Raport meczowy: Lechia Gdańsk - Grom Kleszczewo | Kolejka 26 | 2002/03 Liga Okręg. - Gr. Gdańsk II |
2002/03 Liga Okręg. - Gr. Gdańsk II |
Lechia Gdańsk | vs | Grom Kleszczewo |
8 | 1 |
Data meczu: sobota, 24 maj 2003 | ||
Godz. meczu: 17:00 h | ||
Stadion: Stadion T29 w Gdańsku | ||
Sędzia: Eugeniusz Kobylarz | ||
Widzów : 1.500 |
Bramkarz | |
|
|
Obrońca | |
|
|
Pomocnik | |
|
|
Napastnik | |
|
Pierwszy trener | |
|
|
|
|
|
|
Bramka (Grom):Zych 20’ Relacja (Lechia.gda.pl):Już w pierwszych pięciu minutach meczu, w trakcie których Lechia z dziecinną łatwością wypracowała sobie dwubramkowe prowadzenie, widać było jak na dłoni, że najlepsza drużyna wiosny podejmuje najgorszą. Z tej okazji gospodarze odbyli egzamin strzelecki, ale mimo zdobycia ośmiu goli nie wszyscy zawodnicy zaliczyli go choćby dostatecznie. Lechia jakby nie miała już ambicji osiągania dwucyfrowych wyników, jak w Klasie A, czy w rozmiarach rzędu 9:0, jak jeszcze jesienią przy słabszej przecież kadrze. Grom Kleszczewo poniósł swoją najwyższą porażkę w historii występów na piątoligowym szczeblu i lechistów należy docenić choćby za to. Mimo pewnych zastrzeżeń. Wystarczyło tylko minimalnie spóźnić się z przybyciem na Traugutta, aby przegapić pierwszego gola. Po zaledwie 110 sekundach od inaugurującego zawody gwizdka, Bartłomiej Stolc trafił do siatki po rękach bramkarza Rafała Bukowskiego. W 5 minucie zapisał na swoje konto kolejną bramkę, ponownie przy udziale Przemysława Urbańskiego, siejącego spore zagrożenie pod bramką przyjezdnych. Goście wyglądali na oszołomionych i jakby nie do końca zorientowanych w tym, że spotkanie zostało już rozpoczęte. Po upływie kolejnych dwóch minut Stolc miał szansę na skompletowanie prawdopodobnie najszybszego hat-tricku w karierze, ale nie dopisało mu szczęście. Strzelił w poprzeczkę, a jego natychmiastowa dobitka pechowo trafiła w to samo miejsce. Więcej szczęścia miał kapitan Tomasz Borkowski, który pięknie przymierzył z 25 metrów. Po odbiciu się od słupka piłka zatrzepotała w siatce. To pierwsze trafienie "Borka" od chwili jego powrotu do Lechii. Już po chwili ładne uderzenie Stolca o centymetry minęło bramkę kleszczewskiej drużyny. W 19 minucie z bliska na 4:0 podwyższył Marek Szutowicz, wykorzystując dokładne dogranie od wracającego do bardzo dobrej formy Urbańskiego. Lechiści bez nadmiernego wysiłku wbijali przyjezdnym bramkę za bramką. Jednak w 20 minucie kleszczewianie, zamiast kolejny raz nastawić policzek, postanowili się odegrać. Najsmutniejsze, że pomogły im w tym błędy doświadczonych piłkarzy Lechii. Marek Widzicki stracił piłkę w środku pola i nie dogonił pędzącego na bramkę piłkarza Gromu. Podania w pole karne do Dariusza Zycha nie potrafił przeciąć Marcin Gąsiorowski, a kleszczewski napastnik nie zmarnował sytuacji sam na sam z Mateuszem Bąkiem. Zdarzenie to kompletnie wybiło Lechię z niezłego do tej pory rytmu strzeleckiego. Operujący na prawym skrzydle Janusz Melaniuk szybkimi atakami próbował zaskakiwać obronę gości, ale bez powodzenia. Podaniom brakowało odrobiny