Jakub Wawrzyniak zaliczył poprawny występ w meczu z Górnikiem Łęczna i miał udział przy drugim golu dla Biało-Zielonych.
- Wygraliście pierwszy ligowy mecz w tym sezonie. Spadł kamień z serca?
- Poza trzema punktami, to przede wszystkim wyzerowaliśmy licznik i już nikt nam nie będzie liczył meczów bez zwycięstwa. Po czerwonej kartce wszyscy pewnie spodziewali się łatwego meczu. Mieliśmy przewagę, ale Górnik był dobrze zorganizowany. Goście praktycznie bronili dostępu do bramki siedmioma zawodnikami i tak za bardzo nie mieliśmy pomysłu, jak dobrać im się do skóry. Sytuacje jednak sobie stworzyliśmy, zdobyliśmy trzy gole, a było jeszcze prawidłowe trafienie Grześka Kuświka, choć nieuznane. To jednak jest już za nami. Są mecze, w których styl schodzi na dalszy plan. W przypadku naszej niechlubnej passy najważniejsze było przełamanie przed własną publicznością.
- Też byliście pewni, że po czerwonej kartce będzie łatwiej?
- Właśnie nie. Jak oczekiwania są zupełnie inne, to wkrada się nerwowość. Na pewno było za dużo niedokładności w naszej grze, dlatego tak wyglądało to spotkanie. Trzeba jednak się cieszyć, że w drugim meczu ligowym z rzędu strzeliliśmy trzy bramki, a to cenne, bo odkąd jestem w Lechii tylko raz to się zdarzyło. Są jeszcze elementy do poprawy, ale na razie cieszymy się z tego zwycięstwa, którego bardzo potrzebowaliśmy i patrzmy w przyszłość z optymizmem.
- Teraz kolejne wygrane powinny przyjść łatwiej?
- Nigdy nie jest łatwiej. Trzeba mieć pozytywne podejście. Pomimo braku zwycięstw zespół wierzył w to, że w końcu przyjdą i trzymał się tego w słabszym okresie. Zbieramy siły na kolejne wyzwanie.
Źródło: dziennikbaltycki.pl/własne