lechia

Kolejny weekend przyniósł nowinki ze stadionów naszych Zgód i FC

Lechia Gdańsk 2:0 (1:0) Śląsk Wrocław
Sedzia: Marcin Szulc
Widzów: 4900 (1400)
Poczatek meczu: 28-08-2010r godz. 17:00
Bramki: Wisniewski 40’, Buzała 62’
zólte kartki:
czerwone kartki:

wielkislask.pl

Termin kolejnego Wielkiego Meczu Przyjaźni dopisał i znowu po roku do Gdańska udaliśmy się w ostatnim tygodniu wakacji. Braci z Pomorza tym razem odwiedziło 1400 Ślązaków, którzy ponownie zostali ugoszczeni po królewsku…

Wielu kibiców Śląska często z całymi rodzinami na urlop do Trójmiasta zaczęło przyjeżdżać już w połowie sierpnia planując na zakończenie wypoczynku zaliczyć mecz Lechia-Śląsk. Byli też tacy, którzy na ten wyjazd wybrali się długo wcześniej, ale wiadomo, że przy Wielkich Meczach Przyjaźni Lechii ze Śląskiem takie historie już nikogo nie dziwią. Ta zgoda już dawno z relacji czysto kibicowskich zamieniła się w mocne więzy, czasami nawet rodzinne, a same mecze to tylko jedna z wielu okazji by się odwiedzać. Mimo, że w lidze Ślązacy z Lechistami spotykają się tylko 2 razy w roku, raz we Wrocławiu i raz w Gdańsku, to okazjami do spotkań jest dużo więcej. Pretekstem do odwiedzin stały się urodziny, imieniny, śluby, chrzciny dzieci oraz niestety pogrzeby. Ta wielopokoleniowa przyjaźń najbardziej widoczna jest właśnie przy okazji wspólnych meczów, w których to Szlachta z Wrocławia i Gdańska zjeżdża się w jednym terminie by świętować. Po prostu 33-letnia tradycja nas zobowiązuje.

 

„Starsi Bracia” jak nazywają nas Lechiści w rodzinie TKWM (Wisła to wg nich „Młodsza Siostra”) do Gdańska przywieźli ze sobą 800 koszulek i 800 smyczy z motywami Śląsk-Lechia oraz 600 książek „Pamiętnik Kibica”, w której to opisanych jest wiele przygód na kibicowskich szlaku, w tym wiele wspólnych z udziałem Lechistów i Ślązaków. Od godziny 13 do godziny 17.30 gadżety były rozdawane pod stadionem wszystkim Ślązakom, którzy mieli wykupione bilety za 1.07. Następnie pamiątki miały być przekazywane Braciom z Gdańska. Z racji tego, że gadżetów było dużo więcej niż kibiców Śląska resztę upominków, które nie zostały rozdysponowane przekazano już Lechistom na stadionie.

Podczas meczu Biało-Zieloni prowadzili protest i my jako mieszkańcy najdalszej dzielnicy Gdańska w pełni się z nimi solidaryzowaliśmy. Nasze orły zagrały tak słabo jak w większości meczów na wiosnę i 3 punkty zostały w Gdańsku. Jednak szczególnie nikt z gości się tym faktem nie przejmował, bo w meczach Śląska i Lechii wynik był zawsze sprawa drugorzędną.

Przed meczem na podstawie biletu Ślązacy mogli liczyć na ciepły posiłek. Po meczu w miejscu głównej gościny można było razem z Lechistami napić się piwa. Tak naprawdę to było tylko rozgrzewka do tego co miało się wydarzyć na mieście w ostatnią sobotę wakacji. Praktycznie wszystkie puby i dyskoteki w Gdańsku oraz Sopocie zamieniły się w miejsce biesiady różnych grup kibiców Śląska i Lechii. Zabawa trwała do samego rana, a niektórzy biesiadnicy jeszcze nie zakończyli tego maratonu. Nie bez przyczyny „w Stolicy Całego Śląska i Wolnym Mieście się mawia, że Wrocław dzielnicą jest Gdańska, a Gdańsk to dzielnicą Wrocławia”.

