Motto Gdańska, wpisane w majestatyczny herb wielki miasta, które śmiało możemy sparafrazować do historii najnowszej Kacpra Urbańskiego. We włoskich i polskich mediach zrobiło się szumnie o transferze młodziutkiego gdańszczanina do Włoch. Kacper Urbański wychowanek Lechii Gdańsk został piłkarzem włoskiej Bolonii!
Transfer urodzonego we wrześniu 2004 roku piłkarza odbił się szerokim echem w świecie piłki nożnej. Nie często zdarza się, żeby transfer tak młodego gracza z naszego kraju był tak mocno akcentowany, a mówimy tu o przedstawicielu nowej generacji polskich piłkarzy z piekielnie uzdolnionego rocznika 2004. Kontrakt został podpisany w formacie 0,5+3 lata, co w rzeczywistości oznacza wypożyczenie z obowiązkiem wykupu. W ubiegłym tygodniu duże poruszenie na krajowym rynku wzbudziło zakontraktowanie innego gracza z tego jakże utalentowanego rocznika. Mowa tu o Iwo Kaczmarskim, który zamienił Kielce na Częstochowę za spore jak na nasze warunki pieniądze, wcześniej niemal niespotykane na krajowym podwórku.
Kacper zaś zamienił Gdańsk na Bolonie i bynajmniej nie po to, aby być statystą.
Na ten transfer naciskał osobiście trener pierwszego zespołu Sinisa Mihajlović. Wielu z was się mocno zdziwi, ale nie jest to transfer do akademii. Kacper od pierwszego dnia pobytu ma zagwarantowane treningi z pierwszym zespołem Bolonii. Te dwa czynniki przesądziły o takim właśnie wyborze i choć na stole były już oferty z Milanu, Romy, Barcelony, Ajaxu, górnej części Bundesligi czy kilku Londyńskich klubów, to wybór Kacpra i jego ścisłego otoczenia padł właśnie na średniaka serie A, Bolonię. Trener stawiający na młodych, lubiący grać ofensywnie najczęściej w systemie 4-2-3-1 z ofensywnym pomocnikiem klasyczną 10, w połączeniu z możliwością regularnych treningów z klubem serie A, to w mojej ocenie bardzo dobry kierunek.
Jakim był piłkarzem Sinisa Mihajlović nie muszę nikomu opowiadać - to oczywiste. Ale jakim trenerem jest Sinisa Mihajlović muszę, a w sumie chcę streścić, bo to swoisty fenomen. Fanom serii Football Manager na pewno zabije mocniej serce, bo znajdą w nim przykład idealnej wykładni swoich wirtualnych karier w poczynaniach pierwszego trenera…
Były trener Catani, Fiorentiny, Serbii, Torino, Wielkiego Milanu, czy aktualnie (2 raz) Bolonii gdziekolwiek był - zawsze robił to samo… A wszystko wbrew pozorom zaczęło się w drugim największym mieście Lombardii - Bresci.
28 marca 1993 roku w meczu, który był rozgrywany właściwie o nic, przy stanie 0-2 trener Romy Vujadin Boskov uległ za namową Sinisy Mihajlovicia aby ten wpuścił z ławki 16-letniego chłopaka, którego dzień wcześniej niemal z marszu zabrali z treningu w Trigorii (baza szkoleniowa Romy) na pokład samolotu do Brescii, a u którego zauważył „ten błysk w oku”. Jeżeli jeszcze nie jest jasne o kogo chodzi to tym 16 latkiem był legendarny kapitan Romy Francesco Totti. Sinisa jak pokazała historia - nie pomylił się w swojej ocenie.
Kiedy trener Mihajlović zaczyna swoją pracę w kolejnym klubie, możemy byś pewni jednego - nie ważne czy chłopak ma 16, 18, czy 19 lat. Jeżeli zobaczy u niego ten ”błysk w oku” to zagra. U Mihajlovicia w Seria A zadebiutowało 24 piłkarzy u-21. 10 młodszych niż 21 lat w reprezentacji Serbii, 20 zaś w pucharze Włoch. To wszystko w przeciągu niemal 13 lat kariery jako trener.
Niesamowite statystyki.
Z historii najnowszej świetnym przykładem, dającym sporo do myślenia, jest Aaron Hickey, 18-letni grający na lewej obronie Szkot, który podpisał kontrakt z Bolonią 24. września, zadebiutował w Serie A już 4 dni po transferze! Od tego czasu zanotował 10 gier we Włoskiej Ekstraklasie i jeden mecz pucharowy. Przypomnę tylko, że Hickey nie zagrał nigdy nawet jednego meczu w reprezentacji U-19, czy U-21. Sinisa jednak nie bał się po raz kolejny postawić na tak młodego gracza w lidze zdominowanej przez starych wyjadaczy.
