Lechia Gdańsk przegrała 1:2 z Cracovią i już tylko chyba cud jest w stanie sprawić, że Biało-Zieloni utrzymają się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Trener David Badia wciąż jednak wierzy w swoją drużynę. - Nie traćmy wiary, nie traćmy nadziei - powiedział na pomeczowej konferencji.

Gdańszczanie stracili bramkę już w ósmej minucie meczu. Wydaje się, że to mogło mieć spory wpływ na dalszy przebieg spotkania. -  Chcieliśmy zdobyć dzisiaj 3 punkty. Na początku meczu miałem dobre wrażenia. Niestety, straciliśmy szybko gola. Chwilę później jeden z zawodników doznał kontuzji i musieliśmy zmienić swój plan na mecz. W drugiej połowie zmieniliśmy taktykę, chcieliśmy grać bardziej ofensywnie. Odległości między obrońcami Cracovii a napastnikami były zbyt małe. Traciliśmy piłki. Strzelili drugiego gola. Na końcu liczy się to, kto strzelił więcej goli - ocenił szkoleniowiec.

Z czego wynikał fakt, że na boisku zagrali ci sami piłkarze, co tydzień temu przeciwko Pogoni, a zaprezentowali się o wiele gorzej? -  Drużyna jest ta sama. Zaczęliśmy tą samą 11, co tydzień samo, bo zawodnicy zasłużyli na ponowną grę. Rywal był inny, inne było przygotowanie. Niestety szybko straciliśmy gola, pojawił się stres. Im dalej w mecz, tym było coraz gorzej. Pomimo tego co się stało, najważniejsze będzie wykrzesanie z siebie większych pokładów energii. Jeżeli było 200%, to teraz musi być 300%. Tak będzie do końca - dodał.

To prawda, że z Pogonią mieliśmy więcej szans, ale nic nie strzeliliśmy. Dzisiaj było ich zdecydowanie mniej. Rywal miał sytuacje podobnej jakości, ale oni z nich skorzystali. Nie traćmy wiary, nie traćmy nadziei. Walczmy, nie możemy opuścić gardy, spuścić rąk - zakończył David Badia.

 źródło: lechia.pl