lechia

Kolejny weekend przyniósł nowinki ze stadionów naszych Zgód i FC

Śląsk Wrocław 0:1 (0:0) Legia Warszawa
Sędzia: Dawid Piasect
Widzów: 8300 (320)
Początek meczu: 2010-08-21 17:45
Bramki: Rybus 80'
żółte kartki: Wawrzyniak, Vrdoljak, Komorowski (Legia)

slasknet.com

Wrocławianie przegrali przy Oporowskiej z warszawską Legią 0:1. Trudno powiedzieć, że zwyciężył lepszy – Legioniści oddali tylko jeden celny strzał na bramkę Mariana Kelemena. Najlepiej spisała się wrocławska publiczność. Fanatycy WKS-u wykupili dziś wszystkie bilety, by dopingować swoich pupili.
Zgodnie z zapowiedziami piłkarze Śląska absolutnie nie przestraszyli się utytułowanego rywala i grali z Legią jak równy z równym. Pierwsza połowa należała do wrocławian – to oni stworzyli sobie więcej sytuacji pod bramką Marijana Antolovicia i dłużej utrzymywali się przy piłce.
Podopieczni trenera Ryszarda Tarasiewicza mądrze rozgrywali akcje i biegając szukali pozycji. Z dobrej strony pokazali się w pierwszej części przede wszystkim skrzydłowi Zielono-biało-czerwonych. Większość akcji przechodziła przez Piotra Ćwielonga lub przez Waldemara Sobotę. Ten drugi wielokrotnie ośmieszał wręcz swoich rywali dryblingami i niekonwencjonalnymi przyjęciami.
Śląsk częściej strzelał na bramkę Legii, lecz większość piłek lądowała w rękach Antolovicia. Najbardziej klarowną sytuację do zdobycia gola mieli jednak warszawianie. Kilka minut przed przerwą podanie w polu karnym otrzymał Takesure Chinyama, który błyskawicznie zdecydował się na strzał, ale futbolówka po tym uderzeniu znacznie minęła prawy słupek bramki Mariana Kelemena. Gdyby nie kiks reprezentanta Zimbabwe, piłka niewątpliwie wylądowałaby w siatce.
Legioniści niczym nie potrafili zaskoczyć gospodarzy w pierwszej połowie. Bardzo skutecznie wrocławianie bronili się przed atakami przyjezdnych, głównie dzięki dobrej grze Amira Spahicia, który nie pozwalał na zbyt wiele Chinyamie.
Nie sposób nie wspomnieć o atmosferze panującej na stadionie przy Oporowskiej. Kibice ubrani w zielone koszulki wypełnili całe trybuny aż do ostatniego krzesełka i bez chwili wytchnienia głośno dopingowali wrocławski zespół. Fanatycy Śląska byli po prostu nie do przekrzyczenia. Mimo szczerych starań, sympatycy Legii, którzy również licznie stawili się we Wrocławiu, nie mogli przebić się przez doping fanów WKS-u.
Drugą połowę Śląsk rozpoczął analogicznie do pierwszej: ostry pressing na połowie rywala i szukanie podaniami bocznych pomocników. Dynamiczna gra wrocławian mogła się podobać. Gospodarze znów kilkakrotnie bliscy byli zdobycia gola. Dwadzieścia minut przed końcem meczu wszyscy złapali się za głowy, gdy piłki w polu karnym minimalnie nie sięgnął Christian Diaz. Legioniści próbowali odpowiedzieć, ale do bramki nie potrafili trafić ani, Vrdoljak ani Rybus. Śląsk powinien zdobyć gola w 77. minucie. W ogromnym zamieszaniu w polu karnym Antolovicia wrocławianie kilkakrotnie próbowali trafić do siatki, a najbliżej był Waldemar Sobota – po jego strzale piłka trafiła w poprzeczkę.
Śląsk może bardzo żałować niewykorzystanych sytuacji. Dziesięć minut przed końcem jedna akcja prawą stroną Macieja Rybusa wystarczyła, aby pokonać Kelemena i wyjść na prowadzenie. Legia z przebiegu meczu może i nie zasłużyła na trzy punkty, ale bez wątpienia goście byli bardziej skuteczni w ofensywie. W samej końcówce do remisu mógł doprowadzić jeszcze Sebastian Mila, ale piłka po mocnym strzale kapitana Śląska nieznacznie minęła lewy słupek bramki Antolovicia. Nikt nie był już w stanie zmienić wyniku – Śląsk pechowo przegrał z Legią 0:1.
autor: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Widzew Łódź 0:1 (2:0) Wisła Kraków
Sędzia: Marcin Szulc
Widzów: 9560 (801)
Początek meczu: 2010-08-21, 16:00
Bramki: Paljic '35'
żółte kartki: Rios, Cikos, Cleber (WisBa)
czerwone kartki: Cikos (Wisła)