Kacper zaczynał treningi w grupie naborowej z rok starszymi zawodnikami u mnie, Łukasza Gajowniczka i Mateusza Michalskiego. Patrząc z perspektywy czasu jak się rozwijał to idealny przykład zawodnika, który posiada talent, ale wzmacnia go ciężką praca poparta pełnym zaangażowaniem na co dzień. Był obecny na każdych zajęciach, nie przypominam sobie, aby któreś opuścił. Jako mały chłopiec zawsze na trening przychodził ze swoją piłka i bawił się nią na boisku, to samo było po treningu - zawsze zostawał z tatą, żeby pokopać jeszcze piłkę. Typowy przykład dzieciaka z podwórka. Nie szukał nie wiadomo jakich rozwiązań.
Poza piłką tylko trening i gra na orliku zaraz przy bloku z tatą i później młodszym bratem, bez względu na pogodę czy porę roku. Bardzo skromny i bystry chłopak znający najważniejsze wartości - pokora, szacunek i pracowitość, i do tego mądrze wychowywany przez rodziców. Tata, który również grał w piłkę wiedział, jak kierować synem bez wywierania zbędnej presji, ale wpajał mu określone zasady zarówno te w szatni i poza nią. Pamiętam, jak rozmawiałem z Przemkiem na jednym z pierwszych treningów, kiedy powiedział – „przyprowadziłem przyszłego piłkarza”, a ja mówię że dobrze, że do mnie, bo fajnie będzie oglądać młodego w TV za jakoś czas i się założyliśmy, że Kacper zagra kiedyś w ekstraklasie - tu akurat jest dwóch wygranych bo obaj tak stwierdziliśmy.
Od początku był to zawodnik wyróżniający się w każdym aspekcie, książkowy przykład i na boisku i w życiu codziennym, dlatego bardzo się cieszę, że tak dobrze się rozwija i bardzo mocno mu kibicuję i wierzę, że za jakiś czas zagra z orzełkiem na piersi, czego życzę mu i jego rodzicom, którzy tak mądrze go i jego brata Dominika wychowują i kierują.
Kacper Urbański zadebiutował w Ekstraklasie w wieku 15 lat i 105 dni, co jest rekordem w XXI wieku w Polsce - rekordu najmłodszego u Mihajlovicia wpuszczonego do gry młodego który „miał ten błysk w oku” raczej już jednak nie pobije. Tym rekordzistą u Mihajlovicia jest Gianluigi Donnarumma fenomen bramkarski z Milanu, który już w wieku 21 lat ma niemal 200 rozegranych spotkań na poziomie Serie A. Wspólnym mianownikiem u Tottiego, Donnarummy i Urbańskiego jest właśnie ten słynny „błysk w oku”, który widzi u wyjątkowych piłkarzy Trener Mihajlović, który jak sam powiedział - muszę mieć tego „Bambino Polacco” u siebie. Swój upór w stawianiu na młodych wyciągnął jeszcze z rodzinnego Vukovaru i Belgradu, kiedy to kilkukrotnie jego trenerzy nie bali się postawić na nieletniego pomocnika (Mihajlović zaczynał jako pomocnik). Dla Mihajlovicia nie ma znaczenia wiek czy narodowość.
Liczy się charakter i umiejętności. On nie ocenia, on wie, o czym przekonał się sam legendarny Silvio Berlusconi - Mihajlović postawił swego czasu sprawę na ostrzu noża mówiąc IL Presidente. „Albo w niedzielę gra Donnarumma, albo ja jeszcze dziś odchodzę”. Szalony Serb po raz kolejny postawił na swoim.
Kilka tygodni temu ten sam „błysk w oku” zauważył u młodego chłopca z Polski i jak zwykle bezkompromisowo w swoim stylu postawił sprawę jasno - musimy go mieć.
Mogę wypowiedzieć się o nim w samych superlatywach - jak na swój wiek jest bardzo dojrzały, inteligentny i zdyscyplinowany czy w szkole, czy na treningu. W okresie, kiedy trenował w rezerwach, nie pamiętam sytuacji żebyśmy mieli z Kacprem jakikolwiek problem wychowawczy co jest w większości zasługą rodziców. Chłopak ma swój cel i do niego dąży z dużą determinacją i poświeceniem. Jest zdeterminowany i całkowicie skupiony na piłce nożnej i swoim rozwoju, bardzo chętnie uczy się nowych rzeczy, ma wysoki poziom umiejętności technicznych i znakomicie rozumie grę na poziomie seniorskim. W pełni wykorzystuje swój ogromny talent i potencjał. Na treningach pracuje na 100%, a co najważniejsze dodatkową pracę wykonuje w każdym wolnym czasie na siłowni czy orliku obok domu, nierzadko ze swoim tatą i bratem. Jako trener naprawdę się cieszę, że mogłem przez jakiś czas trenować Kacpra i przyłożyć małą cegiełkę do jego rozwoju.
