Łukasz Budziłek przed tygodniem zadebiutował w pierwszej drużynie Lechii. Teraz przed bramkarzem kolejne wyzwanie - mecz na PGE Arenie z Wisłą Kraków (piątek, 15 maja godz. 20.30).
- Jeśli spojrzymy na tę wymianę bramkarzy, która zaszła między Lechią, Legią i GKS-em Bełchatów, wydawało się, że to ja mogę na niej najwięcej zyskać. Trela zdążył kilka razy wejść do bramki, Malarz tak samo - co wydawało się prawie niemożliwe, bo Legia raczej nie zmieniała bramkarzy. Ja ciągle czekałem. W końcu doczekałem się tego meczu i jestem bardzo szczęśliwy. Wygraliśmy bardzo ważne spotkanie, pierwsze w rundzie dodatkowej, co ustawia nas w dobrej pozycji na przyszłość.
Jerzy Brzęczek zapowiedział już, że nie przewiduje zmian na pozycji bramkarza przy okazji meczu Lechia - Wisła.
- Cóż mogę powiedzieć. Cieszy mnie to, że trener darzy mnie zaufaniem i chce żebym zagrał w następnym meczu.
Łukasz Budziłek grywał do tej pory głównie w sparingach i meczach rezerw. Na PGE Arenie miał okazję bronić jedynie rzuty karne wykonywane przez kibiców w przerwie. Teraz jego rola będzie nieco inna...
- Generalnie muszę powiedzieć, że gdy na stadion przychodzi dużo ludzi i wiem, że gram dla kogoś konkretnego, że tych kibiców jest naprawdę dużo, zdecydowanie łatwiej jest mi się skoncentrować. W pierwszej lidze często miałem z tym problemy (śmiech). Głośny doping i pełne trybuny tylko mnie mobilizują. Nie paraliżuje mnie to i absoultnie nie wiąże mi rąk.
Historia spotkań z Wisłą Kraków
Różnice między pierwszą ligą, a ekstraklasą.
- Po przyjściu z GKS-u Katowice do Legii, pierwsze co zauważyłem na treningu, to bardzo duża różnica w szybkości gry. Nie ukrywam, że musiałem się do tego przez pewien czas przyzwyczajać. Tak naprawdę nie zagrałem w ekstraklasie zbyt wielu meczów, ale mam nadzieję, że za kilka tygodni będę mógł powiedzieć coś więcej na temat różnic.
Ewentualne zwycięstwo w piątek pozwoli Lechii awansować o kilka pozycji w tabeli. Piłkarze tonują jednak nastroje i nie wybiegają za bardzo w przyszłość i nie myślą jeszcze o europejskich pucharach.
- Ja uważam, że takie myślenie jest zgubne i za chwilę możemy obudzić się z ręką w nocniku. Jestem wyznawcą taktyki, że najlepiej skupiać się na najbliższym meczu i też w życiu prywatnym nigdy nie planuję sobie czegoś dalej, niż tydzień do przodu. Często właśnie przez piłkę i widzimisię trenera, który zmieniał godzinę treningu moje fajne plany legły w gruzach (śmiech).
Trudne zadanie przed Łukaszem. Podtrzymać passę bez straty gola na PGE Arenie.
- Mnie nie intetesują indywidualne rekordy. Dla mnie najważniejsze jest, by drużyna wygrywała i o to się postaramy w piątek.
Mecz Lechia - Wisła właśnie w piątek, o 20.30.
- My jesteśmy profesjonalistami, za moment przyjdzie nam grać w środę, dlatego dla nas termin meczu nie ma żadnego znaczenia. Na pewno godziny wieczorne są fajne z tego powodu, że gra się przy światłach, a to zawsze dodaje jakiegoś smaczku.