skwk.pl

Na mecz z Widzewm otrzymaliśmy 800 wejsciówek, 1 osobie udało się wejść na sektor mimo braku biletu, 3 osoby zostały za bramą. Nasza oficjalna liczba w Łodzi to 801 osób.
W tym 5 osób Unia Tarnów, 6 osób Lechia Gdańsk, 10 osób Śląsk Wrocław. Do Łodzi udaliśmy się pociągiem specjalnym, który z Krakowa ruszył o 9.45, po ok. 4 godzinach jazdy dojechaliśmy na stację docelową Łódź Niciarnia.
Wpuszczanie kibiców na sektor odbyło się bardzo sprawnie i po godzinie wszyscy byli już na sektorze. Fatalna godzina rozpoczącie meczu i żar lejący się z nieba spowodował, że gro osób ściągnęło swoje czerwone koszulki. Mimo to wiślacki sektor prezentował się efektownie. Nigdy w Łodzi nie byliśmy w tak dużej liczbie, dla przypomnienia : fatalne liczby w Łodzi.
Nasza ilość wzbudziła zainteresowanie Widzewiaków, których zaciekawił fakt skąd nagle taka mobilizacja na wyjazd do nich. Mamy nadzieje, że na każdy wyjazd bilety rozchodzić się będą w 1-2 dni i normą staną się wypełnione przez nas sektory gości.
Nasza liczba oraz przedmeczowa mobilizacja spowodowała, że nie tylko liczbowo ale również wokalnie pokazaliśmy się z dobrej strony, o czym świadczy pozytywna opinia na nasz temat, którą wyrazili na swojej stronie kibice Widzewa:
Wiślacy natomiast zaprezentowali się na prawdę solidnie. Z pewnością dużo lepiej niż przed dwoma tygodniami Lech. Krakowianie dopingowali swój zespół praktycznie przez cały mecz. Faktem jest, że na sektorze "D" byli niemal niesłyszalni, ale tego raczej można się spodziewać nie tylko po Wiśle, ale po większosći polskich ekip. Osoby oglądające spotkanie z trybun położonych bliżej przyjezdnych stwierdziły jednak, że Wiślacy to najlepsza od lat ekipa, jaka zjechała do Łodzi w ostatnim czasie. Oczywiście poprzeczki za wysoko postawionej nie mięli, bo trudno za konkretne uznać prezencje kibiców zespołów I-ligowych. Małym prztyczkiem w krakowski nos może być też ubiór gości. Mieniący się "Armią Białej Gwiazdy" fanatycy Wisły przyjechali w jednolitych...czerwonych strojach. Efekt fajny, ale sens ma np. na Widzewie, bowiem czerwień jednoznacznie od lat kojarzy się z tym klubem. Ale nie ma się co zbytnio czepiać. I tak robi to lepsze wrażenie i bardziej dodaje to kolorystyki w tej szarej i smutnej lidze, niż ubrani na czarno "sportowcy". Przyjezdni próbowali też poultrasować. W związku z tym w "klatce" rozciągnęli małą sektorówkę z wiodącym hasłem: "To My, Kibole", a powyżej napis: "Kiełbasy nie lubimy, wylewamy colę...". Wykonanie średnie, ale brawo za chęci.

