lechia

Jeszcze kilka lat temu Traore był w piłkarskim raju. Grał z powodzeniem przeciwko takim piłkarzom jak John Terry, Didier Drogba czy Frank Lampard. To po remisie jego drużyny z Chelsea Londyn zwolniony został "The Special One". Niedługo po tym Traore znalazł się w piekle. Dzisiaj jest zawodnikiem Lechii i znowu ma szansę nie tylko być na szczycie, ale również być szczęśliwym, a chyba głównie na tym mu zależy.

We wrześniu 2007 dzięki jego grze, a także innych zawodników Rosenborga pochodzących z WKS: Yssoufa Kone i Didiera Konana Ya, Norwegowie wywieźli punkt z Londynu. To był historyczny mecz Ligi Mistrzów. Tuż po nim Roman Abramowicz zwolnił Jose Mourinho. Najwięcej szumu zrobiło się wokół Traore - piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej ogrywał Johna Terry'ego i Alexa. Przed kolejnym meczem LM chwalił go trener Schalke Mirko Slomka. W listopadzie magazyn „World Soccer" umieścił Afrykańczyka na liście 50. największych talentów świata. Do Trondheim zaczęli przylatywać dziennikarze, a zaciekawiona angielska telewizja Setanta Sport zrealizowała dokument o trzech Afrykańczykach z Rosenborga. Wkrótce nadszedł dobry mecz z Valencią... Kto wówczas mógł przypuszczać, że trzy lata później Traore trzeba będzie szukać na piłkarskiej pustyni czyli w Polsce?

Sława

Jego umiejętności techniczne, drybling, mocny strzał skupiały na nim uwagę już wtedy, gdy grał w Raji Casablanca. Prezydent traktował Traore jak własnego syna i nie chciał sprzedać, gdy arabscy szejkowie z Abu Dabi oferowali góry złota. Argentyńczyk Oskar Fullone odmówił nawet wyjścia na pierwszą konferencję jako trener Raji, żądając spotkania z Traore i deklaracji, że skrzydłowy nie zostanie sprzedany do Emiratów Arabskich. To, co wydarzyło się w Europie, przerosło jednak oczekiwania Traore.

- Norwegowie po meczach w Lidze Mistrzów zaczęli się koncentrować na wszystkim co robię na boisku i poza nim. Ciągle utwierdzali mnie w przekonaniu, że jestem za dobry na ich ligę, wymieniali kto przyjeżdża mnie oglądać - Traore nie potrafił udźwignąć ciężaru sławy. Nagle stał się też rozpoznawalny w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Nie zachował ostrożności w czasie pierwszej wizyty w Abidżanie.

- Stałem się ofiarą brutalnego napadu. Kilku oprychów śledziło mnie i ograbiło, gdy wizytowałem akademię piłkarską. Jeden z nich wycelował we mnie pistolet. Wyjął kulę, pokazał mi ją, szeptał do ucha: „Zabiję cię, jeśli nie dasz więcej". Oddałem mu kilkaset norweskich koron, telefon i zegarek. Był wściekły, że nie mam więcej. Trzy razy uderzył mnie kolbą w głowę. Byłem przerażony. Po godzinie uciekli. Wtedy zacząłem się zastanawiać, czy tak naprawdę potrzebuję tego całego zamieszania - przyznaje.

Po powrocie został wybrany najlepszym młodym zawodnikiem ligi, zainteresowana transferem była Valencia i Santander. Rosenborg w styczniu 2008 roku nie chciał jednak pozbywać się swojego asa.
- Wyprowadziło mnie to z równowagi, bo są miejsca, w których można grać i przez cztery lata, ale nie w Norwegii... W Trondheim zimą słońce świeci może ze trzy tygodnie w roku. Bywało tak, że na treningu nie czułem nóg, coraz trudniej było mi wyjść z domu. Co gorsza, w trakcie jednego ze spotkań doznałem kontuzji pleców. Miałem wyjechać, a siedziałem w domu. Wpadałem powoli w depresję. Wszystko przestało się układać, zacząłem odpuszczać...

