22 lipca 2009 r. (środa) odbył się w stolicy Estonii - Tallinie mecz 2 rundy eliminacji Ligi Mistrzów, w którym nasi przyjaciele z krakowskiej Wisły grali z mistrzem Estonii – Levadią Tallin. Jakim rezultatem zakończył się ten mecz to każdy wie – wynik rywalizacji mistrza Polski z estońskimi amatorami można określić jednym słowem… blamaż TSW.
Nie zmienia to faktu, że w daleką podróż (1100 km w jedną stronę) na północ Europy wybrało się różnym środkami transportu ponad 60 kibiców gdańskiej Lechii, w tym na pewno fani z fc z Tczewa i Kartuz. Wzdłuż całej drogi Via Baltica widać było mnóstwo napisów na murach wskazujących na przejazd tamtędy Władców Północy.
Sam Tallin okazał się zgodnie z oczekiwaniami pięknym miastem, gdzie niezniszczone stare miasto przenika się z nowoczesną architekturą centrum. Lechiści mieli okazje pozwiedzać miasto i pobiesiadować w urokliwych knajpkach, choć ceny w Estonii są znacznie wyższe niż u nas (piwo w restauracji kosztuje kilkanaście złotych).
Stadion na którym rozegrano mecz położony był blisko centrum miasta, ale jego trybuny przypominały obiekty na których Lechia grała w III lidze, choć główna trybuna na której zasiadali gospodarze był większa i miała częściowe zadaszenie.
{begam}pub-6500481139110168/8441006088{/begam}
Kibice Wisły dostali trybunę na przeciwko głównej – za bramkami trybun nie było. Miejsca dla kibiców było dużo, natomiast był problem z wywieszeniem flag, których do Tallina przywieziono ponad 20, w tym 7 Lechii: „Biało-Zieloni”, „Szyk i Elegancja”, „Karwiny”, „LGFT”, „Lechia – Pride of Gdańsk” i debiutująca nowa fana „Gdańsk-Oliwa”. Oprócz tego na płotku za bramką wywieszono także dwie flagi Śląska, które na co dzień wiszą na meczach Lechii.
O estońskich kibicach niewiele można powiedzieć – w „młynie” było ich kilkunastu z wywieszonymi dwoma banerami i coś tam piszczeli w trakcie meczu. Jedyne co można było zrozumieć z ich „dopingu” to wyuczone po polsku „Jedźcie do domu, my nie powiemy nikomu” – jak się okazało z ostatnim gwizdkiem niestety było w tym coś na rzeczy.
Po meczu w niewesołych nastrojach większość gości udaje się na stare miasto, gdzie śpiewami dają do zrozumienia, że pomimo porażki na boisku, Tallin tego wieczora jest nasz. Podsumowując, należy stwierdzić, że wyjazdy tego typu  to kwintesencja turystki kibicowskiej i pomimo żenującego rezultatu wrażenia z wycieczki mamy bardzo pozytywne. Możemy żałować jedynie, że nie wesprzemy w tym sezonie Wisełki w kolejnych wojażach po Europie, tym bardziej że kolejnym przeciwnikiem miał być węgierski Debreczyn.
O AUTORZE
DarioB
Author: DarioB
Badacz Historii Lechii
Z portalem Lechia.net związany od 2003 roku. Wcześniej głównie foto, obecnie archiwa oraz badanie historii Lechii Gdańsk.
Ostatnio napisane przez autora