Powiedzieć, że Lechia skompromitowała się w Grodzisku, to jak nie powiedzieć nic. Biało-Zieloni w fatalnym stylu pożegnali się z Pucharem Polski. Ten mecz dał odpowiedzi na kilka pytań i pokazał, że sytuacja kadrowa Lechii jest po prostu słaba.

Jeszcze w doliczonym czasie gry drugiej połowy wydawało się, że Lechia spokojnie zamelduje się w II rundzie Pucharu Polski. Nic bardziej mylnego. Gdańszczanie popełnili koszmarny błąd w defensywie i gospodarze doprowadzili do dogrywki. Ta nie przyniosła rozstrzygnięcia. W rzutach karnych zawiedli Bujar Pllana i Bohdan Wjunnyk. Lechia pożegnała się z Pucharem Polski, a mecz obnażył słabości drużyny.

Chcę bardzo przeprosić kibiców, tych którzy tu przyjechali i tych, którzy oglądali mecz w telewizji. Był to najsłabszy występ Lechii pod moim dowodzeniem. Wstydliwa porażka i wstydliwe zachowania, które nie przystoją drużynie ekstraklasowej, chociaż przestrzegaliśmy zawodników przed różnymi zachowaniami. Nie udźwignęliśmy ciężaru, bo najwidoczniej dla nas był to ciężar - mówił po spotkaniu Szymon Grabowski.

Sztab zdecydował się przemeblować niemal cały skład. W porównaniu do meczu w Białymstoku obejrzeliśmy dziewięciu nowych zawodników. Z galowego składu zagrali tylko Dominik Piła i Bohdan Wjunnyk, a więc piłkarze z pozycji, które nie zostały latem wzmocnione. Mimo że w klubie zapewniano, że prawy obrońca i napastnik do Lechii przyjdą. Ale o transferach za moment. Sportowo piłkarze, którzy pojawili się na boisku, nie dojechali. Tomasz Neugebauer? Rozczarowanie. Andrei Chindris i Loup Diwan Gueho? Dramat. Bułeca? On w ogóle był na boisku? Możnaby tak pisać o każdym, kto pojawił się na boisku w Grodzisku. No może poza Bogdanem Sarnawskim. Ukrainiec bronił w miarę pewnie, w pierwszej połowie obronił rzut karny, podobnie jak w serii jedenastek. Ale to tylko malutki pozytyw. Podkreślmy też, że Biało-Zieloni wyglądali bardzo źle fizycznie.

Drugoligowa Pogoń obnażyła słabość sportową Lechistów. Dodatkowo spotkanie potwierdziło, że Lechii kadra (a przynajmniej rezerwowi) jest słaba. A mówimy o drużynie, która wróciła do Ekstraklasy i powinna zostać wzmocniona. Powinna, ale nie została. Kluczowe pozycje nie zostały wzmocnione, obrońcy prezentują się fatalnie, a na skrzydle nie ma zmienników dla Meny i Chłania, którzy zresztą we wtorek nie zagrali. W ich miejsce oglądaliśmy Kacpra Sezonienko i Louisa d'Arrigo - ten drugi zagrał nie na swojej pozycji, jednak zdobył gola. Chłań ma być do dyspozycji sztabu w piątek, ale nieco gorzej ma się sytuacja z Camilo Meną. Kolumbijczyk wrócił mocno poobijany z Białegostoku i ma mocno opuchnięte kolano. Mamy jednak nadzieję, że to nic poważnego bo Lechia potrzebuje Camilo Meny na skrzydle.

Szymon Grabowski, tak jak krawiec, szyje z materiału, jaki posiada. Niestety latem nie dostał solidnych posiłków i musi radzić sobie tymi zawodnikami. Na meczu w Grodzisku obecni byli najważniejsi ludzie Lechii - Paolo Urfer i Jakub Chodorowski. Mamy nadzieję, że wyciągnęli również takie same wnioski. I choć ostatnio Jakub Chodorowski mówił na łamach Trójmiasto.pl, że ocenia okno na 4+, to naszym zdaniem jest to ocena mocno zawyżona. Inna sprawa to pusta klubowa kasa. Pewnie i ona miała wpływ na słabe okno transferowe.

Przed Lechią teraz dwa dni przerwy w graniu. W piątek do Gdańska przyjedzie Widzew. Początek o 20.30.

źródło: własne