Kacper w tym sezonie zagrał co prawda tylko 10 min w meczu z Rakowem Częstochowa, wcale nie jest powiedziane, że gdyby dostawał więcej szans od trenera to nie zostałby jeszcze jedną rundę w Ekstraklasie. Tego jednak już się nie dowiemy. Trener Stokowiec w dziwnych okolicznościach nie dał powąchać murawy młodemu „Dolnemu” po tym jak Lechia zwyciężyła w Pucharze Polski po karnym wywalczonym właśnie przez Kacpra, po czym zaczął mocniej stawiać na innych młodych graczy. Tak czy siak Kacper niebawem zacznie treningi w Bolonii, tam już pod bacznym okiem profesjonalistów ze sztabu Mihajlovicia będzie szlifował swój talent dostając możliwość walki o swoje marzenia.
Jak do swoich przyszłych obowiązków podchodzi sam zawodnik?
Nie zostawia niczego przypadkowi. Od sierpnia miał już cykliczne lekcje włoskiego, cała rodzina w domu zaczęła słuchać włoskiego radia, włoskiej muzyki, wiadomości z Italii w domu Urbańskich to już standard. Kacper ogląda wszystkie konferencje prasowe trenera Mihajlovicia, uczy się włoskiej piłki (jeszcze z poziomu TV). Sami Urbańscy podzielili się w domu na „grupy” i w parach Kacper z Dominikiem oraz rodzice uczyli się na zmianę kilka razy w tygodniu z prywatnym lektorem.
Jak rodzice starali się wpoić w syna świadomość i samodzielność?
Na początku, kiedy Kacper jeździł na treningi Ojciec zamiast autem, zaczął wozić młodego tramwajem, aby ten z czasem zaczął na treningi dojeżdżać sam. Trochę to trwało, ale Młody się nie przestraszył, choć przezorny ojciec kilka razy go śledził dla bezpieczeństwa, oczywiście w delikatnym przebraniu w ciemnych okularach, w czapce z daszkiem… Kacper oczywiście szybko zauważył fortel Ojca, ale nie dał mu żadnego sygnału, żeby ten nie czuł się zbyteczny, ot błaha historyjka. Ale w moich oczach mówiąca całkiem sporo.
Kacper jest bardzo utalentowanym zawodnikiem z ogromną chęcią do pracy nad sobą. Zawsze chętny, aby zostać po treningu i jeszcze poćwiczyć. Nigdy nie przejawiał oznak wody sodowej, mimo że przerastał rówieśników umiejętnościami. To chyba najlepszy zawodnik, z którym pracowałem w akademii. Życzę mu, żeby zrobił dużą karierę i żeby zawsze traktował piłkę jako swoją pasję, wtedy jest duża szansa, że się to uda. Kacper zawsze, ale to zawsze dawał maxa w każdym meczu i treningu obojętnie w której kategorii wiekowej grał.
Najlepszy mecz u mnie w drużynie zagrał w meczu z Pogonią Szczecin 3:0 gdzie pokazywał bardzo duże umiejętności i wiadomo było, że już czas wskoczyć na poziom wyżej, aby podnieść mu poprzeczkę, aby się dobrze rozwijał. A co do meczów derbowych - mecze z Arką zawsze wpływały na jego dodatkową motywację - jest naszym wychowankiem od zawsze i ze sportowej biało-zielonej rodziny.
O tym, że chłopak jest piekielnie uzdolniony wiedzieli wszyscy, którzy z jakichś powodów interesują się piłką na tym poziome, jak się później okazało również i w kilku miejscach Europy o talencie Kacpra zrobiło się głośno.
Jako że nie tylko zanudzam was od czasu do czasu swoimi tekstami - jestem też skautem, opowiadałem o Kacprze koledze, który w tamtym czasie pracował dla kilku Londyńskich akademii. Co później przełożyło się na zainteresowanie ze strony Tottenhamu. Jednak nie był to pierwszy klub z topu, który wyraził zainteresowanie młodziutkim pomocnikiem.
Pierwszym „dużym” graczem wg mojej wiedzy był Everton, który zgłosił się po Kacpra, kiedy ten miał 12 lat! Wypatrzyli go w Gdyni podczas Baltic Cup. Kacper był w Liverpool trzykrotnie i raz zagrał razem z Evertonem na towarzyskim turnieju w Holandii. Na drodze stanęły wtedy tylko i wyłącznie przepisy, które zabraniały ściągania tak młodych chłopców do klubów PL i kara, którą nomen omen Everton dostał za pozyskiwanie nieletnich piłkarzy.
