W wyjazdowych meczach przyjaźni z WKS, lechistom szło do tej pory dobrze jedynie spożywanie trunków i knysz z wrocławskiej „berzy”.
Dość powiedzieć, że w stolicy Śląska, lechiści byli od gospodarzy jedynie raz jedyny. Czas więc najwyższy również ugrać coś na boisku, jak nie teraz, to kiedy?
Kompletna historia spotkań Lechii ze Śląskiem Wrocław
1.21 sierpnia 1993r. II liga, Śląsk – Lechia 2:2, bramki: Kudyba (2-k), Ilski (52) – Sobczak (70), Kaczmarek (88)
Śląsk spadł właśnie z I ligi, Lechia jeszcze kilka miesięcy temu o tę ligę walczyła jako FC. Ale wtedy z tego tworu pozostało jedynie wspomnienia. Skład na papierze wciąż był niezły: Marcin Kaczmarek, Mariusz Pawlak, Rafał Kaczmarczyk, Tomasz Unton – oni wszyscy wkrótce nieźle będą radzili sobie w ekstraklasie. Jedną z bramek dla Lechii zdobył zapomniany nieco Karol Sobczak – niedawno trener Czarnych Olecko, na filmie w asyście ujadających psów
Za to trenerem Lechii w tamtym spotkaniu ze Śląskiem był długoletni asystent „Bobo” Kaczmarka, Zbigniew Tymiński, który samodzielnie prowadził gdańszczan jedynie w 10 spotkaniach.
2.5 listopada 1994r., II liga, Śląsk – Lechia 6:0, bramki: Kostek 2 (44, 84), Góra 2 (73, 79), Cieślewicz (47), Grech (88).
Nie tylko wynik był szokujący. Po tym jak pociąg wyruszył z Gdańska Głównego ze zgrozą odkryłem, że część kibiców oprócz napojów wyskokowych uprawia również ziołolecznictwo. A przecież wcześniej starsi wiekiem kibice tłumaczyli, że gandzia jest dla studentów i pedałów, co właściwie na jedno wychodzi. Gdy dojechaliśmy do Wrocławia okazało się, że w zwycięskim meczu Lechii naszej z tą dzierżoniowską zagrał nieuprawniony Tomasz Borkowski.
Rano walkower, po południu szóstka od Śląska. Biednemu wiatr zawsze w oczy, chociaż paradoksalnie prawie do samego końca pierwszej połowy lechiści byli lepsi. Marnym pocieszeniem było, że pod koniec meczu miejscowi śpiewali „Troszkę za dużo, Ślązeczku, troszkę za dużo”. Na koniec sezonu WKS awansował do ekstraklasy, Lechia spadła do trzeciej ligi, ale też awansowała dzięki fuzji z Olimpią. Takie to były ciekawe czasy.
3.9 sierpnia 2008r., I liga, Śląsk – Lechia 1:1, bramki: Sotirović (16) – Trałka (56)
Tym razem wszystko odbyło się uczciwie, dwa miesiące wcześniej obie drużyny w przepisowy sposób wróciły do najwyższej klasy rozgrywek, chociaż mogło być różnie gdyby Lechia prawie na leżąco nie pozwoliła wygrać Śląskowi 2:0 w przedostatniej kolejce. W porównaniu ze spotkaniem drugoligowym na biało-zielonej ławce nie siedział już trener Dariusz Kubicki, który w nie do końca jasnych okolicznościach odszedł z klubu. Zastąpił go niezapomniany Jacek „Koala” Zieliński, a na boisku debiutował równie niezapomniany Frane Cacić.
Dla gospodarzy też w debiucie trafił niesforny Vuk Sotirović, który na początku drugiej połowy nie wykorzystał karnego. Zaraz potem wyrównał Łukasz Trałka i skończyło się polubownym remisem, wydawało się, że najczęstszym wynikiem jaki pada między Lechią i Śląskiem. Wydawało się, jednak jest to tylko złudzenie, bo najczęściej wygrywał WKS.
4.13 marca 2010r., Ekstraklasa, Śląsk – Lechia 1:2, bramki: Madej (7) – Lukjanovs (13), Wołąkiewicz (74-k)
Jedyna w historii wyjazdowa wygrana Lechii ze Śląskiem zdarzyła się, gdy nikt się tego nie spodziewał. Podopieczni Tomasza Kafarskiego byli lepsi od rywali na wiosnę jedynie dwa razy – wtedy ze Śląskiem i w ostatniej kolejce z Jagiellonią. Zwycięską bramkę zdobył Hubert Wołąkiewicz, z rzutu karnego podyktowanego za faul na Tomaszu Dawidowskim.
5.28 października 2011r., Ekstraklasa, Śląsk – Lechia 1:0, bramka: Voskamp (51)
Otwarcie nowego stadionu na Maślicach oglądał komplet ponad 42 tysięcy widzów. Była to inauguracja nieco na wyrost, bo zamieszanie było takie, że gdyby chciał na stadion wejść poszukiwany wówczas Muammar Kaddafi pewnie by mu się udało. Na boisku obie drużyny nie błyszczały jakby stremowane nową areną. Ostatecznie wygrali gospodarze potem jak ich obrońca Marek Wasiluk jak workiem ziemniaków rzucił bramkarzem Wojtkiem Pawłowskim o ziemię, a Holender Johan Voskamp wbił piłkę do pustej bramki.
Na mecie sezonu ta wygrana okazała się na wagę złota, bo ekipa Oresta Lenczyka zdobyła krajowe mistrzostwo, a jej daniem firmowym były stałe fragmenty gry. Na szczęście główny ich wykonawca, Sebastian Mila gra dziś dla Lechii.