W sektorze gości na płocie zawisły flagi: Bieżanów, debiutująca flaga wyjazdowa Jaworzna, Wisła Sharks, Bronowice, Wierność, Olkusz oraz 2 flagii Śląska Wrocław: Rolik i Szlachta z Wrocławia.

Na wejście zaprezentowano sektorówkę z hasłem " Kiełbasy nie lubimy, wylewamy colę. To my kibole!
Na trybunach nie zabrakło obustronnych bluzgów. Widzewiacy zaprezentowali się średnio, co sami przyznają.
Po meczu zawodnicy Białej Gwiazdy zaintonowali "Jazda, jazda, jazda..." i wraz z kibicami przez chwilę cieszyli się ze zwycięstwa. Dodatkową porcję braw zebrał Patryk Małecki, któremu łódzka publika troszkę naubliżała.
Po spotkaniu ok. godzinę oczekiwano na podstawienie pociągu specjalnego, który do Krakowa zawitał przed 23.
Dziękujemy wszystkim, którzy dostosowali się do naszych wytycznych i godnie reprezentowali kibiców Wisły Kraków.

Kotwica Kołobrzeg 0:1 (0:1) Gryf Słupsk
Sędzia: Tomasz Lisowski
Widzów: 999
Początek meczu: 2010-08-21, 17:00
Bramki: Zabłocki 31'

Własne

Tylko 999 kibiców mogło obejżeć zgodowy mecz w Słupsku, dzięki czemu mecz nie podlegał pod imprezy masow i bilety można było kupować bez zbędnego PESEL-a, Trudno określić liczbę gdańszczan, jaka przyjechała do Słupska z wiadomych przyczyn. Ciekawy wyjazd zorganizowało sobie 2 Lechistów, którzy postanowiło przyjechać na ten mecz... Rowerami.
Warto dodać, że w meczu z Lechią II na nowym sektorze kibiców debiutowała replika flagi KS Gryf - Precz z komuną. Flaga ta istniała w latach osiemdziesiątych. Posiadała wtedy orła w koronie co było zakazane.

Pomezania Malbork 0:1 (0:0) Grom Kleszczewo
Sędzia: Mariusz Podjacki
Widzów: 220
Początek meczu: 21.08.2010, 17:00
Bramki: Stanek 90'
żółte kartki: Krawczyk, Matłoka (Pomezania), Cablewski, Łyżniak (Grom)

