– Na pewno celem na ten sezon jest awans do II ligi. Bardzo chcielibyśmy tego dokonać, chociaż wiemy, że nie będzie łatwo – mówi w rozmowie z Lechia.net trener żeńskiej drużyny Lechii Robert Bandrowski.
Mateusz Błażewicz (Lechia.net): W ubiegłym sezonie zajęliście czwarte miejsce w lidze, zagraliście w finale regionalnego Pucharu Polski. Generalnie żeńska drużyna na tle pozostałych drużyn w Akademii spisywała się naprawdę dobrze. Chciałbym porozmawiać z trenerem o minionym sezonie i o planach na piłkę kobiecą w Lechii. A zatem jakie są perspektywy rozwoju piłki kobiecej w Lechii?
Robert Bandrowski (Lechia Gdańsk): Dużo zmieniło się w klubie w ostatnim czasie, jeśli chodzi o piłkę kobiecą. Dostałem zielone światło, żeby budować silną, żeńską drużynę. Klub zapewnia nam warunki do tego, żebyśmy mogli się rozwijać, czego wyrazem jest choćby fakt pozyskania Viktorii Khudy z ekstraligowego LOTOSu Gdańsk. Nie będę mówił o wszystkich zmianach, ale jeśli chodzi o te bardziej istotne, to na pewno warto wskazać na fakt, iż wcześniej mieliśmy do dyspozycji jednego fizjoterapeutę, dzisiaj mamy ich trzech. Pomoc fizjoterapeutów mamy zapewnioną także podczas treningów oraz meczów, co jest bardzo istotną zmianą, bo możemy bardzo szybko reagować na ewentualne urazy zawodniczek. Całe zaplecze organizacyjne, jeśli chodzi o treningi i wszystko co ułatwia nam funkcjonowanie znacznie się polepszyło. Opieka psychologa sportowego także jest u nas standardem, jak i zajęcia z trenerem motorycznym oraz kilka innych rzeczy, o których niektóre kluby mogłyby jedynie pomarzyć i to wcale nie tylko na poziomie trzeciej ligi. Generalnie są nakłady na moją drużynę, co dziewczyny i ja widzimy.
Jeśli spojrzymy na takie kluby jak ekstraligowy AP LOTOS Gdańsk, I-ligowa Pogoń Tczew, czy Marcus Gdynia, który wygrał trzecią ligę, to w tych klubach oprócz drużyn seniorskich równolegle prowadzone są zespoły juniorskie dziewcząt. Czy bazowanie na jednej drużynie i transferach przychodzących to nie za mało, żeby zbudować silną drużynę kobiet? Myślicie o drużynach juniorskich?
Dzisiaj dla Lechii najważniejsze w piłce kobiecej - z mojego punktu widzenia - jest to, żeby rozwijać pierwszą drużynę, wzbudzać motywację do gry oraz walczyć o awanse, a w najbliższym sezonie do drugiej ligi. Tak więc priorytetem dla nas jest to, żeby utrzymać odpowiedni poziom sportowy w drużynie. Żeby nikt nie zamierzał odejść, a wręcz przeciwnie, żeby inne zawodniczki chciały grać w Lechii. Większość z tego założenia udało się zrealizować. Jeśli chodzi o budowę i rozwój młodszych roczników, to musimy z tym jeszcze trochę poczekać. Nie da się zrobić wszystkiego od razu, chociaż dalsze plany nie wykluczają, że takie powstaną.
Muszę powrócić do tematu kontuzji w drużynie. Pamiętamy historię Zuzi Łachinowicz, zbiórkę na leczenie, która odbiła się szerokim echem w mediach społecznościowych i nie tylko. Czy zawodniczki mogą być pewne tego, że gdy przytrafi im się kontuzja, klubu im pomoże i nie zostaną z tym problemem same?
To co poszło w eter odzwierciedlało tylko jedną stronę medalu. Złożoność tego problemu była dużo większa. W tej sprawie była firma, która opiekowała się nami i świadczyła pomoc medyczną z ramach ubezpieczenia. Przypadek Zuzy Łachinowicz dobitnie pokazał, że coś było nie tak, jeśli chodzi o współpracę z tą firmą w kwestiach zdrowotnych. Kwota ubezpieczenia, jaką każda zawodniczka posiada, przy stale rosnących kosztach nie wystarczyła na ich pokrycie. Oczywiście jestem ostatni, żeby powiedzieć, że to dobrze, że tak się stało, bo chciałbym, żeby „Łachin” była zdrowa i nie musiała przez to przechodzić, ale dla Klubu był to jasny sygnał, że trzeba coś z tym zrobić, zmienić.
To co zmieniło się w tej kwestii?
