O tym, jakie było jego pierwsze polskie słowo, także o wierze w Boga, tatuażach i planach na przyszłość opowiedział Radiu Gdańsk Deleu, grający na pozycji obrońcy w Lechii Gdańsk.
Brazylijski piłkarz przyznaje, że bardzo trudno było mu nauczyć się języka polskiego, który jest dla niego skomplikowany. Dodatkową trudnością był brak nauczyciela i to, że poznawał naszą mowę ojczystą.... w szatni słuchając rozmów kolegów z drużyny. - Znałem tylko portugalski. Hiszpański jest podobny, więc można porozmawiać. Ale polski jest najtrudniejszy na świecie, mówi Deleu.
Jak to zwykle bywa, gdy obcych języków uczą nas znajomi - pierwszym słowem, jakiego się nauczył się piłkarz było przekleństwo. Szybko jednak podłapał podstawy języka polskiego. Dziś mówi nieźle, a polskiej gramatyki uczył nawet innego piłkarza biało-zielonych, Ricardinho. - Pomagałem mu dużo, kiedy był tutaj. Nauczył się paru słów, ale robił błędy. Mówił na przykład "ja widział", więc go poprawiałem: "widziałem".
Deleu, który ze względu na nieważny paszport o mały włos nie przyjechałby do Polski, uważa, że wszystko dobrze ułożyło się dzięki boskiej interwencji. - Pan Bóg miał dla mnie taki plan, żebym był tutaj, w Polsce. Jestem bardzo zadowolony, że tak się stało.
Piłkarz, który na przedramieniu ma wytatuowaną Ostatnią Wieczerzę przyznaje, że wiara jest dla niego bardzo ważna. - Wierzę w Boga. Mam parę tatuaży religijnych. Na plecach mam krzyż, a na nodze Matkę Boską - mówi piłkarz Lechii. Zaznacza jednak, że nie wszyscy w Brazylii są gorliwymi katolikami. - Tak jak w Polsce, są u nas też np. protestanci. Każdy ma swoją religię.
Piłkarz planuje zostać w Gdańsku na stałe. - W Lechii grałem najdłużej i kibicuję tej drużynie. Gdańsk też jest dla mnie bardzo ważny. Dobrze się tu czuję i planuję zostać na stałe. Mam nadzieję, że Bóg mi w tym pomoże. Jak On będzie chciał, tak będzie.
Źródło: radiogdansk.pl