Skład (Górnik):
Hubert Kostka - Waldemar Słomiany, Stanisław Oślizło, Edward Olszówka, Ginter Gawlik, Jan Kowalski, Joachim Czok, Zygfryd Szołtysik (46'Włodzimierz Lubański), Jerzy Musiałek, Ernest Pol, Roman Lentner / trener: Ewald Cebula
Prasa:
Górnik przyjechał na Wybrzeże po pewne 2 punkty. Goście doskonali panowali nad piłką, łatwo przedostawali się w pobliże bramki Sztuki, lecz nie potrafili zdobyć się na celny i zaskakujący strzał. Inna rzecz, że defensywa Lechii z Wierzyńskim w roli drugiego stopera, nie była łatwa do sforsowania.
W miarę upływu czasu Lechia coraz częściej się odgryzała nie zapominając o asekuracji własnej bramki. Gdańszczanie stosowali przez większą część meczu taktykę pięciu w obronie i pięciu w napadzie, Środek boiska kontrolowany był więc wyłącznie przez pomocników Zabrza. Ustawienie takie dawałoby przewagę Górnikowi, gdyby nie fakt, że lechiści bodajże po raz pierwszy w swej ligowej karierze operowali długimi przerzutami. Grę w napadzie ,,robili” łącznicy zasilani długimi piłkami bezpośrednio z obrony.
Niewiele brakowało, a system ten dałby Lechii oba punkty. W 53 minucie, po piekielnie silnym strzale Adamczyka, tylko słupek wybawił Kostkę z opresji. Górnik nie stworzył takiej sytuacji przez całe 90 minut.
Wysokim umiejętnościom technicznym gości Lechia przeciwstawiła lepsze przygotowanie kondycyjne i kolosalną ambicję. Nawet Nowicki, często kiksujący i ogrywany przez Lentnera, walczył jak lew o każdą piłkę, Właśnie w tej nieustępliwości i bojowości lechistów tkwi źródło gdańskiej niespodzianki. Te walory mogły jednak nie mieć decydującego znaczenia, gdyby nie słabsza niż oczekiwano gra Górnika. Nie od dziś wiemy, że boczni obrońcy Zabrza nie bardzo pasują do mistrzowskiej jedenastki, a drużyna pozbawiona pewnej defensywy , nie zawsze może sobie pozwolić na rozwinięcie pełnego impetu. Tak było i w Gdańsku. Ale na stadionie Lechii przekonaliśmy się dodatkowo, że napad reprezentantów (w którym nie ma nawet miejsca dla kadrowicza Wilczka), nie grzeszy nadmiarem piłkarskiej dojrzałości. Wszystkiego nie da się wytłumaczyć młodym wiekiem napastników, tym bardziej, że młodzi grali w towarzystwie starych wyjadaczy Pola i Lentnera. Tymczasem przez cały mecz atak górników stosował z uporem schemat górnych dośrodkowań na przedpole Sztuki, gdzie piłka za każdym razem padała łupem bramkarza Lechii. Usiłowano też wypracować sytuację strzałową dopiero w rejonie pola karnego, co było oczywistym nonsensem wobec skomasowanej i krótko niemal po koszykarsku kryjącej obrony Lechii. Po rozum do głowy poszedł dopiero wystawiony po przerwie 16 letni Lubański, który bodajże najczęściej z całej piątki próbował niepokoić Sztukę dalekimi strzałami, nie czekając aż gdańscy obrońcy zaryglują dostęp do bramki.
Musiałka wypada pochwalić przede wszystkim za dużą ruchliwość. Podobał się Lentner który jednak doznał w 50 minucie kontuzji nogi, po której raczej już statystował na lewej flance. Do przerwy jako jedyny z napastników cofał się po piłkę nawet pod własna bramkę i był bezsprzecznie najszybszym piłkarzem meczu. [Sport nr 53 z dnia Poniedziałek 6 Maja 1963]
|