Stowarzyszenie Wielki Śląsk chciało złożyć szczególne podziękowania dla stowarzyszenia Lwy Północy za wzięcie na swoje barki głównej organizacji gościny Ślązaków. Po raz kolejny przyczyniliście się do tego, że kibice Śląska mogli poczuć się w Gdańsku jak u siebie w domu.

 

Wisła Kraków 2:1 (1:1) Polonia Bytom
Sedzia: Hubert Siejewicz
Widzów: 3000
Poczatek meczu: 28-08-2010 godz. 14:45

Bramki: Małecki 20', Żurawski 53' (Wisła) Matawu 42'
(Polonia)
zólte kartki: Bunoza, Cleber (Wisła)
czerwone kartki:

wisla.krakow.pl

Trener Robert Maaskant, tak jak mówił na przedmeczowej konferencji, nie zrobił rewolucji w składzie. Z wyjściowej jedenastki ze spotkania z Łodzi wypadli Milan Jovanić i Cezary Wilk, a ich miejsce zajęli Mariusz Pawełek i Radosław Sobolewski.

 

Polonia, mimo że zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy, po pierwszej połowie niespodziewanie remisowała z Białą Gwiazdą 1:1. Najpierw to jednak krakowianie zdobyli gola. W 20. minucie podopieczni Roberta Maaskanta przeprowadzili kontrę, po której padła bramka. Maciej Żurawski zagrał piłkę do Dragana Paljicia, który podał ją na środek do Patryka Małeckiego. „Mały” z zimną krwią wykorzystał podanie i pokonał byłego bramkarza Wisły, Marcina Juszczyka. Po wyjściu na prowadzenie gospodarze cofnęli się, pozwalając Polonii na rozwinięcie skrzydeł. Już dwie minuty po bramce dla Wiślaków mogło być 1:1, ale Gordan Bunoza w ostatniej chwili wybił piłkę na rzut rożny po dośrodkowaniu Marcina Radzewicza. Ataki piłkarzy Jurija Szatałowa przyniosły efekt na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy. Bardzo dobrym dośrodkowaniem z prawej strony popisał się Michal Hanek, który dograł futbolówkę Clemence’owi Matawu. Ten spokojnie przyjął podanie i płaskim strzałem umieścił piłkę w siatce.

W drugiej części spotkania Wiślacy zaatakowali śmielej. Już dwie minuty po wznowieniu gry Andres Rios mógł wpisać się na listę strzelców, ale po dokładnej centrze Dragana Paljicia Argentyńczyk źle przymierzył się do strzału głową i przeniósł piłkę nad poprzeczką. Sześć minut później Rios uderzał z kilkunastu metrów. Marcin Juszczyk co prawda wybronił strzał napastnika, ale skuteczną dobitką popisał się Maciej Żurawski. Po ponownym objęciu prowadzenia w spotkaniu Wisła znowu zwolniła tempo gry. Mogło się to zemścić w 83. minucie, kiedy Arkadiusza Mysonę w ostatniej chwili zablokował Erik Cikos. Goście, mimo prób, nie znaleźli jednak recepty na pokonanie Mariusza Pawełka i Biała Gwiazda może dopisać sobie kolejne trzy punkty.

Gryf Słupsk 0:0 (0:0) Orlęta Reda
Sedzia: Tomasz Czyżak
Widzów: 200 (50)
Poczatek meczu: 25-08-2010 godz. 17:00

Bramki: Małecki 20', Żurawski 53' (Wisła) Matawu 42'
(Polonia)
zólte kartki: Oleszczuk, Polakowski, Pawluczenko
czerwone kartki:

 

gryf95slupsk.pl

  Pierwszy punkt zdobyli piłkarze Gryfa Słupsk w sezonie 2010/11. Już w piątej minucie prowadzenie mogli objąć gryfici. Robert Wasielewski w ostatniej chwili wybił jednak piłkę Pawłowi Kryszałowiczowi. W odpowiedzi szybką akcję przeprowadził Radosław Sulima, ale rzucił mu się pod nogi Łukasz Krymowski.