Skreślony
Traore pogorszył swoją sytuację, gdy w trakcie jednego z treningów wdał się w bójkę z kolegą z drużyny. Uderzył Oyvinda Storflora, który wcześniej brutalnie go sfaulował.
- Straciliśmy panowanie nad sobą, poszarpaliśmy się - przyznaje Storflor. - Abdou został odsunięty od zespołu.

Wszystkim jednak umknęło, że Traore nie był sobą od wielu miesięcy. Pojawił się nowy trener - Szwed Erik Hamren dziś selekcjoner reprezentacji „Trzech Koron", który chciał zrobić z lewoskrzydłowego Traore lewego obrońcę.

- Abdou protestował. To była dla nas trudna sytuacja. Uważaliśmy, że na tej pozycji radzi sobie naprawdę dobrze - przypomina sobie Trond Henriksen, poprzedni szkoleniowiec Rosenborga, dziś asystent.
- Hamren myślał tylko o defensywie - Traore sylabizuje to słowo z pogardą. - Jestem ofensywnym piłkarzem, moich umiejętności nie można zmienić. Wtedy zacząłem mówić głośno, że w Rosenborgu marnują mój talent i czas.

Afrykańczyk czuł coraz większą niechęć do piłki. Stracił miejsce w składzie. Chciał odejść. Nieważne gdzie.
- Tydzień przed zamknięciem zimowego okna transferowego nadeszła oferta z Wisły Kraków - przyznaje Erik Hoftun, dyrektor sportowy Rosenborga. - Klub z Polski zaoferował 300 tysięcy euro, ale nie mogliśmy przyjąć tej oferty. Uznaliśmy, że Traore jest wart więcej.

- To był skandal. Hoftun zadzwonił do mnie o 23.30 w ostatnim dniu okienka, budząc mnie ze snu. Oferta leżała w klubie od tygodnia. Nie grałem. Do końca kontraktu zostało mi 10 miesięcy, a on czekał na ostatnie pół godziny okienka, by mi o tym powiedzieć: „Nie sprzedamy cię, bla, bla, bla". Dla mnie było oczywiste, że chodziło im tylko o to, aby mnie wkurwić. Spytałem: „Czemu mnie nie puścicie?" Cisza.

Bunt
Traore zaczął wówczas zdawać sobie sprawę, że w Trondheim nikt już nie pamięta o jego meczach w Champions League, nagrodach i sławie. Nie było dla niego przyszłości. Wszystkie sygnały odbierał jako złośliwość pracowników klubu, zaczął więc swój bunt.
- Przyznaję, że mieliśmy pewien incydent - potwierdza Erik Hoftun. - W trakcie obozu w Hiszpanii spóźniał się po 15 minut na każdy trening. W końcu w ogóle nie przyszedł.

- Powiedziałem dyrektorowi: „Nie przychodzę na treningi". Mój dalszy pobyt w tym klubie nie miał sensu - Traore przywołuje formę protestu. Pewnego dnia po prostu został w domu.
- Żona robiła wszystko, żeby przekonać mnie do powrotu. Dzwonili do mnie pracownicy klubu. Co robiłem? Odrzucałem wszystkie połączenia. To był bunt. Chciałem zrobić wszystko byle tylko pokazać im, że jestem poważnie wkurwiony. Początek w Rosenborgu był bardzo ciekawym doświadczeniem, ale później... Każdą moją próbę dyskusji puentowano słowami: „Przestań. Niedługo zaczniesz grać". Byłem oszukiwany przez Hamrena. Mówił mi, że jestem najlepszy na treningu, gdy przychodził mecz lądowałem na ławce.
Po dwóch dniach powrócił, ale groził, że w każdej chwili może się spakować i wrócić do Abidżanu. Konflikt narastał. Gdyby Traore wszczął swój bunt w czasach legendarnego i słynącego z surowości trenera Nilsa Arne Eggena, na drugi dzień nie byłoby go w klubie. Eggen, twórca potęgi Rosenborga w latach 90., wpajał wszystkim, że najważniejsza jest dyscyplina. Hoftun, kapitan tamtej kultowej ekipy, nie był w stanie poradzić sobie z czupurnym Afrykaninem. A Traore łamał coraz więcej zasad.

