W sobotę 13 stycznia o godzinie 12 Lechia Gdańsk rozegra pierwszy mecz w 2024 roku z Chojniczanką Chojnice, której od 24 listopada 2022 roku szkoleniowcem jest doskonale znany kibicom Biało-Zielonych Krzysztof Brede. Dla 43-latka jest to druga kadencja w klubie z Chojnic, bowiem prowadził ją w latach 2017-18 i był z nią bardzo blisko awansu do Ekstraklasy.
Dla Krzysztofa Brede Chojniczanka jest jednym z najważniejszych klubów w karierze szkoleniowej, bowiem w klubie z Chojnic zaczynał swoją karierę trenerską. Popularny „Heniu” z Chojniczanką awansował prawie do Ekstraklasy, osiągając tym samym najlepszy wynik w historii klubu, oraz spadł z nią do II Ligi, a teraz próbuje ją odbudować. Obecnie Chluba Grodu Tura rundę jesienną zakończyła na piątej lokacie z dorobkiem 30 punktów i ma szanse na awans do Fortuna I Ligi.
Uczeń „Bobo” Kaczmarka i Michała Probierza idzie na własną rękę
Krzysztof Brede swoją karierę trenerską rozpoczął w 2011 roku, zostając grającym asystentem rezerw Lechii Gdańsk i pełnił tę funkcję przez rok. Po zakończeniu kariery piłkarskiej (poza Lechią występował jeszcze m.in. w Lechu Poznań, Arce Gdynia czy Olimpii Grudziądz) w latach 2012-14 był asystentem pierwszej drużyny, tym samym ucząc się fachu trenerskiego od Bogusława Kaczmarka oraz Michała Probierza. Z przyszłym selekcjonerem reprezentacji Polski współpracował także w Jagiellonii Białystok i w tym okresie białostoczanie w 2015 roku zajęli 3. miejsce w Ekstraklasie, a dwa lata później zostali wicemistrzami kraju. Ciekawostką jest to, że „Heniu” w wicemistrzostwie Jagi miał większy udział niż w zajęciu 3. miejsca, bowiem 12 grudnia 2016 roku w wyjazdowym meczu z Arką Gdynia zastępował zawieszonego za kartki swojego mistrza i na dodatek wygrał ten mecz 3:2. Po zakończeniu sezonu 2016/17 Michał Probierz odszedł do Cracovii, więc Krzysztof Brede uznał, że czas pójść na własną rękę i 10 czerwca 2017 roku został szkoleniowcem Chojniczanki Chojnice.
W poprzednim sezonie zespół z Chojnic zakończył rozgrywki Nice I Ligi na piątej lokacie w tabeli z dorobkiem 56 punktów, mając zaledwie dwa punkty straty do wicelidera Górnika Zabrze, który awansował rzutem na taśmę do Ekstraklasy i był o włos od awansu. Należy pamiętać, że w tym okresie nie było baraży o awans do Ekstraklasy, a tylko dwa najlepsze zespoły uzyskiwały promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej. W tym okresie Chojniczanka dysponowała piekielnie mocnym zespołem, bowiem w jej składzie znajdowali się piłkarze z doświadczeniem w najwyższej klasie rozgrywkowej tacy jak Jakub Bąk, Krzysztof Danielewicz, Rafał Grzelak, Radosław Janukiewicz, Piotr Kieruzel, Wojciech Lisowski, Tomasz Mikołajczak, Przemysław Pietruszka, Andrzej Rybski, Hubert Wołąkiewicz, Sebastian Steblecki, Paweł Zawistowski oraz młodzi zawodnicy do których zaliczali się wtedy wychowanek klubu Jacek Podgórski, Dominik Jończy, Krzysztof Drzazga, wypożyczony z Lechii Gdańsk Karol Fila czy Oskar Paprzycki.