Dziś w Akademii mamy więcej fizjoterapeutów i lekarza, żeby najlepiej jak się da, bardzo fachowo i sprawnie zająć się tu, na miejscu ewentualnymi przypadkami kontuzji. Innymi słowy, kwestie związane z opieką fizjoterapeutyczną i medyczną, klub w dużej części organizuje we własnym zakresie. Taki model opieki medycznej w klubie pozwala mieć nadzieje, że podobnych sytuacji nie będzie. Jesteśmy bardziej od siebie zależni i mamy większą kontrolę nad podobnymi zdarzeniami w klubie.
W ubiegłym sezonie mieliście sporo kontuzji. Analizowaliście dlaczego tak jest?
Wiem, że to wygląda tak, że tych kontuzji jest sporo. Ale jeśli zapytasz w innych klubach kobiecych jak to wygląda tam, to nie jesteśmy pod tym względem wyjątkiem. Tych kontuzji w drużynach żeńskich jest bardzo dużo w stosunku do kontuzji w piłce męskiej. Rozmawiałem z kolegami, trenerami, fizjoterapeutami z Ekstraligi i mówią wprost, że tak niestety jest. Kobiety są trochę inaczej zbudowane, inaczej znoszą pewne obciążenia, dlatego też i łatwiej doznają kontuzji. Także poziom urazowości w drużynach kobiecych jest na bardzo zbliżonym poziomie.
Dziewczyny praktycznie cały czas trenują i grają na boisku ze sztuczną trawą. Boiska ze sztuczną nawierzchnią uchodzą za bardziej kontuzjogenne. Będą jakieś zmiany w tej kwestii?
Mamy w planach zmiany w tym zakresie. Natomiast nie zmieni się to tak od zaraz, pewnie nie przejdziemy całkowicie na trawę jutro czy za tydzień, ale takie rozmowy także się toczą. Wiadomo, że Lechia obecnie nie ma typowo swojego ośrodka treningowego, ale wszystko jest na dobrej drodze, że i to się zmieni. Klub bardzo się rozwija w wielu aspektach, widzę to jako trener i nie tylko.
W czerwcu ogłosiliście nabór do drużyny. Zgłosiły się nowe zawodniczki?
Miałem kilka dziewczyn, które kontaktowały się ze mną. Inne podpytywały nasze zawodniczki. Natomiast finalnie pewnie już na ten sezon żadna z nich do nas nie dołączy, chociaż nie stawiamy w tej kwestii przysłowiowej kropki nad „i”. Myślę, że gdybyśmy te rozmowy prowadzili trochę wcześniej, to mogłoby być nieco łatwiej i pewnie ktoś poza Viką dołączyłby do nas. Rozglądanie się za transferami w czerwcu to trochę za późno. Pewne sprawy jednak potoczyły się tak szybko i trochę na ostatnią chwilę, że nie dało się inaczej. W przyszłym sezonie będziemy rozmawiać z potencjalnymi nowymi zawodniczkami znacznie wcześniej.
Jak przekonać zawodniczki z innych klubów, żeby chciały grać w Lechii?
Nie chcę mówić, że jedynym magnesem przyciągającym zawodniczki do klubu ma być „Lechia”. Oczywiście to znaczący argument, ale na tą chwilę pewnie w większej mierze w piłce męskiej. Niemniej Lechia chce i będzie jeszcze mocniej chciała kusić dobre zawodniczki czy zawodników właśnie całą organizacją, tym co klub może zaoferować, by móc się rozwijać. Po prostu zapewniając warunki najlepsze do trenowania i ogólnie funkcjonowania w klubie. Przykładem takiej zawodniczki, którą udało się przekonać do gry w Lechii jest wspomniana przeze mnie Vika Khuda. Viktoria przyszła z ekstraligowego AP LOTOSU Gdańsk do drużyny, która gra w trzeciej lidze. Miała przecież propozycje z innych klubów, ale wybrała ostatecznie nas. To w jakimś sensie dowodzi tego, że Vika dołączyła do nas, bo uwierzyła w nasz projekt, w możliwości jakie daje Klub i będzie dawał w przyszłości.
Jeśli w tym sezonie nie uda się Wam awansować do II ligi, w kolejnym zapewne będziecie walczyć o awans z AP LOTOS Gdańsk albo Pogonią Tczew, które wystawiły drugie zespoły do IV ligi i pewnie któraś z nich awansuje do III ligi. Życie pokazuje, że takie drużyny w najważniejszych meczach wspomagają się zawodniczkami z pierwszych drużyny i ciężko z nimi wygrywać, a następnie walczyć o awans.
Tak to bywa, że klub mający drużyny na różnych poziomach rozgrywek wspiera tzw. rezerwy zawodniczkami grającymi na co dzień w wyższej lidze. Natomiast na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Wychodzimy na boisko i gramy z tym przeciwnikiem, z tymi zawodniczkami, które są akurat na boisku. Poza tym bywa też tak, że nie każda drużyna, która zajmie pierwsze miejsce po całym sezonie, będzie chciała z tego awansu skorzystać. Nie zawsze drużyny chcą i mogą pozwolić sobie na grę w wyższej lidze, bo to wiąże się z dużo większymi kosztami funkcjonowania. W takich sytuacjach klub kalkuluje koszty występów w danej klasie z celami sportowymi. W przypadku klubów, które mają drużyny w wyższych ligach często chodzi o ogrywanie rezerw, a nie o awans.
