadzieję wygramy.

SW: Po zakończeniu tego spotkania porozmawialiśmy z Tomkiem Neugebauerem i powiedział, że w życiu tak ciężko nie trenował. Potwierdzasz te słowa swojego kolegi z drużyny?

JS: Ja się podpisuję pod słowami Tomka. Myślę, że jeszcze nie miałem doświadczenia brać udziału w takich treningach, ale jest to ciekawe doświadczenie i mam nadzieję, że zaprocentuje.

SW: Dzień po meczu z Radunią Stężyca wylatujecie na obóz przygotowawczy do Turcji i zmierzycie się tam z zagranicznymi rywalami m.in. z Dritą, Kyzyłzarem czy Valmierą FC, a warto też wspomnieć, że obóz został wydłużony tydzień. Czy to może być dla was ciekawe doświadczenie?

JS: Wiadomo, przeważnie na obozach przygotowawczych w Turcji gra się z drużynami z zagranicy, bardziej z tymi egzotycznymi. Na pewno będzie to coś ciekawego dla nas i przy okazji będziemy mogli się sprawdzić na poziomie drużyn z różnych krajów europejskich, więc będzie to ciekawe doświadczenie.

SW: Chciałbym właśnie przejść do rundy jesiennej sezonu 2023/24. Lechia zakończyła ją na 4. miejscu, a ty pod koniec lipca dołączyłeś do drużyny w trakcie jej przebudowy? Jak ta przebudowa wyglądała od kulis?

JS: Muszę przyznać, że na początku jak przychodziłem, to przychodziłem w takie nieznane i tak naprawdę nie spodziewałem się, że będzie nam tak dobrze szło. Podobnie myślało większość chłopaków. Natomiast z tygodnia na tydzień każdy zaczynał naprawdę wierzyć, że zespół ma duży potencjał i naprawdę to może się udać. Myślę, że w tym momencie każdy z nas jest dużo bardziej pewniejszy, pewniejszy siebie i naszej drużyny, czyli tego co możemy zdziałać. Nikt nie wyobraża sobie sytuacji, żebyśmy nie awansowali z dwóch pierwszych miejsc.

SW: W bieżącym sezonie wystąpiłeś w 14 meczach ligowych i zanotowałeś trzy asysty głównie w roli dżokera plus zagrałeś jedno spotkanie w Pucharze Polski. Czy według Ciebie te statystyki mogły być lepsze?

JS: Różnie jest z tymi liczbami. Czasami ktoś może mieć świetnych dziesięć podań, z czego mieć zero asyst, ktoś może dwa świetne podania zamienić na dwie asysty, więc tak naprawdę różnie to bywa z tymi asystami i golami. Zależy do kogo można podać, bowiem od wielu czynników to zależy. Na to ile ja grałem, to można dać małego plusika za te asysty, wiadomo nadal brakuje tej bramki, czekam na nią i myślę, że ten moment na pewno nastąpi. Natomiast na te minuty co mam, to jest niezły wynik. 

SW: Która asysta według Ciebie była najlepsza?

JS: Ta ostatnia asysta do Dominika Piły w meczu z Miedzią Legnica była najciekawsza. Podanie do „Zjawki” w meczu z Podbeskidziem też było dobre. Właśnie za każdym razem powtarzam mu to, że nabiłem go, żeby z buta to trafił (śmiech). Ciągle się kłóci, że to była ciężka piłka, więc trzeba to klarownie powiedzieć, że nie dało się tego nie strzelić.

SW: A najlepszy mecz według Ciebie?

JS: W pierwszym składzie tak naprawdę zagrałem tak naprawdę jeden mecz, a te wejścia z ławki były epizodyczne, po 15-20 minut. Musiałbym się teraz chwilę zastanowić, ale myślę, że mecze z GKS-em Katowice i Miedzią Legnica były dla mnie najlepsze.

SW: Natomiast mecz z Wisłą Kraków był najlepszy pod względem frekwencji na Polsat Plus Arenie oraz jej świetnej atmosfery.

JS: Tak, tak. Mecz z Wisłą zwrócił na nas dużą uwagę, nie dość że frekwencja dopisała, to pokazy świetlne wywarły ogromne wrażenie. Natomiast spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.

SW: Zdarzyły się też nieco gorsze spotkania np. mecz z Arką Gdynia przegrany 0:1 i pierwsza porażka w derbach Trójmiasta od 16 lat. Jak wspominasz te derby?

