Lechia Gdańsk zremisowała 0:0 z Widzewem Łódź w piątkowym meczu 20. kolejki ekstraklasy. Po spotkaniu z dziennikarzami porozmawiał Jakub Bartkowski, który notuje udane pierwsze tygodnie w Gdańsku.
Wczorajszy mecz był dla Biało-Zielonych czwartym meczem z rzędu bez porażki. Ponadto w tym roku Lechia straciła tylko jedną bramkę w rozgrywkach ligowych. - Cieszy zero z tyłu, ale nie cieszy to, że nie potrafiliśmy strzelić bramki. Szanujemy ten punkt, bo Widzew miał swoje sytuacje. Zwłaszcza w pierwszej połowie wydaje się, że miał przewagę. Druga połowa była już bardziej otwarta i mogliśmy się pokusić o bramkę. Szkoda poprzeczki Tobiego. Z naszej perspektywy i perspektywy miejsca w tabeli na pewno trzeba szanować ten punkt, bo każdy punkt może być na wagę utrzymania - ocenił Bartkowski.
- Widzew grał wysokim pressingiem i ograniczał nam możliwości rozegrania. Wychodziło im to nieźle. Zostawialiśmy tę trójkę z przodu, gdzie też każdy z nich miał na plecach zawodników Widzewa i to wiązało się z tym, że mogą się zdarzyć straty, ale mogą się również trafić błędy Widzewa i pójdziemy z dobrym kontratakiem. Te błędy indywidualne w drugiej połowie wydaje mi się, że wynikały głównie ze zmęczenia, bo ten mecz kosztował nas dużo sił - dodał prawy obrońca.
Na koniec Bartkowski żartobliwie odpowiedział na pytanie dotyczące obecności na meczu selekcjonera reprezentacji Polski Fernando Santosa. - Rozmawiałem z kolegami przed meczem i mówiłem im, że dzisiaj daje sobie ostatnią szansę. Albo teraz, albo już nigdy (śmiech). Czekam na telefon, cały czas jest włączony. Mówiąc już całkiem poważnie, to wydaje mi się, że nie wyróżniłbym chyba nikogo.
źródło: własne