Żarko Udovicić uważa, że Lechia ma spore szanse na awans do kolejnej rundy eliminacji do Ligi Europy. Opowiedział nam też o swoich pierwszych dniach w Gdańsku oraz o tym dlaczego w Serbii piłkarze biegający razem z nim... wymiotowali.
Jak wrażenia po pierwszych treningach w Lechii? Proces adaptacji przebiega sprawnie?
- Zdecydowanie tak. Większość zawodników znałem już wcześniej z boiska. Są też piłkarze z Bałkanów, więc nie ma najmniejszego problemu. Na początku jest mi bardzo łatwo. Treningi? Jak to w okresie przygotowawczym - bardzo ciężkie. Sparing z Chojniczanką mogę ocenić pozytywnie. Trenujemy mocno, staraliśmy się wykonywać to, co robimy na treningach.
W ustawieniu 1-4-4-2, szczególnie w sparingu z Chojniczanką, gdy mieliście dwóch środkowych pomocników na skrzydłach, miałeś całą lewą stronę dla siebie. Można było odnieść wrażenie, że ci to odpowiada.
- Oczywiście, że tak. Każdy piłkarz lubi, gdy ma dużo miejsca, a przy tym cały czas ma piłkę przy nodze. Takie mieliśmy założenia, lewy pomocnik często schodził do środka i w tym momencie ja miałem dużo miejsca z lewej strony. Żałuję tylko, że nie udało się dołożyć choćby jednej asysty.
Mogłeś mieć asystę, bo bardzo fajnie pokręciłeś obrońcą Chojniczanki, wyłożyłeś piłkę Patrykowi Lipskiemu, jednak ten nie wykorzystał dogodnej sytuacji.
- Myślę, że to przez zmęczenie. Dzień wcześniej mieliśmy bardzo ciężkie treningi. Gdy złapiemy trochę świeżości, takie sytuacje będą kończyć się golem.
Jakbyś tak na gorąco mógł ocenić - miałeś w tym meczu dużo innych zadań w porównaniu do tego, co było w Zagłębiu Sosnowiec?
- Aż tak bardzo się to nie różniło. Tyle tylko, że w Zagłębiu przez ostatni rok grałem na lewej pomocy, a z Chojniczanką zagrałem w obronie, ale to przez to, że jeszcze nie trenuje z nami Filip [Mladenović - red.]. Ale to tylko mój plus, że mogę grać na tych dwóch pozycjach.
Generalnie lewa strona Lechii będzie bardzo mocna w nowym sezonie. Jesteś ty, jest reprezentant Serbii Filip Mladenović, jest reprezentant Słowacji Lukas Haraslin. Wygląda to obiecująco.
- Zgadza się, zobaczymy jak to będzie wyglądało w lidze, choć ja zawsze jestem nastawiony optymistycznie. Mamy dobrych zawodników, dobrą drużynę, ale trzeba to potwierdzać na boisku.
Poprzedni sezon indywidualnie miałeś bardzo dobry. Strzeliłeś dziesięć goli, dołożyłeś dziewięć asyst. Mimo to jako zespół mocno oberwaliście, byliście zdecydowanie najgorszym zespołem w lidze, zajęliście ostatnie - szesnaste - miejsce i spadliście, tracąc przy tym aż 80 bramek.
- O spadku zdecydowało sporo detali, ale przede wszystkim bardzo słabo graliśmy w defensywie. Nie da się utrzymać w lidze, gdy tracimy 80 bramek. Szkoda, że tak się stało, ponieważ mieliśmy bardzo dużo dobrych meczów pod względem ofensywnym. Ja oczywiście jestem świadomy tego, że indywidualnie statystyki miałem dobre. Skoro więc w Lechii mamy lepszy zespół, to czemu nie mieć jeszcze lepszych statystyk.
W związku z tym raczej przychodzisz do Lechii jako skrzydłowy. Na obronę pewnie nie chciałbyś wracać.
- Grając ostatni rok na pomocy bardzo dobrze się czułem, miałem dobre liczby, strzelałem gole, asystowałem. Trudno jednak powiedzieć jak to będzie wyglądało w Gdańsku. O wszystkim decyduje trener. Jeśli powie, że mam zagrać w obronie, to zagram. Jest wiele meczów, pewnie będą rotacje w składzie i myślę, że każdy otrzyma swoją szansę.