dokładności, przy strzałach natomiast nie dopisywał mu piłkarski fart. Dynamiczna postawa Melaniuka miała prawo jednak się podobać, podobnie jak Urbańskiego, pierwszy raz umieszczonego na lewej pomocy. Z tego względu przesunięty do środka został Paweł Żuk, ale 18-latkowi nie wyszło to na dobre. Wydawał się zagubiony i zdecydowanie obniżyło to jego przydatność dla zespołu. Dopiero w 40 minucie Stolc przecisnął się w polu karnym pomiędzy wyjątkowo chaotycznie zagrywającymi obrońcami. Na bardzo niewielkiej przestrzeni wyminął zwodami dwóch z nich i bezproblemowo z bliska pokonał Bukowskiego. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem Lechii w stosunku 5:1, najwyższym w tym roku. Po przerwie obraz gry nie miał prawa zbyt mocno się zmienić i można było tylko zastanawiać się, jak długo trzeba będzie czekać na szóstą bramkę dla Lechii. Okazało się, że dziewięć minut. Dobrą akcją popisał się wprowadzony Marcin Waniuga, podał równolegle do linii bramkowej do Szutowicza, który w polu karnym zrobił nagły zwrot w kierunku bramki i atomowym uderzeniem nie dał golkiperowi gości żadnych szans. Dwie minuty później Waniuga zagrał na lewą stronę pola karnego do Bartłomieja Girucia, który ledwo sięgnął piłkę i niemalże wślizgiem skierował ją w krótki róg. Wynik brzmiał 7:1, a przed Lechią było ponad pół godziny gry. Zamiast kolejnych bramek kibice obejrzeli jednak popis wyjątkowej nieskuteczności. O ile niecelny strzał może przytrafić się najlepszemu snajperowi, o tyle problemy z samym trafieniem w piłkę w dogodnej sytuacji nie przystają nawet piątoligowcom. Tymczasem takie pomyłki odnotowali Giruć i Mariusz Bloch, a koszmarną niecelność uderzeń wykazywali również Krzysztof Wilk oraz Szutowicz. W 78 minucie sytuację sam na sam z bramkarzem zmarnował Waniuga. Tym bardziej szkoda, że rozgrywał bardzo dobry mecz. Oprócz tego, że jak zwykle był niezwykle waleczny i ambitny, tym razem również popisywał się kreatywnością, przebojowością i skutecznym odbiorem. W 78 minucie Szutowicz chybił już tylko nieznacznie. - Jesteś coraz bliżej, Szuto! - złośliwie krzyczał ktoś z trybun, podirytowany najwyraźniej niemocą ofensywy Lechii. Napastnik gospodarzy w 83 minucie zdobył wreszcie ósmego gola, po tym jak dostawił głowę do dośrodkowania Daniela Pellowskiego. I to był ostatni moment, kiedy Bukowski zmuszony był wyciągać piłkę z bramki. W drugiej połowie Lechii brakowało nie tylko skuteczności, ale i nierzadko pomysłu na rozegranie akcji. Niektórzy gracze wydawali się oszczędzać siły, a przecież natężenie meczów uległo zmniejszeniu, przed piłkarzami pierwszy od dłuższego czasu pełen tydzień odpoczynku... Rzadko się zdarza przy Traugutta, aby podczas meczów rozgrywanych w tak sielankowej atmosferze, przy całkiem mocno - mimo późnego popołudnia - grzejącym słońcu, udało się prowadzić naprawdę niezły doping. Jak na spotkanie o takiej randze i takim przebiegu, trybuny wręcz grzmiały. Było imponująco, ale czy na stałe wpisze się to w krajobraz rozgrywanych na stadionie Lechii zawodów? Czas pokaże. |