Przechodząc do tego co będzie się działo w najbliższym sezonie, proszę powiedz jaki jest cel żeńskiej drużyny na ten sezon?
Na pewno celem na ten sezon jest awans do II ligi. Bardzo chcielibyśmy tego dokonać, chociaż wiemy, że nie będzie łatwo. Po drodze będzie jeszcze regionalny Puchar Polski. Tam także chcielibyśmy czegoś dokonać. Poza tym, przede wszystkim chcemy wygrywać w każdym meczu. Mając na uwadze to, że w minionym sezonie na początku rundy jesiennej straciliśmy trochę punktów, w tym sezonie będziemy chcieli zagrać dwie równe rundy tak, żeby nie tracić punktów, a tym samym nie utrudnić sobie celu głównego już na samym początku. To może okazać się kluczowe w kontekście awansu. Musimy być zatem od pierwszego gwizdka skoncentrowani, dobrze przygotowani i konsekwentni. To jest nasz krótkoterminowy cel.
A jakie są długofalowe cele drużyny żeńskiej w Lechii?
Docelowo myślimy o Ekstralidze i klub dużo robi, żeby tak kiedyś mogło się stać. Uporządkowaliśmy sprawy z zawodniczkami, z zapleczem naszej drużyny. Natomiast, żeby iść „do góry” transfery są nieuniknione. I tak jak powiedziałem, w tym sezonie z kolejnymi transferami może być trudno, ale plan długofalowy jest taki, żeby co roku się wzmacniać. Zdajemy sobie sprawę, by piąć się do góry musimy sukcesywnie uzupełniać skład dobrymi zawodniczkami.
Udało się pozyskać Viktorię Khudę z AP LOTOSu Gdańsk. Skąd pomysł na tę akurat zawodniczkę?
Bardzo cieszymy się, że przyszła do nas Viktoria Khuda. Ma doświadczenie w ekstralidze no i zapisała się w historii jako młodzieżowa reprezentantka Ukrainy. Chociaż niektóre nasze zawodniczki otarły się już o grę w Ekstralidze, to przyjście takiej postaci jak Vika zawsze wnosi coś pozytywnego do drużyny, daje wiarę. Vika jest osobą ambitną i widać na treningach jej żywiołowość. Czasami, gdy jest trochę „usypiająco”, potrafi pozytywnie podnieść adrenalinę, właśnie takim swoim bojowym nastawieniem. Bardzo to w niej lubię. Vika to zawodniczka, która była nam bardzo potrzebna. I takich zawodniczek życzyłbym sobie jeszcze z dwie, trzy. W klubie wszystkim bardzo zależało, żeby Viktoriya przyszła do nas, więc cieszyliśmy się, że rozmowy, które zresztą oceniam bardzo dobrze z zarządem AP Lotos, przebiegły pomyślnie.
Zmierzając do końca chciałbym jeszcze zapytać trenera o piłkę kobiecą w Polsce, bo dużo zmieniło się w tej kwestii na przestrzeni ostatnich lat. A jak trener ocenia te zmiany?
Moim zdaniem zaczęło się dużo więcej myśleć o kobiecej piłce i to na samej górze. Dzisiaj widać, że komuś zaczyna zależeć na piłce kobiecej. Już nie chodzi tylko o to, żeby była, ale by coś z nią osiągać. Dzisiaj warunki i perspektywy uprawiania piłki nożnej wśród kobiet są zdecydowanie lepsze. Właśnie dlatego, że komuś, tam „u góry” zaczęło zależeć, żeby coś zmienić na plus. O tym, że można osiągać sukcesy w piłce kobiecej, pokazała reprezentacja Polski U-17, która kilka lat temu zdobyła Mistrzostwo Europy. Osobiście wierzę, że na arenie międzynarodowej, to reprezentacja Polski kobiet szybciej podniesie jakieś znaczące trofeum niż reprezentacja mężczyzn (śmiech).
Na zakończenie czego mam życzyć trenerowi i drużynie w nowym sezonie?
Przede wszystkim jak najmniej kontuzji w drużynie. Reszta jest już wtedy w naszych rękach. Życzyłbym sobie, żeby nasza drużyna podążała w takim kierunku jak teraz, by wszystko szło do przodu. Jeśli chodzi o mnie, to życzyłbym sobie chyba dobrej pracy z drużyną, tzw. trenerskiego nosa i oczywiście dużo powodów do radości, a na końcu szczęścia z awansu.
W takim razie tego życzę trenerowi i drużynie. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.