Po rzucie rożnym minimalnie nad poprzeczką uderzył piłkę głową Bartłomiej Oleszczuk. Dwie akcje przeprowadził były gracz Bałtyku Gdynia Radosław Styn. Raz uderzył nad poprzeczką, a wcześniej piłkę wybił Artur Sarna. Pozostałe pół godziny pierwszej połowy stały pod znakiem dużej przewagi gryfitów. Po dośrodkowaniu Damiana Lenkiewicza bliski strzelenia bramki głową był Paweł Waleszczyk. Niecelnie strzelał Honorat Stróż, a Marcin Ryband broni dobry strzał Krzysztofa Biegańskiego. Obok bramki główkował Sarna. Najbliżsi gola gryfici byli w samej końcówce. Najpierw strzelał Paweł Kryszałowicz. Niektórzy widzieli już piłkę w siatce, jednak trafiła ona w obrońcę stojącego przy bramce. Po dośrodkowaniu Wojciecha Polakowskiego głową uderzył piłkę w długi róg Biegański. Niestety, trafił tylko słupek. Początkowe pięć minut pierwszej połowy to takze napór gryfitów. Piłkę uderzał Kryszałowicz, a z dobitką nie zdążył Biegański. Chwilę potem w pole karne wpadł Kryszałowicz, ale Ryband znakomicie obronił. Strzałem z lewej strony próbował jeszcze zaskoczyć Lenkiewicz. Później do głosu doszli gospodarze, a gryfici już nie zagrozili poważnie bramce Orląt. Dwukrotnie dobrze interweniował Krymowski po silnych strzałach z dystansu Marcina Królika i Filipa Heiniga. W doliczonym czasie gry gola mogli zdobyć redzianie, ale dalekim wybiegiem Tomasza Stępnia ubiegł Krymowski. Debiut zaliczył młodzieżowy reprezentant Łotwy, Władysław Pawluczenko.

alt

Foto: gryfslupsk.com

 

Gryf Słupsk 0:0 (0:0) Gryf Wejherowo
Sedzia: M.Mikołajczyk
Widzów: ?
Poczatek meczu: 28-08-2010 godz. 17:00

Bramki: Małecki 20', Żurawski 53' (Wisła) Matawu 42'
(Polonia)
zólte kartki: Siarnecki, Stróż - Kłos, Małecki
czerwone kartki:

gp24.pl

Znów bez bramek w kolejnym meczu Gryfa Słupsk..

