Wczoraj zakończyła się 1/8 finału Mistrzostw Świata w Katarze. Czas teraz podsumować występy byłych lechistów na mundialu, a było ich czterech. Nasz reprezentant Przemysław Frankowski, Steven Vitoria, który reprezentuje Kanadę oraz z reprezentacji Serbii Vanja Milinkovic-Savic i Filip Mladenovic.
Zacznijmy może od Przemysława Frankowskiego. Przemek zagrał we wszystkich czterech meczach Biało-Czerwonych. W meczu z Meksykiem (0:0) wszedł na ostatnie dwadzieścia minut, zastępując Sebastiana Szymańskiego. Pozostałe trzy spotkania zaczynał w podstawowej jedenastce. Z Arabią Saudyjską (2:0) grał cały mecz, a w meczach z Argentyną (0:2) i Francją Czesław Michniewicz zdejmował go kolejno po pierwszej połowie i w 86. minucie. Mimo paru błędów i braku liczb był to dobry występ w wykonaniu naszego wychowanka. Więcej o nim możecie przeczytać tutaj.
Steven Vitoria był podstawowym zawodnikiem reprezentacji Kanady na tych mistrzostwach. Zawodnik Chaves grał przeciwko Belgii (0:1), Chorwacji (1:4) i Maroko (1:2). Mimo kompletu porażek Kanadyjczycy w Katarze pokazali się z dobrej strony, szczególnie przeciwko reprezentacji Belgii, ale widać było ich brak doświadczenia na wielkich imprezach (ostatni raz na Mistrzostwach Świata grali w 1986 roku). Wracając do Stevena Vitorii, to jak na pierwszy turniej zagrał on solidnie, chociaż nie ustrzegł się błędów wraz ze swoją formacją, w której grał ex-bramkarz Korony Kielce Milan Borjan. W pierwszym meczu z Belgią nie przeciął długiego podania Kevina de Bruyne do Michy’ego Batshuaia, po którym padła jedyna bramka dla Belgów. W meczu z Chorwacją nie zawinił przy żadnych ze straconych bramek, lecz miał kłopoty z ofensywnymi graczami przeciwników, natomiast w spotkaniu z Marokiem nie zdążył zablokować Youssefa En-Nessyriego, po czym było 0:2 dla Maroka.
Do udanych tego turnieju także nie zaliczą Vanja Milinkovic-Savic i Filip Mladenovic. Reprezentacja Serbii zdobyła tylko jeden punkt i zajęła ostatnie miejsce w Grupie G. Orły w pierwszym meczu przegrały z Brazylią 0:2 i był to chyba najniższy wymiar kary, z Kamerunem było 3:3, choć prowadzili 3:1, a w meczu o wszystko minimalnie przegrali ze Szwajcarią 2:3. Podstawowy bramkarz Torino zagrał komplet spotkań na tym turnieju i wpuścił osiem bramek. Mimo takiej ilości wpuszczonych bramek to zagrał dobre spotkanie z Brazylią, ratując ją przed pogromem, a z Kamerunem i Szwajcarią zagrał solidne mecze, w których nie popełniał niewymuszonych błędów. Natomiast Filip Mladenovic to całkiem inna historia. Piłkarz Legii Warszawa zagrał 65 minut z Brazylią, chwilę po tym jak padła pierwsza bramka dla Canarinhos, a dwa ostatnie spotkania przesiedział na ławce rezerwowych. Zamiast niego selekcjoner Serbów Dragan Stojkovic wolał desygnować na plac gry Filipa Kostica, który gra bardziej ofensywnie od byłego gracza Lechii. Ciężko ocenić całościowo turniej w jego wykonaniu, ale wiemy, że pierwsza bramka dla Brazylii nie poszła jego stroną.
Jak wy oceniacie występy byłych zawodników Lechii na Mistrzostwach Świata? Spodziewaliście się po nich czegoś więcej czy jesteście z nich zadowoleni?
źródło: własne