JS: Muszę przyznać, że ten mecz jest inny w porównaniu do normalnego spotkania. Jak wyjeżdżaliśmy z Gdańska, to kibice zgromadzili się w wielkiej ilości i jak nas żegnali, to muszę przyznać, że my z chłopakami w autobusie byliśmy tacy, jakby to powiedzieć podekscytowani. Każdy chciał już wyjść od razu na boisko i wtedy pamiętam, że bardzo żałowałem, że muszę siedzieć na ławce, bowiem już chciałem wejść na plac gry, po prostu wygrać ten mecz. Niestety nie udało się, przegraliśmy 0:1 po karnym Michała Marcjanika. Natomiast myślę, że w Gdańsku uda się zdobyć trzy punkty.

20230725 015 GRZE3441 RAD 1200x800

SW: Do Lechii Gdańsk trafiłeś na zasadzie wypożyczenia z Widzewa Łódź, do którego przyszedłeś z Zagłębia Lubin dzięki Mateuszowi Dróżdżowi. W zespole z Łodzi wystąpiłeś 15 razy i zdobyłeś jedną bramkę w wyjazdowym meczu ze Stalą Mielec (było to 17 września 2022 roku, Widzew wygrał 3:0). Jak wyglądały okoliczności przejścia do Lechii, bowiem Janusz Niedźwiedź nie widział Ciebie w planach i czy miałeś inne oferty?

JS: Nie da się ukryć, że bardzo dużo zawdzięczam Mateuszowi Dróżdżowi, tak naprawdę to on mi pomógł w przejściu do Widzewa. Nie jest też tak, że odszedłem przez trenera Niedźwiedzia, po prostu miał on swoją koncepcję gry, w której wchodziłem tylko z ławki bądź wcale, a dwa razy zdarzyło mi się wystąpić w pierwszym składzie. Nie mam pretensji o to, że nie gram i stawiał na kogoś innego. Co do oferty, to Lechia była najciekawszą, a jednocześnie najkonkretniejszą z nich. Trochę czekałem z przejściem do innego zespołu, bo chciałem, żeby ten klub był ciekawy dla mnie i dla mojej przyszłości, więc zdecydowałem się wybrać Lechię.

SW: Występy na zapleczu Ekstraklasy nie są Ci obce, bowiem w rundzie jesiennej sezonu 2021/22 byłeś zawodnikiem Górnika Polkowice. Górnik w tym sezonie spadł do II ligi, a ty zagrałeś 11 spotkań i zdobyłeś jedną bramkę. Jak wspominasz ten okres?

JS: Przechodząc do Polkowic na zasadzie wypożyczenia oczekiwałem dużo więcej, a także od siebie. Może nie przegrywaliśmy dużo meczów, ale zanotowaliśmy bardzo dużo remisów, bodajże 14 razy mecze z naszym udziałem kończyły się podziałem punktów i praktycznie w ogóle nie wygrywaliśmy. Byłem pół roku w Polkowicach i na pewno z tego pobytu mogłem wycisnąć więcej, ale można powiedzieć, że to było dla mnie cenne doświadczenie i nie żałuję tej decyzji.

SW: W podobnym momencie do swojego macierzystego klubu, a konkretnie do Warty Poznań wrócił Kajetan Szmyt, który w ostatnim czasie jest w bardzo dobrej formie. Czy już wtedy przypuszczałeś, że może zostać dobrym zawodnikiem?

JS: Tak. Już wtedy Kajtek miał duże umiejętności, motorykę i wydolność na bardzo wysokim poziomie. Jest moim bardzo dobrym kolegą, życzę mu jak najlepiej i mu kibicuję.

SW: Cofnę się teraz do początków twojej kariery. Zaczynałeś w Sparcie Paczków, następnie był Orzeł Ząbkowice Śląskie, a w 2015 roku trafiłeś do Zagłębia Lubin. W sezonie 2018/19 zdobyłeś brązowy medal w Centralnej Lidze Juniorów, a ty byłeś wyróżniającą postacią, w 25 spotkaniach na listę strzelców wpisałeś się 9 razy. Jaki to był sezon dla Ciebie?

JS: Nie da się ukryć, że to był mój bardzo dobry okres w Lubinie, na pewno jeden z najlepszych. Mieliśmy wtedy wydawałoby się bardzo mocny skład i liczyliśmy na coś więcej niż tylko 3 miejsce. Po tym sezonie nastąpił przeskok do seniorów. Dla mnie był to udany czas, natomiast dla wielu chłopaków weryfikacja w poważnej piłce i w tym momencie, z tamtego wydawało by się bardzo dobrego składu, na poziomie centralnym gra tyle osób, że można było by ich policzyć u palców jednej ręki. Natomiast naszym najlepszym spotkaniem w tych rozgrywkach był mecz z Pogonią Szczecin z 4 listopada 2018 roku. W Szczecinie wygraliśmy 4:2, a ja ustrzeliłem dublet i zanotowałem asystę.