W meczu czwartej kolejki III ligi bałtyckiej, piłkarze Gryfa Słupsk zremisowali bezbramkowo z Gryfem Wejherowo 0:0. Słupszczanie byli zdecydowanie lepszym zespołem w tym spotkaniu. Niestety, z wielu okazji w tym meczu nie udało się wykorzystać żadnej. Nawet rzutu karnego. To był niezły mecz w wykonaniu gryfitów (na pewno najlepszy z dotychczasowych). Dość sprawnie wypracowywali sobie okazje bramkowe. Cóż z tego, skoro na przeszkodzie zwycięstwu znowu stanęła nieskuteczność. Już w pierwszej minucie wstrzeliwał piłkę w pole karne Paweł Waleszczyk, ale wybił ją Damianowi Lenkiewiczowi obrońca gości. W odpowiedzi podanie z prawej strony otrzymuje Łukasz Kłos i z 15 metrów uderza silnie tuż nad poprzeczką. Potem dwie dobre akcje gryfitów. Waleszczyk uderza nad poprzeczką, a następnie to samo powtarza Lenkiewicz. Goście starali się kontratakować. Piłka po uderzeniu głową napastnika gości trafia w poprzeczkę. Ale gdyby nawet padł gol, sędzia by go nie uznał, gdyż zawodnik stał na pozycji spalonej. Doskonałej okazji nie wykorzystał Krzysztof Biegański. Jego strzał z 5 metrów obronił Maciej Szlaga. W 26 minucie powinno być 1:0. Do 23 metra dobiegł z piłką Paweł Kryszałowicz posłał świetne prostopadłe podanie do Pawła Waleszczyka, który mając odsłonięty długi róg strzelił z pierwszej piłki z 7 metrów w krótki i Szlaga zdołał końcówkami palców wybić piłkę zmierzającą pod poprzeczkę. Na trybunach rozległ się jedynie jęk zawodu. Strzał Kryszałowicza z rzutu wolnego podyktowanego za faul na Lenkiewiczu wybił na róg obrońca. Słupszczanie nadal napierali. Piłkę spod linii końcowej dośrodkował płasko Honorat Stróż, przejął ją Biegański, jednak nie zdołał pokonać Szlagi, który wyłapał jego strzał słupskiego napastnika z 5 metrów. Następnie dwukrotnie Szlagę sprawdził Kryszałowicz. Jeden z jego strzałów był bardzo dobry, zmierzający w okienko bramki, ale ponownie golkiper gości spisał się na medal. Po przerwie obraz gry nie zmienił się. Słupszcznie nadal atakowali bardzo szybko chcąc strzelić gola. Prawie im się to udało. Kryszałowicz wpadł w pole karne, strzelił w rękę obrońcy gości, do siatki trafił Stróż, ale sędzia zamiast prawem korzyści uznać gola wskazał na jedenasty metr. Karnego nie wykorzystał jednak Tomasz Bukowski trafiając w poprzeczkę. Był to pierwszy karny na stadionie przy ulicy Zielonej od prawie roku. Potem uderzenie Stróża wybija nogami Szlaga. Głową po rzucie rożnym próbował też Artur Sarna, ale znów lepszy był bramkarz wejherowski. Chwilę potem Szlaga ponownie wyłapał uderzenie głową Bartłomieja Oleszczuka. Okazję miał Biegański, ale pospieszył się ze strzałem uderzając bardzo niecelnie. Goście mieli tylko jedną szansę na bramkę, ale na piątym metrze Łukaszowi Basińskiemu wybija piłkę Łukasz Krymowski. Znakomitą szarżą popisał się Kryszałowicz, obronił jego strzał Szlaga, a Mariusz Guraj któremu w ostatniej chwili piłkę wybił obrońca nie zdążył z dobitką. Debiutował sprowadzony z Zagłębia Lubin (grał również wcześniej w III-ligowym Promieniu Opalenica) 18-letni Sebastian Kamiński.

alt

alt

Foto: gryfslupsk.com

 

 

Pomezania Malbork 3:0 (2:0) Murkam Przodkowo
Sedzia: Jacek Grzybek
Widzów: ?
Poczatek meczu: 28-08-2010 godz. 17:00

Bramki: Statkiewicz 7',60', Wacławski 13'
zólte kartki: Krawczyk
czerwone kartki:

 