- Milczałem, gdy trener chciał się ze mną przywitać. Skoro mnie nie szanowali, czemu ja miałbym to robić? Szacunek to sprawa obustronna - przekonuje. Wówczas otrzymał pomoc od klubowego psychologa. Po wyjeździe Kone i Konana Ya doskwierała mu samotność. Przeszkadzało, że nie ma znajomych w Trondheim. Psycholog kazał mu oddzielić życie osobiste od problemów w klubie.

Wybawienie
- Hamren wezwał mnie przed meczem towarzyskim z Lechem Poznań (czerwiec 2010 - red). Powiedział: „Zaczniesz od początku". Skończyło się jak zwykle. Wszedłem na 27 minut jako lewy obrońca. Później próbował się tłumaczyć, opowiadał jakieś dyrdymały. Nie wahał się zatrzymać mnie na siłę, gdy zainteresował się mną jeden z niemieckich klubów. Miałem jechać do Niemiec na testy, ale odradził mi to trener. Powiedział: „Daj spokój, zagrasz w meczu ligowym, tu cię obejrzą". Rozgrzewałem się przez 75 minut.... To był koniec. Miałem dość Rosenborga, Trondheim i Norwegii. Czułem się jak więzień. Po meczu trener chciał podać mi rękę, ale ja potraktowałem go jak powietrze. Nie mogłem na niego patrzeć - mówi Traore. Pod koniec sierpnia, cztery miesiące przed końcem kontraktu, za 100 tysięcy euro ostatecznie puszczono go do Lechii.

- Może czuć się rozżalony, ale Traore po prostu przegrał rywalizację w zespole. Rosenborg to klub aspirujący do Ligi Mistrzów, a on odkąd w niej zagrał, nie prezentował się tak, jak chcieliśmy. Nie był w stanie zrobić kolejnego kroku - ocenia Hoftun, dla którego Traore jest kolejnym młodym Afrykańczykiem, który nie był w stanie poradzić sobie z chłodem i kulturą.

Trener Henriksen ucina: - Gdyby mentalnie był gotowy, to by grał. Koniec tematu
- Na początku inspirował ludzi, lecz pod koniec działacze zarzucali mu, że ma nadwagę, że się poddał i nie walczy. Widział jednak, że cokolwiek by nie zrobił, i tak siedział na ławce. Prawda jest taka, że ludziom w Rosenborgu nie udało się wykrzesać z niego to, co najlepsze - mówi dziennikarz Knut Espen Svegaarden.
Wszystkich bohaterów dokumentu Setanty Sport dopadła w Trondehim podobna przypadłość - błyszczeli na europejskich boiskach, zamarzali w lidze norweskiej. Traore wyszedł najgorzej. Kone powrócił do Ligi Mistrzów w barwach Cluju, a Konan Ya strzela gole w Bundeslidze dla Hannoveru.

- Wszyscy byliśmy źle traktowani. Konan Ya nie grałby w Rosenborgu nawet gdyby miał dziesięć nóg. Kone zaczęli dawać szansę po dwóch i pół roku treningów. Czy to nie śmieszne? Kone powiedział mi: „Przygotuj się. To samo przytrafi się tobie". Następny raz będę wiedział, jak się zachować - mówi Traore i zaczyna kręcić nosem pytany, czemu w meczu z Legią trener Kafarski zdjął go w 60. minucie...

Przemysław Zych

Źródło: sports.pl / własne