SW: Przed rozpoczęciem sezonu 2018/19 rozegraliście turniej towarzyski w Chorwacji i zmierzyliście się m.in. z Realem Madryt. Ten mecz przegraliście tylko 0:2, pomimo wielu okazji Królewskich. Wracasz czasami pamięcią do tego meczu?

JS: Czasami się zdarza. Jeżeli chodzi o ten turniej, to poza Realem Madryt zmierzyliśmy się także z gospodarzem turnieju Dinamem Zagrzeb i Eintrachtem Frankfurt. Natomiast mecz z Realem wpadł najbardziej mi w pamięć, bo wiadomo jaka to jest marka, to każdy wie. Muszę przyznać, że ten mecz trwał 80 minut i od 70 minut Real był na naszej połowie. To była ciągła gra w defensywie, czyli tzw. autobus, niemniej jednak było to bardzo cenne przeżycie i doświadczenie. Zawodnicy występujący w Realu byli bardzo dobrymi zawodnikami, o klasę wyżej od nas i mieli świetne umiejętności techniczne, ale pomimo naporu Królewskich dawaliśmy radę w defensywie i nie skończyło się wysoką przegraną, warto wspomnieć, że dwie bramki straciliśmy dopiero w końcówce. Ponadto nasz bramkarz Szymon Czajor bardzo dobrze spisywał się w bramce, bo miał co robić (śmiech).

SW: Po grze w CLJ-ce coraz częściej zacząłeś grać w rezerwach, aż w końcu 10 lipca 2020 roku nadszedł debiut w Ekstraklasie. Zadebiutowałeś w przegranym meczu z Wisłą Płocku 0:1 i spędziłeś na boisku 24 minuty. Jakie uczucia Ci towarzyszyły w premierowym meczu w najwyższej klasie rozgrywkowej?

JS: Pamiętam, że na boisku pojawiłem się w 66. minucie i przegraliśmy 0:1. Na pewno towarzyszył mi wielki stres, jeden z największych, jak nie największy w mojej karierze. Bardzo fajnie zachował się Sasa Zivec, którego zastępowałem w tym meczu i uspokajał mnie w momencie, kiedy podniosło mi się ciśnienie. Był to największy stres w mojej przygodzie z piłką, a jednocześnie najpiękniejszy dzień w moim życiu, bo takie dni się pamięta do końca życia.

SW:  W Ekstraklasie w barwach Zagłębia rozegrałeś łącznie 4 mecze, ale w drugim zespole notowałeś bardzo dobre statystyki, ponieważ w 49 meczach zdobyłeś 17 bramek i zanotowałeś 11 asyst w III lidze. Pomimo dobrych liczb w rezerwach tej dyspozycji nie udało się tego do końca przekuć na Ekstraklasę i skąd według Ciebie to się bierze?

JS: Myślę, że najbardziej kluczowym aspektem przede wszystkim jest głowa. Kiedy grałem w III lidze, to w każdym meczu byłem tak pewny siebie, że zagram dobry mecz. Można powiedzieć, że w tym okresie ciągle się działo, grałem dobry mecz za dobrym meczem. Natomiast, gdy już przychodziło do grania na wyższym poziomie, to pojawiało się u mnie trochę więcej stresu, nerwy, większa presja i to się wszystko kumulowało, przez co zawodnikowi szło trochę gorzej. Wiadomo jakość zawodników jest wysoka, jednak tak jak mówię, kluczowym aspektem jest głowa.

SW: Warto też wspomnieć, że twój starszy o trzy lata brat Michał też jest piłkarzem i obecnie występuje w Stali Brzeg. Czy to była osoba, która zachęciła Ciebie do zostania piłkarzem?

JS: Na pewno mój brat też miał w tym udział, bowiem był on osobą, z którą zawsze od małego graliśmy na podwórku i uczyliśmy się grać w piłkę. Tak naprawdę, to nasz tata nauczył nas piłkarskiego abecadła. Brat był do tego fajnym dodatkiem, ale tata był w tym wszystkim najważniejszy.

SW: Zmierzając do końca rozmowy, chciałem się zapytać jakie masz cele na rundę wiosenną zarówno pod względem indywidualnym, jak i drużynowym?

JS: Pod względem indywidualnym w rundzie wiosennej chciałbym grać w większym wymiarze czasowym, bo wydaję mi się, że to już mogę pokazać. Na pewno życzę sobie zdobywania większej liczby goli, nadal czekam na premierowe trafienie i mam nadzieję, że jak już pierwszy wpadnie, to się odblokuję oraz chciałbym zanotować jeszcze parę asyst. Natomiast pod względem drużynowym, to chyba oczywiste, tego co każdy, czyli awansu do Ekstraklasy, najlepiej bezpośredniego, jak się nie uda, to z baraży.

źródło: własne