Bramka (Bałtyk):
Bartczak 44’karny
Info:
Na meczu ponad 200 kibiców Lechii.
Relacja (Lechia.gda.pl):
Jeden z ciekawszych meczów sezonu przyszło rozegrać Lechii Gdańsk w przedostatniej kolejce rundy jesiennej. Jej wyjazdowym przeciwnikiem był beniaminek, zespół Bałtyku Sztutowo. Miasto sympatyzuje z Lechią od czasu pucharowego starcia obu tych drużyn jeszcze w latach 70-tych. Wówczas biało-zieloni byli czołowym drugoligowcem, teraz znajdują się aż cztery ligi niżej, ale i tak dzisiejsze spotkanie było w Sztutowie wydarzeniem.
Gdańszczanie zagrali w następującym zestawieniu: 1. Mateusz Bąk (87' 12. Zbigniew Czajka) - 2. Krzysztof Bartoszuk, 3. Tomasz Słabkowski, 15. Daniel Pellowski, 16. Mariusz Bloch - 6. Krzysztof Wilk, 10. Jakub Wiszniewski, 13. Marcin Waniuga, 9. Łukasz Paulewicz - 7. Bartłomiej Stolc (87' 14. Piotr Osmólski), 11. Marek Wasicki (73' 8. Lech Kaniszewski). Pierwsza połowa udowodniła, iż gospodarze potrafią nieźle grać na własnym obiekcie, zresztą chyba najlepszym ze wszystkich dotąd przez nas odwiedzonych. Lechia wprawdzie przeważała, ale jej ataki były przysłowiowym biciem głową w mur. Mądrze grająca defensywa Bałtyku nie pozwalała stwarzać lechistom dogodnych sytuacji, w ciągu pierwszych 30 minut ci ostatni mieli więc ich może ze dwie. Najlepsza miała miejsce w 32 minucie, kiedy Wasickiemu do szczęścia zabrakło centymetrów, ale gol jednak nie padł. Długo nie trzeba było czekać - w 35 minucie było już 1:0 - piłka odbiła się od poprzeczki i choć sędzia miał przez moment wątpliwości, to jednak uznał trafienie Wilkowi. Zanim piłkarze Bałtyku otrząsnęli się z szoku, musieli już ponownie wyjmować piłkę z siatki, tym razem za sprawą gola kapitana Lechii - Marcina Waniugi. W tym miejscu trzeba podkreślić, że o ile gospodarze atakowali rzadko, to jednak groźnie i zanotowali kilka akcji, które mogły zakończyć się bramką. W przedostatniej minucie przed przerwą napastnik ze Sztutowa wszedł w pole karne, a arbiter uznał, iż faulował kryjący go Krzysztof Bartoszuk. Sytuacja bardzo kontrowersyjna, ale Adam Bartczak przy dużym aplauzie wykorzystał rzut karny, co rokowało nadzieje na emocjonujący spektakl w drugiej odsłonie gry.
Pierwsze minuty po przerwie były bardzo niemrawe, zawodnicy wykazywali się głównie nieustępliwą walką. W 58 minucie szanse Bałtyku choćby na wyrównanie mocno zmalały, po tym jak Jakub Wiszniewski strzelił trzeciego gola dla Lechii. Przewaga biało-zielonych rosła coraz bardziej, ich rywale powoli przestawali wytrzymywać tempo gry. Bartłomiej Stolc zmarnował przynajmniej dwie świetne sytuacje, ale w 74 minucie w końcu strzelił. Paru kibiców wbiegło w tym momencie na murawę okazując radość. W 81 minucie uderzeniem po ziemi z linii pola karnego drugą swoją bramkę zaliczył Kuba Wiszniewski, a w 85 minucie tą samą sztuką popisał się Stolc i mecz zakończył się rezultatem 6:1 dla gdańszczan. Zwycięstwo wysokie i zasłużone, ale piłkarze Bałtyku nie mają się czego wstydzić, przez długi czas potrafili stawić skuteczny opór młodym lechistom, co mało komu się udaje.
Nadmorskie Sztutowo bardzo przyjaźnie powitało Lechię i jej kibiców (np. flagą "Bałtyk wita Lechię", czy pozdrowieniami od miejscowych fanów i spikera), choć pewne oznaki strachu było gdzieniegdzie widać. Zwłaszcza w sklepach, w których tego dnia nie można było na przykład nabyć alkoholu, a na każdego kibica patrzono w sposób, jakby miał za chwilę dokonać co najmniej rozboju. Do takiej atmosfery przyczynił się w dużej mierze Dziennik Bałtycki, który dociera do Sztutowa i po incydentach w Siwiałce straszył jego mieszkańców. Postawę popularnej gazety krytykował jeden z transparentów przygotowany przez gospodarzy. Z naszej strony ludzi zjawiło się dużo. Mimo że odległość w porównaniu z Siwiałką była sporo wyższa, przyjechało mniej więcej tyle samo kibiców, czyli ponad 200. Po przeciwnej stronie murawy mecz obserwowała podobna ilość mieszkańców Sztutowa. W trakcie spotkania nadjeżdżało coraz więcej uzbrojonej policji, w tym brygada antyterrorystyczna, która jednak na szczęście starała się nie prowokować i trzymała się z daleka. Policji było zresztą więcej, niż na wszystkich naszych wyjazdach tego sezonu łącznie. Pokazaliśmy całkiem niezły doping, choć zdecydowanie najlepiej szło w ostatnich 30 minutach, gdzie zaprezentowaliśmy się wręcz świetnie. I mimo że znów nie obeszło się bez kilku wtargnięć na murawę, czy zaczepiania sędziego liniowego, to jednak ciężko mówić o jakichś znaczących incydentach. Chyba że ktoś naprawdę chce się przyczepić, co jest niewykluczone, widząc jak szybko podbiegali fotoreporterzy, gdy tylko czyjeś nogi przekraczały progi boiska. Po meczu działacze Bałtyku zorganizowali autobus dla kibiców Lechii, który pod eskortą policji odwiózł kilkadziesiąt niezmotoryzowanych osób za darmo do samego Gdańska. Dziękujemy. Udany wyjazd w przyjemne miejsce.
|