Pomezania.pl

 W sobotnie popołudnie odbył się mecz Pomezania - Murkam Przodkowo. Rywal z dotychczasowych zdecydowanie najsilniejszy, jak się później okazało wyłącznie na papierze. Mecz od początku stał na wysokim poziomie i szybkim tempie, szybciej sytuację opanowali jednak podopieczni Ratajczyka. Mądra gra w destrukcji i wykorzystywanie wypracowanych sytuacji przy bezradności rywala tak najkrócej można opisać wczorajszy mecz. Składne akcje rozbiły szyki obronne gości i pozwoliły naszym napastnikom rozwinąć skrzydła. Umiejętnościami strzeleckimi już w 7. minucie wykazał się Statkiewicz, bity przez niego rzut wolny po faulu na Polusie był perfekcyjny. Piłka po strzale malborskiego napastnika wpadła do bramki tuż przy prawym słupku, obok bezradnie interweniującego golkipera gości. Przyjezdni po stracie bramki dążyli za wszelką cenę do wyrównania, co róż sprawdzając dyspozycję Matłoki, jednak robili to bardzo nieudolnie. Należy też pochwalić malborską defensywę, która pod wodzą Cicherskiego skutecznie uprzykrzała życie napastnikom Murkama. I gdy wydawało się, że to goście doprowadzą do wyrównania drugą bramkę zdobyła Pomezania. Tym razem w 13. minucie na listę strzelców wpisał się Wacławski. Duży wkład przy tej bramce należy przypisać wyróżniającemu się Krawczykowi, który bardzo dobrze zacentrował piłkę w pole karne. Obrońcy starali się ją wybić jak najdalej jednak ta spadła wprost pod nogi Bartka, który bez zastanowienia uderzył ją w światło bramki. Ku rozpaczy golkipera gości był to strzał skuteczny. Po tej bramce malborczycy oddali nie co inicjatywę rywalom nastawiając się na grę z kontry by po jednej z takich akcji dobić przeciwnika. I trzeba przyznać było to bardzo blisko finalizacji, jednak odrobiny szczęścia dwukrotnie zabrakło najlepszemu na boisku Statkiewiczowi. Nasz napastnik najpierw próbował drugi raz pokonać bramkarza ze stałego fragmentu gry, by kilkadziesiąt sekund później przegrać pojedynek sam na sam. Oczywiście przyjezdni też mieli swoje okazje jednak ich poczynania przypominały bicie głową w mur. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie. W czasie gdy trenerzy przekazywali swoim podopiecznym wskazówki na drugie 45. minut odbył się plebiscyt na najlepszego zawodnika meczu. Został nim Łukasz Statkiewicz, który jakoby na potwierdzenie, że to nie przypadek w 60. minucie zdobył swoją druga, a trzecią dla Pomezanii bramkę. Ponownie duży wkład przy tej akcji miał Krawczyk, który po przejęciu piłki w środkowej strefie boiska posłał ją na wolne pole wprost do uciekającego lewą stroną Wróblewskiego. Kamil choć czuł oddech dwójki obrońców nie przestraszył się i zdołał dograć piłkę do nabiegającego Statkiewicza. Ten co prawda na raty ale zdołał skierować futbolówkę do siatki. Po tej bramce goście najchętniej zeszli by do szatni jednak do końca spotkania pozostały jeszcze dwa kwadranse. Jedyne co pozostawało naszym rywalom to próba zdobycia przynajmniej bramki honorowej by wrócić do Przodkowa z twarzą. Nic z tego, nie tym razem panowie, malborczycy nie pozwolili sobie na utratę choćby jednej bramki. Piłkarze Pomezanii zagrali bardzo mądrze nie mal w każdej formacji, było zdecydowanie mniej strat i piłek bitych na ślepo. Była walka o każdy centymetr boiska i mimo wysokiego wyniku próby zdobywania kolejnych bramek, to się chwali. Oby jednak nasi piłkarze nie obrośli w piórka i z podobnym zaangażowaniem i wolą walki podeszli do kolejnych spotkań. Każde zwycięstwo podbudowuje morale drużyny tym bardziej z wymagającym przeciwnikiem, to zwycięstwo cieszy tym bardziej. bo w następnej kolejce jedziemy do Tczewa na spotkanie z aktualnym liderem. Gryf, przynajmniej na początku sezonu radzi sobie wyjątkowo dobrze nie znaczy to jednak, że jesteśmy na straconej pozycji. Jeśli gracze Pomezanii w kolejnych meczach zagrają jak we wczorajszym dostarczą nie tylko sobie ale i nam kibicom wiele powodów

SZ_98

Fanatycy Pomezanii Malbork informują, iż wszystkie nasze wyprawy na mecze wyjazdowe zostają zawieszone aż do odwołania! Jest to decyzja osób decyzyjnych w Malborku. SZ'98

Ruch Zdzieszowice 0:1 (0:0) Chojniczanka Chojnice
Sedzia: Tomasz Zieliński
Widzów: 800
Poczatek meczu: 28-08-2010 godz. 17:00