Jednak gwiazdozbiór prowadzony przez Krzysztofa Brede na początku zaliczył lekki falstart w lidze. Na inaugurację sezonu 2017/18 Chojniczanka uległa na wyjeździe z ówczesnym beniaminkiem Puszczą Niepołomice 0:2. Jak się później okazało był to wypadek przy pracy, bowiem podopieczni Krzysztofa Brede wygrali trzy spotkania z rzędu, w ostatnim rozgromili u siebie aż 4:0 Podbeskidzie Bielsko-Biała. Porażka przyszła w 5. kolejce Nice I Ligi w szlagierze z GKS-em Katowice (0:1), z kolei następny mecz zakończył się wygraną w dramatycznych okolicznościach z Ruchem Chorzów 4:3, a do 90. minuty Chojniczanka prowadziła 3:1! Po porażce 1:2 z Odrą w Opolu podopieczni Krzysztofa Brede zaliczyli serię sześciu meczów bez porażki w lidze (m.in. zwycięstwa 3:0 z GKS-em Tychy oraz Zagłębiem Sosnowiec 3:1), dzięki czemu wskoczyli na fotel lidera i pojawiły się realne szanse na awans w przyszłym sezonie. Tę dobrą passę przerwała Pogoń Siedlce, która wygrała w Chojnicach 2:0. Ostatnie 5 meczów rundy jesiennej Chluba Grodu Tura nie przegrała, z czego dwa wygrała i trzy zremisowała. Rundę jesienną Chojniczanka zakończyła na pozycji lidera z dorobkiem 35 punktów po 19 meczach, mając jeden punkt przewagi nad drugą Odrą Opole i trzy oczka więcej od Rakowa Częstochowa. W odwodzie znajdowały się jeszcze Miedź Legnica, Stal Mielec, Chrobry Głogów, Wigry Suwałki, GKS Katowice czy Zagłębie Sosnowiec, więc runda wiosenna zapowiadała się bardzo ciekawie i to pokazywało tylko, że I liga była bardzo wyrównana. Zanim przejdziemy do rundy wiosennej, warto dodać, że podopieczni Krzysztofa Brede zaszli do ćwierćfinału Pucharu Polski, odpadając z Górnikiem Zabrze (w dwumeczu 1:6).
Początek rundy wiosennej rozpoczął się całkiem skromnie, czyli od sześciu punktów w czterech meczach i jednocześnie przedłużenia dziewięciu spotkań bez porażki. Z drugiej strony warto wspomnieć o tym, iż w kwietniu 2018 roku mecze ligowe odbywały się co cztery dni. Potem Chojniczanka grała w kratkę i był moment, że spadła z pozycji lidera na 6. miejsce, co komplikowało jej szanse na historyczny awans do najwyższej klasy rozgrywkowej oraz była w niełatwej sytuacji. Pierwszy sygnał ostrzegawczy pojawił się 14 kwietnia 2018 roku, kiedy podopieczni Krzysztofa Brede przegrali u siebie 0:2 z Zagłębiem Sosnowiec. Natomiast drugiej szansy już nie było 27 maja 2018 roku, kiedy Chojniczanka przegrała w delegacji z Miedzią aż 1:5 i straciła jakiekolwiek szanse na awans. Na dodatek Krzysztof Brede i jego podopieczni musieli oglądać radość całej Legnicy z premierowego awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej, a grono beniaminków na sezon 2018/19 Ekstraklasy uzupełniło Zagłębie Sosnowiec, które miesiąc wcześniej plasowało się na… 8. miejscu. Na otarcie łez 3 czerwca Chojniczanka rozgromiła w derbowym starciu Bytovię Bytów 4:0 i zakończyła sezon 2017/18 na 3. miejscu, co było jej najlepszym wynikiem w historii. Pomimo historycznego wyniku wygasający kontrakt Krzysztofa Brede nie został przedłużony i na konferencji pomeczowej przeżywał brak awansu. - Nie udało się osiągnąć tego celu, o którym marzyliśmy. Musimy pamiętać, że to był cel-marzenie dla Chojnic. To nie był cel, który był ot tak do zrobienia. To był po prostu cel-marzenie. Tych marzeń nie udało nam się zrealizować. Myślę, że to historyczne trzecie miejsce dla Chojnic jest też w pewnym sensie spełnieniem pracy w Chojnicach, ale po części.
Następna stacja: Bielsko-Biała
Co nie udało się z Chojniczanką, udało się z Podbeskidziem, a mianowicie awansować do Ekstraklasy, jednak o tym za chwilę. Krzysztof Brede równo dwa tygodnie po odejściu z Chojniczanki przejął Podbeskidzie, które zajęło 9. miejsce i miał to być sezon przejściowy. I tak właśnie było, bowiem sezon 2018/19 zespół prowadzony przez Krzysztofa Brede zakończył o trzy pozycje wyżej niż poprzedni, co dawało nadzieję na lepsze czasy.
