lechia

Za nami kolejna wyprawa w świat za ukochaną Lechią. Tym razem biało-zielona brać udała się na Dolny Śląsk, by zobaczyć, jak Lechia wygrywa 1-0 z Zagłębiem Lubin.

 

Na ten wyjazd wykorzystaliśmy pełną pulę tysiąca biletów. Z tej grupy 550 osób to fanatycy Lechii, a reszta nasi bracia ze Śląska Wrocław.
Zainteresowanie wyjazdem wśród fanów z Gdańska było olbrzymie. Już drugiego dnia w stolicy Pomorza skończyły się bilety i rozpoczęto zapisy na listę rezerwową. Ostatecznie z Wrocławia wróciło do nas pięćdziesiąt wejściówek, co i tak nie zaspokoiło potrzeb fanów z Gdańska. Na duże słowa pochwały zasługują nasze fankluby, które wykorzystały blisko 200 wejściówek. Jest to kolejnym dowodem, który pokazał, iż jedynymi Władcami Północy są Lechiści.

Na sektorze gości w Lubinie powiesiliśmy flagi: Pruszcz Gdański, Wrzeszcz, Siedlce, Chełm, Kartuzy on Tour, Lechia Pany, Nowy Targ, Osowa, My tworzymy historię, Przymorze oraz płótna braci: Ave Silesia, Fanatycy, Nowa Ruda, Oborniki Śląskie i Wisła Gdynia.

Na sektor nie pozwolona nam wnieść dwóch flag. Pierwszą z nich była "Precz z komuną" z przekreślonym wizerunkiem zbrodniarza "Che". Jak stwierdzono, zawiera ona znaki zakazane i nie jest ważne, czy są przekreślone. Kuriozum, którego w Lubinie nie rozumieli. Nas to jednak na pewno nie zrazi. Każdy w Polsce mówiąc "Lechia" automatycznie myśli "antykomuna" i to się nigdy nie zmieni!
Nie możemy pozwolić na to, by nie móc prezentować naszego stanowiska do ustroju, który wyrządził tyle krzywd naszej kochanej Polsce.
Drugą flagą, która nie mogła pojawić się na płocie była Chluba Wolnego Miasta. Wedle służb stadionowych, flaga nie zawiera nazwy zespołu, ani nazwy miasta, więc wejść na mecz może. Na nic zdały się tłumaczenia, iż płótno wisi od lat na stadionach w całej Polsce oraz fakt, że nie głosi jakiejkolwiek zakazanej treści.

Podróż do miedziowego miasta rozpoczęliśmy w niedzielę nad ranem. Po godzinach monotonnej jazdy dotarliśmy do Lubina. Tam czekali na nas już bracia z Wrocławia. Samo wchodzenie na sektor przebiegło dosyć spranie.
Po wejściu na stadion większość przeżyła pewne rozczarowanie liczbą miejscowych. Ich młyn wyglądał dosyć skromnie i rzadko dało się usłyszeć co śpiewał. Na plus dla "krecików" staranna oprawa, jaką zaprezentowali w drugiej części meczu. Innych plusów nie dostrzegliśmy.
Nasz doping tego dnia dosyć dobry, ze stałymi dla nas elementami szyderczymi, które kilkukrotnie wywołały długą ciszę wśród gospodarzy.
Lechia zagrała tego dnia na boisku raczej na stałym dla siebie poziomie. Jak się jednak okazało, pozwoliło to pokonać Zagłębie 1-0.

Po zakończonym meczu piłkarze wraz ze sztabem szkoleniowym podeszli do "klatki", gdzie niemal wszyscy otrzymali podziękowania. Nie zabrakło również wspólnych śpiewów i zabawy, która pokazała poparcie kibiców dla zespołu. Jest jednak pewien Pan, który na taki liczyć nie mógł. Zebrani na sektorze gości kibice w bardzo czytelny sposób pokazali, co sądzą o pracy Tomasza Kafarskiego. "Temu Panu, dziękujemy" było najłagodniejszym okrzykiem, jaki spotkał naszego, jeszcze, trenera.

Podczas drogi powrotnej nie mogło obyć się bez długiej i głośnej zabawy, która stała się już tradycją wyjazdów na Lechię. Śpiewy w towarzystwie licznej pirotechniki na długo zapadną w pamięci przejeżdżających obok kierowców, którzy wręcz przecierali oczy ze zdumienia. Zabawa oraz długie poszukiwanie miejsca, w którym można zjeść ciepły posiłek spowodowały, iż do Gdańska przybyliśmy z małym opóźnieniem, jednak na tyle wcześnie, by każdy zdążył do pracy. W prawdzie niektórzy zapewne bez snu, ale nikt chyba nie żałuje.

LECHIA TO MY!

 

źródło: Lwypolnocy.pl