Przejście do Lechii to dla ciebie duży skok. W Gdańsku mamy nie tylko lepszą drużynę niż Zagłębie, ale też lepszą infrastrukturę, obiekty treningowe.
- Oczywiście, że tak. Dodałbym do tego jeszcze kwestie czysto organizacyjne. Praktycznie od pierwszego dnia czuło się tu bardzo pozytywną atmosferę, co oczywiście jest następstwem bardzo dobrych wyników w poprzednim sezonie. Trochę inaczej to wygląda, gdy przychodzisz z zespołu, który właśnie spadł z ligi. Nie da się ukryć, że jest różnica w szatni.
Przychodząc do naszej ligi w 2015 roku spodziewałeś się, że będzie ci dane zagrać w europejskich pucharach?
- Przede wszystkim nie sądziłem, że będę tak długo grać w pierwszej lidze. Planowałem być tam pół roku, może rok. Z takim nastawieniem przyjechałem do Polski. Trochę to jednak potrwało zanim awansowaliśmy, ale lepiej późno niż wcale.
Gdybyś wiedział, że to potrwa tak długo, w ogóle byś przyjeżdżał do Polski? Skąd decyzja, by grać właśnie u nas?
- Nie chciałem już grać w Serbii. Miałem tam problem, nie grałem ostatnie pół roku przed wyjazdem. Pewnie już znacie tę historię, jak kibic przystawił mi pistolet do głowy. Nie grając przez pół roku bardzo ciężko jest znaleźć kolejny klub. Wspólnie z menadżerem uznaliśmy, że warto będzie się sprawdzić w Polsce. Miałem ofertę kontraktu od Zagłębia lub testy w Cracovii. To był 19 sierpnia, więc nie chciałem ryzykować żadnych testów, dlatego zdecydowałem się na Zagłębie.
Skąd się to wzięło, że serbscy piłkarze przechodzą do innych klubów za dużo większe pieniądze niż jest to w przypadku Polaków?
- Ciężko jest mi to jednoznacznie stwierdzić. My mamy w kraju mnóstwo talentów i wszyscy chcą uciekać z kraju, bo u nas nie ma takiej infrastruktury jak choćby w Polsce, nie mamy takich stadionów. Medialnie Lotto Ekstraklasa jest na takim poziomie, na jakim w Serbii będzie za jakieś dwadzieścia lat. Dziwię się jednak, gdy Polacy świętują, gdy Sebastian Szymański odchodzi za pięć milionów euro, podczas gdy w Serbii negocjacje zaczynają się od dziesięciu milionów.
"Żarko zamyka wszystkie testy. Zdrowszego okazu w Lotto Ekstraklasie nie ma. Przedstawiciele firmy, którzy przeprowadzali testy mówili, że jeszcze im się nie zdarzyło by ktoś prawie zamknął skalę." Tak powiedział o tobie trener Piotr Stokowiec. To przez genetykę, wytrenowanie?
- Myślę, że jedno i drugie. Mam bardzo dobrą genetykę, nigdy nie miałem problemów np. z wagą. Oczywiście bierze się to nie tylko z tego. W Serbii miałem paru trenerów, którzy wyznawali tzw. "starą szkołę". To były czasy, gdy nie mieliśmy żadnych GPS-ów, po prostu wszyscy biegaliśmy razem na tych samych dystansach. I nie ważne czy ktoś był w stanie pobiec do końca. Ja mogłem, ale ten co biegł obok mnie, na końcu rzygał (śmiech). Ta stara szkoła trenerska w Serbii polegała mocno na bieganiu, stąd takie moje wyniki na testach.
To teraz koledzy nie będą za bardzo chcieli biegać razem z tobą, jeśli trener Stokowiec postawiłby na podobny wariant.
- Aż tak nie będzie (śmiech). W dzisiejszych czasach mamy wszystko na GPS-ach i każdy biega tyle, na ile pozwala mu organizm.
Jeszcze na koniec powiedz o losowaniu drugiej rundy eliminacji do Ligi Europy. Zagracie z Interem Turku lub Brøndby.
- Mogliśmy trafić gorzej, a tak myślę, że mamy duże szanse, by awansować dalej.
źródło: własne