Drugim dużym klubem, który niemal ściągnął Kacpra do siebie był Wolfsburg, gdzie wszyscy już byli niemal „po słowie”, ale wszystko się wysypało kilka dni przed domknięciem tematu, kiedy z niewiadomych przyczyn (przypadek? ?) trener Piotr Stokowiec dał mu szansę debiutu.
W międzyczasie bardzo zaczęło na Kacprze zależeć AS Roma, do tego stopnia, iż Rzymianie wytoczyli swoje najcięższe działo w postaci wspominanego wcześniej Francesco Tottiego, który namawiał otoczenie chłopca do obrania kierunku na wieczne miasto podkreślając jak bardzo Kacper jest podobny do jego samego w tym wieku. Er Bimbo de Oro, jak mawiano kiedyś na Tottiego (złoty chłopiec) wybrał jednak spokojniejsze miejsce na rozpoczęcie swojej kariery w Serie A.
Dla odmiany zapytałem o transfer Kacpra kogoś z poza Gdańskiego środowiska - Skauta Jacka Kuliga:
Na pewno jeden z najciekawszych młodych zawodników w Polsce. Podoba mi się, że to kolejny polski pomocnik, który nie jest przecinakiem lub "fizolem", a raczej nowoczesnym playmakerem, który uwielbia mieć piłkę przy nodze i prowadzić grę. Ponadprzeciętna technika i wizja gry. Na swojej stronie porównałem go do Frenkiego de Jonga. Bardzo żałuję, że odchodzi do Włoch tak wcześnie. Nie lubię, kiedy zawodnicy opuszczają kraj w tak młodym wieku, tym bardziej, że Kacper już dostawał swoje szanse w Ekstraklasie. W Bolonii czeka go Campionato Primavera i zero szans na grę w seniorach, a zawsze powtarzam, ze jeden mecz z seniorami to jak 10 spotkań w juniorskim futbolu. @FTalentScout (twitter)
Zieliński 2.0?
Kariera Kacpra może nieco przypominać początki Piotra Zielińskiego i jego transfer z Zagłębia Lubin do Udinese. Obaj grają na podobnej pozycji, obaj niemal tak samo dobrze grają obiema nogami i obaj mieli marzenia w podobnym wieku o podbiciu Italii. Obaj pochodzą z bardzo empatycznych rodzin. Obu również dysponuje niesamowitym talentem. Pytanie nie brzmi czy, tylko kiedy Kacper uwolni cały swój potencjał, dzięki któremu stanie się jednym z najlepszych graczy - nie tylko w swoim roczniku, ale również w Serie A. Czy przebije karierę Piotra Zielińskiego? Myślę, że są podstawy, aby tak sądzić. Kiedy kilkukrotnie sam obserwowałem mecze Lechii w różnych rocznikach Kacper zawsze podchodził, witał się grzecznie, podawał rękę, popatrzył w oczy. Nikt mu nie kazał przychodzić na stadion czy to Ogniwa, czy Traugutta - sam chciał popatrzeć, przeanalizować, czegoś się nauczyć. Nie ważne czy był to trening jedynki, czy mecz młodszych kolegów. Zawsze widać w nim było pasję i zaangażowanie.
Co ja mogę powiedzieć o Kacprze? Talent, niesamowity talent poparty jeszcze cięższą pracą i chęcią stawania się lepszym każdego dnia, na każdym treningu, w każdej kolejnej akcji. Miałem to szczęście, że mogłem uczestniczyć w jego przygodzie z piłką. Od zawsze widać w nim było tą iskierkę. Często też dostawałem po głowie od innych, że pozwalam mu kiwać i bawić się piłką. Ale o to właśnie chyba chodzi w piłce dziecięcej? O dobrą zabawę i ze szkoleniowego punktu widzenia tworzenie właśnie kilku takich indywidualności, z których już w starszych rocznikach można zacząć budować drużyny. Kacper był u mnie wieczorem przed wylotem (wylatywali we wtorek rano przyp. autora) podziękował mi za treningi, podarował koszulkę. Wzruszyła mnie ta chwila, dla takich momentów uwielbiam być trenerem. Mocno kibicuję i trzymam kciuki za Kacpra, i całą rodzinę. Mogę tylko dodać, że Kacper zawsze miał jasne cele, które realizował punkt po punkcie. Jednego mu jednak zabrakło do kolekcji - nigdy nie wygrał z nami w siatkonogę (śmiech). Zawsze graliśmy w parach - ja z tatą Kacpra Przemkiem, a Kacper dobierał sobie kogoś do pary i zawsze młodzi dostawali w czapę. Ale czuję, że kiedy wróci z Włoch na wakacje już grając nawet nas dwóch na niego będą ciężary (śmiech).
Zawsze grzeczny, uśmiechnięty Nec temere, nec timide - i ten „błysk w oku”. Pewnym jest, że młodego Lechistę czeka wielka przyszłość, czy podbije serie A? Pytanie nie brzmi czy, tylko kiedy.