W sezonie 2019/20 „Górale” prezentowali całkiem niezłą dyspozycję i rundę jesienną zakończyli na ostatnim stopniu podium z dorobkiem 37 punktów (20 meczów), tracąc jedno oczko do drugiej Stali Mielec oraz trzy do liderującej Warty Poznań. Od tych rozgrywek miejsca 3-6 dawały prawo do gry w barażach o Ekstraklasę. Rundę wiosenną podopieczni Krzysztofa Brede rozpoczęli od wysokiego C, wygrywając 4:0 z Wigrami Suwałki oraz 2:0 z Wartą Poznań i awansowali na pozycję lidera po 22. kolejkach. Właśnie wtedy rozgrywki przerwano z powodu pandemii koronawirusa i wznowiono je dopiero w czerwcu. Niecała trzymiesięczna przerwa mogła rozproszyć lub pomóc graczom Podbeskidzia. Okazało się, że to drugie, bowiem Podbeskidzie grało jeszcze lepiej i przez 12 spotkań było niepokonane (8 zwycięstw i 4 remisy). Awans Podbeskidzia po czterech latach do Ekstraklasy stał się faktem 15 lipca, kiedy pokonało Odrę Opole 4:3 i Krzysztof Brede wraz ze swoimi podopiecznymi mógł celebrować swój pierwszy sukces w roli szkoleniowca. Warto też oddać, że „Górale” w 17 meczach u siebie wygrali 13 razy i po dwukrotnie zremisowali oraz przegrali. Po wspomnianym meczu z Odrą jeszcze na murawie Krzysztof Brede w rozmowie z Polsatem Sport chwalił swoich podopiecznych m.in. za ofensywny styl. - Jestem dumny z tej drużyny, choć nie raz w przerwie musiałem rozwalić kilka tablic. Używałem niecenzuralnych słów. Szczególnie po meczu w Tychach (1:1) powiedziałem, co mnie boli i mi się nie podoba. Mimo że mieliśmy 66 procent posiadania piłki, to nie było w tym polotu i zaangażowania. Jednak częściej było widzieliśmy Podbeskidzie, które chciałbym zawsze oglądać. Grające ofensywnie i umiejące się pozbierać po stracie piłki. Myślę, że kibice tego właśnie oczekują.
Natomiast tym samym sezonie Chojniczanka po raz pierwszy od siedmiu lat spadła do II ligi.
Jak wiadomo Ekstraklasa oraz jej zaplecze to dwa inne światy i o tym bardzo szybko przekonał się Krzysztof Brede wspólnie ze swoimi podopiecznymi. W pierwszych pięciu kolejkach pomimo przyjemnego dla oka stylu gry Podbeskidzie miało na koncie zaledwie dwa punkty, a w ostatnim z tych spotkań zostali przegrali na wyjeździe z Lechią Gdańsk aż 0:4. Wygrać udało się w 6. kolejce ze Stalą Mielec 1:0 w Bielsku-Białej. Po dwóch porażkach z rzędu Podbeskidzie wygrało 2:1 z Zagłębiem Lubin także u siebie i znajdowało się na 14. miejscu. Po remisie 1:1 z Pogonią Szczecin nadeszły kolejne przegrane i czara goryczy przelała się 11 grudnia 2020 roku. Tego dnia Podbeskidzie doznało dotkliwej porażki u siebie z Piastem Gliwice aż 0:5 i Krzysztof Brede został zwolniony, na domiar złego „Górale” spadli na ostatnie miejsce w tabeli. Kolejkę wcześniej zostali rozgromieni w pamiętnym meczu z Lechem w Poznaniu 0:4, kiedy szkoleniowiec Kolejorza wystawił pierwszy garnitur na Podbeskidzie zamiast na Benfikę…
Ostatecznie Podbeskidzie już za kadencji Roberta Kasperczyka spadło z Ekstraklasy jako jedyna drużyna (w następnym sezonie Ekstraklasa liczyła 18 drużyn).
Powrót do Chojniczanki
Po zwolnieniu z Podbeskidzia Krzysztof Brede nie narzekał na brak ofert. Zainteresowanie jego usługami wykazywały takie kluby jak Miedź Legnica, Ruch Chorzów, Widzew Łódź, a nawet bogata Wieczysta Kraków. Ponadto Krzysztof Brede mógł wrócić do ukochanego klubu w roli Akademii Piłkarskiej, jednak jego największym marzeniem do dzisiaj jest zostać trenerem Biało-Zielonych, co jeszcze się nie udało. Po niespełna dwóch latach przerwy, a konkretnie 24 listopada 2022 roku popularny „Heniu” został ponownie trenerem Chojniczanki.
✍ 💥 𝗞𝗥𝗭𝗬𝗦𝗭𝗧𝗢𝗙 𝗕𝗥𝗘𝗗𝗘 𝗧𝗥𝗘𝗡𝗘𝗥𝗘𝗠 𝗖𝗛𝗢𝗝𝗡𝗜𝗖𝗭𝗔𝗡𝗞𝗜 💥
— Chojniczanka (@ChojniczankaMKS) November 24, 2022
Szkoleniowiec z którym nasz klub osiągnął najlepszy wynik w historii, podpisał półtoraroczną umowę. Trenerze, witamy ponownie w Chojniczance i życzymy powodzenia!