Bramki: Pestka 85′
zólte kartki:Sierant, Baran, Atanacković, Kwietniewski,
Mikołajczyk (Chojniczanka), Cieślak (Ruch)
czerwone kartki:

 

mkschojniczanka.pl

 Zwycięska passa beniaminka z Chojnic trwa! W sobotę podopieczni trenera Grzegorza Kapicy czwarty raz z rzędu w rozgrywkach grupy zachodniej II ligi zainkasowali komplet punktów. Tym razem chojniczanie wygrali w Zdzieszowicach z Ruchem 1:0 i umocnili się na pozycji wicelidera tabeli.

Początek meczu nie wskazywał na to, że Chojniczanka zejdzie z boiska z kompletem punktów. Już w 2 minucie w doskonałej sytuacji znalazł się Leszek Nowosielski. Młodzieżowiec gospodarzy znalazł się oko w oko z Krzysztofem Baranem. Na szczęście uderzenie Nowosielskiego było mocno niecelne i piłka poszybowała kilka metrów od światła chojnickiej bramki. Dwie minuty później przed szansą stanął Tomasz Kasprzyk, ale jego strzał minimalnie poszybował nad spojeniem słupka z poprzeczką bramki gości. W kolejnych fragmentach optyczną przewagę posiadał Ruch, a nasz zespół wyraźnie nie mógł „zaskoczyć”. W 25 minucie chojniczanie oddali pierwszy strzał w kierunku bramki strzeżonej przez Marcina Fecia. Jednak uderzenie Krzysztofa Rusinka było o pół metra niecelne. W 33 minucie ponownie gorąco zrobiło się pod bramką Krzysztofa Barana. Tym razem uderzał Roland Buchała jednak skuteczną interwencją popisał się młody golkiper Chojniczanki. Ostatnie fragmenty pierwszej połowy to nieco odważniejsza gra zespołu trenera Kapicy. Najpierw Feca próbował zaskoczyć Sławomir Ziemak, a chwilę później Paweł Noga. W obu przypadkach kończyło się tylko na rzutach rożnych. Pierwsza połowa była słabym widowiskiem z małą ilością sytuacji podbramkowych i zakończyła się bezbramkowym remisem.

Druga odsłona sobotniego meczu, podobnie jak pierwsza, rozpoczęła się niepomyślnie dla Chojniczanki. Już w 46 minucie gospodarze groźnie zaatakowali, ale strzał Adama Giesy pewnie wyłapał Baran. W 55 minucie po niepotrzebnym błędzie defensywy Chojniczanki w doskonałej sytuacji znalazł się Buchała. Napastnik Ruchu będąc sam na sam z Baranem przewrócił się w polu karnym o… piłkę. Od tego momentu inicjatywę zaczęli przejmować chojniczanie. Goście narzucili rywalom swój styl gry i mecz wyraźnie się ożywił. Kilka razy w dogodnych sytuacjach znalazł się Szymon Gibczyński, ale napastnikowi naszego zespołu brakowało skuteczności. Aż nadeszła 85 minuta. Idealnym podaniem popisał się Aleksandar Atanacković, który „wypuścił” Tomasza Pestkę na sytuacje sam na sam z Fecem. „Pestek” nie mógł takiej okazji nie wykorzystać i płaskim strzałem po ziemi nie dał szans doświadczonemu bramkarzowi gospodarzy. W kolejnych minutach kiedy wydawało się, że gospodarze ruszą do odrabiania strat, to nadal nasi zawodnicy mieli inicjatywę i gdyby tylko sam Szymon Gibczyński nie dał się kilka razy „załapać” na spalonym wygrana Chojniczanki mogła być wyższa. Ostatecznie jednak arbiter z Konina zakończył spotkanie przy wyniku 1:0 dla Chojniczanki, która tym występem potwierdziła, że będzie w tym sezonie liczyć się w stawce drugoligowców.