Marek Jóźwiak uważa, że decyzja o rozstaniu z Brzęczkiem była zbyt pochopna i podyktowana emocjami.
Lechia wkrótce ogłosi nazwisko nowego trenera. Będzie to już czwarty szkoleniowiec biało-zielonych w tym sezonie.
– Chcemy trenera, który nie stawia klubu w niezręcznej sytuacji, kiedy neguje umiejętności piłkarzy, publicznie ich krytykując. Takim zachowaniem podpisuje na siebie wyrok – mówi Marek Jóźwiak. – Współpraca trener – piłkarze powinna polegać na wzajemnej symbiozie. Zawodnicy powinni czuć szacunek wobec trenera. I znać granice, której przekroczyć nie można. Nie mogą sobie pozwolić na coś więcej względem szkoleniowca. Czasami traktowanie piłkarzy lekką ręką jest zgubne. Najgorsze, kiedy role w zespole się odwracają. Łatwo potem stracić szatnię – zastrzega menedżer pierwszego zespołu i szef skautingu Lechii.
Z buntem szatni spotkał się w Lechii Thomas von Heesen. Niemiec miał cięty język. Oberwało się m.in. Sławomirowi Peszce, Michałowi Makowi czy Milosowi Krasiciowi. Co innego jego poprzednik Jerzy Brzęczek. – Jurek dobrze dogadywał się z zespołem. W pewnym momencie jednak gdzieś to wszystko się zatraciło. Ciężko jest wejść w skórę trenera, będąc wcześniej piłkarzem – komentuje Jóźwiak.
Czytaj więcej. Cały artykuł znajdziesz tu
Z perspektywy czasu menedżer Lechii żałuje, że Brzęczkowi nie dane było dłużej popracować w Gdańsku. – Z mojego punktu widzenia zastanowiłbym się nad kontynuacją pracy z Jurkiem. Niepotrzebnie kierowaliśmy się emocjami. Chciałbym, żeby teraz decyzje były podejmowane po głębokich przemyśleniach - tłumaczy Jóźwiak.
Brzęczek prowadził Lechię w siedmiu meczach. W tym czasie biało-zieloni zdobyli siedem punktów. Identyczną średnią miał von Heesen. Dawid Banaczek wygrał dwa z trzech meczów (1:0 ze Śląskiem Wrocław i 2:0 z Wisłą Kraków). Nowy trener Lechii będzie musiał nie tylko zapanować nad szatnią, co sprawić, aby zespół zaczął regularnie punktować.
Źródło: przegladsportowy.pl/własne