🔗https://t.co/aZ7TnER9E5 pic.twitter.com/pLykxFLYGq
Tym razem sytuacja zespołu z Chojnic była znacznie gorsza niż kiedy Brede go po raz pierwszy objął, bowiem po rundzie jesiennej zajmował przedostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem 15 punktów i był zamieszany w walkę o utrzymanie. Sytuacja nie była dobra, ale też nie dramatyczna, bo tyle samo punktów miały na koncie szesnasta Skra Częstochowa oraz znajdująca się jedną pozycję wyżej Odra Opole, a Resovia zajmowała 14. miejsce z dorobkiem 17 punktów. W pierwszym meczu rundy wiosennej sezonu 2022/23 Chojniczanka podejmowała u siebie bezpośredniego rywala w batalii o utrzymanie Skrę Częstochowa i mecz wygrali gospodarze 2:0, co dało im awans na bezpieczną pozycję. Po tym spotkaniu zespół Krzysztofa Brede zamiast pójść za ciosem, to wpadł w gigantyczny dołek formy, prezentując się fatalnie. Chojniczanka nie wygrała przez dziesięć kolejnych spotkań i udało jej się to dopiero w 30. kolejce także z walczącą o utrzymanie z Sandecją Nowy Sącz. 15 maja było już po wszystkim, bowiem spadek Chojniczanki do II ligi został przypieczętowany po porażce 1:3 z Resovią w Rzeszowie. Ostatecznie Chojniczanka zakończyła ten sezon na przedostatnim miejscu, czyli na takiej, kiedy do Chojnic wrócił Krzysztof Brede i z tą różnicą, że do piętnastej Odry Opole tracili aż 10 punktów. Natomiast Krzysztof Brede nie pomógł w utrzymaniu zespołu i była to bardzo nieudana kadencja, w 16 meczach 42-latek odniósł zaledwie 2 zwycięstwa… Pomimo tego zamiast zwolnienia zarząd postanowił dać mu drugą szansę.
#nowaTURa - z takim hasztagiem w klubowych mediach społecznościowych do bieżącego sezonu przystępował Chojniczanka. Po nazwie można się domyślić, że w klubie zaszły duże zmiany kadrowe, bowiem z drużyny odeszło ponad 20 zawodników i mniej więcej podobna liczba piłkarzy dołączyła do klubu. Wspomniany brak zgrania było widać na początku sezonu, kiedy w pierwszych 8 spotkaniach sezonu Chojniczanka wygrała tylko raz i z dorobkiem zaledwie 6 punktów zajmowała 16. miejsce w tabeli II ligi. Przełamać się udało na wyjeździe z KKS-em Kalisz (1:0), a w następnym meczu podopieczni Krzysztofa Brede w derbowym starciu ośmieszyli u siebie Radunię Stężyca, ogrywając ją aż 5:1. Potem udało się wyśrubować serię czterech wygranych z rzędu oraz serię ośmiu spotkań bez porażki. Rozpędzona Chojniczanka została zatrzymana na własnym terenie przez Pogoń Siedlce (1:2), a potem przegrała w takich samych rozmiarach w Elblągu z miejscową Olimpią. Po chwilowej zadyszce Krzysztof Brede i jego zawodnicy wrócili na dobre tory, będąc niepokonanym przez trzy spotkania. W ostatnim meczu rundy jesiennej Chojniczanka po emocjonującym spotkaniu ograła rezerwy ŁKS-u 3:2 i zakończyła rundę jesienną na 5. miejscu z dorobkiem 30 punktów, mając cztery punkty straty do drugiego KKS-u Kalisz oraz siedem do liderującej Kotwicy Kołobrzeg. Warto wspomnieć, że w kadrze są zawodnicy pamiętający historyczny sezon 2017/18 dla Chojniczanki, a konkretnie Tomasz Boczek, Piotr Krecki, Tomasz Mikołajczak i Oskar Paprzycki.
Po średnim początku sezonu w wykonaniu Chojniczanki Chojnice zrealizowanie celu, jakim jest powrót na zaplecze Ekstraklasy jest bardziej możliwe niż to miało miejsce we wrześniu, kiedy zespół zajmował trzecie miejsce, tyle że od końca. W awansie ma pomóc Marek Zieńczuk, który będzie pełnił funkcję asystenta Krzysztofa Brede, a jak wiemy, obaj Panowie bardzo dobrze się ze sobą znają. Miejmy nadzieję, że współpraca duetu Brede-Zieńczuk w Chojniczance zaprocentuje i kto wie, może za parę lat ujrzymy ich w Lechii.
źródło: własne