pomezania.pl

W sobotnie popołudnie na stadionie przy ul. Parkowej doszło do meczu 2. kolejki IV ligi Pomorze pomiędzy aspirującą do awansu Pomezanią Malbork, a Gromem Kleszczewo- beniaminkiem wzmocnionym wieloma zawodnikami z 3- ligową przeszłością. Przed meczem członek zarządu Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Henryk Pawłowski wręczył drużynie gości pamiątkowy puchar za awans do IV ligi.
Mecz rozpoczął się od ataków drużyny gości. Już w 7. minucie bliski zdobycia bramki był Prokopow, jednak Matłoka obronił. Kolejne minuty to przewaga gospodarzy. W 7. minucie blisko pokonania bramkarza był Karol Polus. Kilkadziesiąt sekund później, po krótko rozegranym rzucie rożnym Krzysztof Kornacki trafił w poprzeczkę. W 20. minucie Karol Polus ponownie wyszedł „sam na sam” z bramkarzem, jednak i tym razem piłka nie znalazła drogi do siatki. Chwilę później odpowiedzieli gośćie, jednak na posterunku był Matłoka. Do przerwy toczyło się dość wyrównane widowisko, w większości w środku pola, a żadna z drużyn nie stworzyła sobie dogodnej sytuacji do zdobycia bramki.
Po przerwie od mocnego ataku rozpoczęli goście, jednak Przemek Matłoka dalej był niepokonany. W 56. minucie Karol Polus był kolejny raz blisko zdobycia bramki, ponownie dobrą dyspozycją popisał się Jabłoński i uchronił Grom przed stratą bramki. W 68. minucie po błędach obrony gości z linii pola bramkowego uderzył Adam Cicherski, lecz bramkarz Gromu w dalszym ciągu pozostawał niepokonany. Pomezania atakowała, drużyna z Kleszczewa odpowiadała zaś wieloma szybkimi i groźnymi kontrami. Kiedy zegarek wskazywał 90:00 jednak z akcji Gromu zakończyła się powodzeniem, a szczęsliwym strzelcem został Mateusz Stanek. Sędzia meczu doliczył 3 minuty, jednak nie wystarczyło to Pomezanii na odrobienie strat.
Kibice zgromadzeni na stadionie byli zawiedzeni wynikiem, gdyż przed meczem wierzono w pewne zwycięstwo z beniaminkiem. Kibiców, którzy mają nadzieję, że Pomezania powalczy o upragniony awans do 3. ligi martwi także gra, jaką zobaczyli na boisku. Miejmy jednak nadzieję, że to jedynie złe dobrego początki i już w najbliższą środę malborska drużyna zgarnie 3 punkty w pojedynku z Koralem Dębnica.
Nas na trybunie krytej 35-40 osób z jedną flagą. Nie prowadzimy dopingu. W drugiej połowie na murawie ląduje jakaś butelka za co mogą czekać nas nie miłe konsekwencje w postaci jakiś zakazów. Pomezania przegrywa 0:1 po słabym meczu.

Zagłębie Sosnowiec 0:2 (0:0) Chojniczanka Chojnice
Sędzia: Jarosław Przybył
Widzów: ?? (gości 47)
Początek meczu: 18-08-2010, 19:00

Bramki: Mikołajczyk 60' Gibczyński 83'
żółte kartki: Sierant

Chojnicznka.com

Na najdalszy wyjazd kibiców Chojniczanki w historii, w środę do Sosnowca wybiera się 47 osób ( w tym 3 Gryf, 3 Lechia, 1 KP Starogard oraz 4 FC Czersk). Na stadion w docieramy około 1,5h przed meczem, niestety delegat stwierdza, że dwie zabrane ze sobą flagi nie mogą być wniesione ( w tym jedna za napis "Wrogów też znajdziemy sobie sami"). Na samym meczu od czasu do czasu coś krzykniemy. Powrót z początkową obstawą, która opuszcza nas w okolicach Częstochowy i w dalszą drogę bez żadnych dodatkowych przygód wracamy do Chojnic.

Chojniczanka Chojnice 3:2 (1:0) Polonia Nowy Tomyśl
Sędzia: Sylwester Rasmus
Widzów: ??
Początek meczu: 22.08.2010, 17:00
Bramki: Rusinek 44', Pestka 58', Noga 90' (Chojniczanka) / Fijołek 73', Kmieć 87' (Polonia NT)
żółte kartki: Ziemak, Fabich (Chojniczanka) / Maksymow, Kmieć, Fiołek, Wicher (Polonia NT)

chojniczanka.com

Nas w młynie jakieś 6-7 dyszek, w tym kilka osób z FC Przechlewa i Czerska oraz 1 KP Starogard. Pod względem kibicowskim kolejny nudny mecz, a jedyną atrakcją w tym spotkaniu było potężne oberwanie chmury w drugiej połowie meczu. W trakcie ulewy prowadzimy kozacki doping razem z trybuną główną, najlepszy w tym sezonie. Sektor gości oczywiście pusty.