Po zakończeniu spotkania z Pogonią Szczecin informacja o odejściu Tomasza Makowskiego z Lechii przestała być w końcu tajemnicą poliszynela - gdański klub poinformował, że nie przedłuży wygasającego w czerwcu bieżącego roku kontraktu ze środkowym pomocnikiem. Czy Biało-Zieloną przygodę tego zawodnika można uznać za udaną?
Zakładając, że powinno się chwalić dzień po zachodzie słońca, należałoby stwierdzić, że nie, nie była ona udana. W rundzie wiosennej Makowski rozegrał w pierwszym zespole tylko jeden mecz, z Piastem Gliwice. Między słowami Tomasza Kaczmarka, które padały na konferencjach: przedmeczowej i pomeczowej, można było stwierdzić, że postawił w tamtym meczu na środkowego pomocnika dlatego, że na murawie w Gliwicach nie dało się do końca grać w piłkę, a w ostatecznym rozrachunku liczyły się cechy, przede wszystkim, wolicjonalne. Poza tym Makowski grał wiosną w IV-ligowych rezerwach. Aż zanadto często.
A przecież Makowski spędził w Lechii, jej juniorach, rezerwach i pierwszym zespole, prawie 7 lat. Zdobył z Lechią Puchar Polski, Superpuchar Polski, zajął z nią 3. miejsce w Ekstraklasie, zagrał 120 minut w wyjazdowym spotkaniu z Broendby, w ramach kwalifikacji Ligi Europy. Zagrał w niej 101 spotkań, strzelił 5 bramek i zaliczyć 6 asyst. Wydawało się, że będzie to piłkarz, który będzie przez lata decydował o sile Lechii, a jeśli nie, to klub chociaż zarobi na nim przyzwoite pieniądze.
Tymczasem Makowski okazał się pomocnikiem skrojonym idealnie pod styl Piotra Stokowca. Wprowadzony do pierwszego zespołu w drugiej połowie rundy jesiennej sezonu 2018/2019, już po kilku tygodniach od debiutu, który miał miejsce w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec, wygranym w Gdańsku 4:0, stał się podstawowym graczem Lechii. W sezonie 2019/2020 prezentował się bardzo solidnie, często będąc jednym z najlepszych zawodników na boisku.
Kryzys przyszedł w sezonie 2020/2021. Z tym, że trudno jest zdefiniować kryzys w przypadku 21-letniego piłkarza. Trudno było obiektywnie stwierdzić, czy Tomek gra w Biało-Zielonych słabiej niż rok i dwa wcześniej, czy też po prostu przestał się rozwijać. W najlepszym fragmencie tamtego sezonu (13 punktów na 15 możliwych na przełomie lutego i marca), Makowski rozegrał 16 minut na 450 możliwych.
Trzeba jednak zauważyć, że Makowski kończący się w weekend sezon rozpoczął jako podstawowy zawodnik Lechii i prezentował się zdecydowanie solidniej niż w poprzednim. Potem jednak Gdańsk opuścił Piotr Stokowiec, a nowy szkoleniowiec Biało-Zielonych, Tomasz Kaczmarek, przestał stawiać na Tomka, już w rundzie jesiennej ograniczając jego występy na boisku, a wiosną już praktycznie odsuwając go od pierwszego zespołu.
Nie ma wątpliwości, że przyjście Tomasza Kaczmarka do zespołu spowodowało, że Makowski odchodzi z Lechii na koniec tego sezonu za darmo, ale trzeba zauważyć, że już poprzedni rok w jego wykonaniu był w Biało-Zielonych barwach bardzo przeciętny.
Nie ma wątpliwości, że Tomek jest niesamowicie solidnym zawodnikiem. Jego cechy wolicjonalne, waleczność, zaangażowanie, organizacja gry, umiejętności taktyczne stoją na wysokim poziomie. Problem polega jednak na tym, że trener Kaczmarek ponad te wszystkie cechy przekłada te czysto piłkarskie i techniczne. Dlatego też w jego zespole tak ważną rolę w środku pola pełnią Jakub Kałuziński i Ilkay Durmus, więcej minut dostaje Egzon Kryeziu. Z tego samego powodu nie tak już mocną pozycję w drużynie ma Jarosław Kubicki. Podobnie zmiana trenera momentalnie, z tym, że pozytywnie, podziałała na Macieja Gajosa. Makowski jest od tych piłkarzy po prostu słabszy piłkarsko, choć wielu z nich nie ma tych cech, które wyróżniają zawodnika, który odchodzi z Lechii.
Mówi się, że Makowskim jest zainteresowany łódzki Widzew oraz Zagłębie Lubin, prowadzone przez Piotra Stokowca. Możliwe, że piłkarz opuści kraj, zimą był przecież zainteresowany nim turecki Sivasspor.
Szkoda, że ta przygoda skończyła się tak, jak się skończyła, ale wydaje się, że Makowskiego w Gdańsku będziemy wspominać z sentymentem, ale i świadomością, że jego Biało-Zielona przygoda mogła być bardziej udana.