W piątek o godzinie 18 Lechia Gdańsk zmierzy się w Radomiu z Radomiakiem. Na konferencji prasowej pojawił się John Carver - Jest taka cienka granica między tymi trzema meczami, gdzie było bardzo dobrze i tymi trzema meczami, które sprawiły, że nie mamy żadnych złotych czy punktów - mówił szkoleniowiec Biało-Zielonych.
Jak wygląda sytuacja kadrowa przed piątkowym meczem? - Oczywiście nie będę wchodził w jakieś większe szczegóły, ale mamy parę chorób w drużynie. Oczywiście ja też mam. Jeden lub dwóch zawodników ma pewne objawy przeziębienia. Mamy też Eliasa, który jest zawieszony i mamy dwóch zawodników, którzy jeszcze nie są gotowi do gry na 100%. I w ciągu 24 najbliższych godzin podejmiemy decyzję, czy jadą z nami na mecz, czy nie. Czyli odpowiedzią na Pana pytanie, że jest coraz mniej zawodników, ale musimy z tym poradzić.
- Czasami przez to, ile się dysponuje zawodnikami, jest ciężko o zmiany i zdaję sobie sprawę z tego, że ostatnie trzy mecze i rezultaty tych meczów nie były najlepsze. Jednak przez większość czasu, nawet tych przegranych meczów, względnie był dobry performance, czyli nasz wysiłek i taki rozwój drużyny. W zasadzie, ale to, co nas boli, to to, że dawaliśmy za dużo prezentów przeciwnikom. I jest też taka właśnie cienka linia pomiędzy dobrą grą i przez większość czasu a zdobyciem trzech punktów. Ale z racji sytuacji, w jakiej my teraz się znajdujemy zdecydowanie bardziej bym wolał brać trzy punkty, niż mówić wam o meczu i o dobrej grze. Zazwyczaj to idzie w parze i zazwyczaj faktycznie jest tak, że dobra gra w konsekwencji niesie ze sobą dobre wyniki. Chcę to trochę bardziej rozwinąć jak mogę. Czasami jest się ofiarą swojego własnego sukcesu. To przez to rozumiem, że mieliśmy bardzo dobry początek przez pierwsze 3-4 mecze i dobrą zdolność punktową. Grając w określony sposób, chcieliśmy przez to dalej rozwijać zespół i być może iść o krok dalej. I trochę przesunąć akcenty w stronę ataku pozycyjnego. Nie wiem, ale może to dlatego, że zostaliśmy pokonani i być może z racji tego, że zostaliśmy trochę ukarani w tym, w tym kontekście.
Czy w ostatnich trzech meczach nastąpił pech, czy tąpnięcie? - Myślę, że próbowaliśmy rozwijać zespół i chcieliśmy rozwijać go, żeby stworzył jeszcze więcej sytuacji i jeszcze więcej sytuacji strzeleckich. Skupiając się bardziej na ofensywnych aspektach, czasami te defensywne aspekty lekko ucierpiały, być może. Żeby zwyciężyć mecz piłkarski, musisz być przede wszystkim dobry w obronie, w bronieniu swojej własnej bramki. I myślę, że faktycznie w tych ostatnich trzech meczach zabrakło w pewnych momentach trochę szczęścia. Z kolei w pierwszych meczach on nam lekko dopisywało, chociażby sam fakt, że Lech po 15 minutach grał 10. To jest też taki trochę uśmiech losu w naszą stronę. Gdzie w ostatnich trzech meczach było zupełnie odwrotnie i sprawić się przeciwko nam odwracały. Na przykład niestrzelone karny przy stanie 0-0. Dlatego ciężko jest odpowiedzieć, bo jest taka cienka granica między tymi trzema meczami, gdzie było bardzo dobrze i tymi trzema meczami, które sprawiły, że nie mamy żadnych złotych czy punktów.
Jakie będzie podejście do meczu z Radomiakiem? Czy będzie to otwarty mecz, czy bardziej takie bronienie wyniku? - Musimy wrócić do tego, co było naszą taką podstawą, czyli dobra struktura całej drużyny. Musimy też zdawać sobie sprawę, że Radomiak na przełomie sezonu robi teraz postęp i jest lepszą drużyną. Dokonał paru wzmocnień, szczególnie w tym okienku transferowym, więc my wiemy, że to będzie bardzo trudny mecz. Nacisk będziemy raczej kładli na to, jak my mamy grać i jak my mamy reagować na to, co się dzieje na boisku. I ostatnio dzisiaj tylko na naszym zespolesię skupiamy i na to, jak będziemy grali.
- Tak, będąc totalnie szczerym, nie myślę o tym. Ja zdaję sobie sprawę z tego ile zawodników mamy i jaką kadrę dysponujemy. I tak naprawdę nic nie możemy teraz zrobić niestety, więc musimy sobie z tym poradzić i starać się być pozytywny w tym sensie, żeby traktować to jako wyzwanie. Zdecydowanie to, czego nie, nie potrzebowaliśmy, to jest właśnie ten rozwój wirusa, choroby, przeziębienia, który teraz, grypy, które teraz mamy w drużynie. Uderzyło to wielu ludzi w klubie, nie tylko piłkarzy, ale również i trenerów i cały sztab. Na to często nie ma się planu, w tym sensie, że nie da się tego zaplanować, jak sobie z tym radzić, bo nie wiadomo kiedy to, to może nastąpić.
- Najpierw odpowiem na drugie pytanie. Jestem zdecydowanie bardziej spokojny, niż porównując to, jakim byłem schodząc po meczu do szatni. Myślę, że trudnością dla tej zespoły, dla tego zespołu, młodego zespołu jest, jest ich młodość, ich wiek i niedoświadczenie pewnych sytuacji. Nie mieli jeszcze na tyle czasu i możliwości, żeby nauczyć się gry w Ekstraklasie i zwyciężyć w Ekstraklasie. To jest, wygrywa się mecze nie tylko mentalnością, ale też nie dość mentalnością, fizycznością, techniką i taktyką. Zdecydowanie nie jest to objaw jakiegoś braku wiary w tych zawodników. Bo we wszystkich meczach, w których ich prowadziłem dotychczas. Ale z racji tego, że teraz jesteśmy w takim kluczowym momencie sezonu i musimy dobrą grę przekuć i te najbliższe mecze przekuć na naszą korzyść, na naszą zdobycz punktową.
- Myślę, że zadałem pytanie, czy to był problem taktyczny? Taktyczne? I odpowiedziałem, że nie. Problem był fizyczny. Tak, rozmawiałem rozmawialiśmy z zawodnikami, ale też i przed całym zespołem poruszyliśmy ten temat. Nie powiem jakie nazwiska i też nie powiem dokładnie to, co powiedziałem indywidualnie zawodnikom, ponieważ przez 20-25 minut był taki ogromny sen. Przez te 20-25 minut w szatni, które zostaliśmy, powiedziałem bardzo dużo o tym meczu i bardzo dużo rzeczy, które i to generalnie ja rozmawiałem, więc to był taki bardziej monolog. Ale myślę, że to były takie tematy, że ważne jest, żeby one zostały między nami w szafie. Szczególnie takie detale, o których Pan tutaj powiedział.źródło: własne