Relacja (Lechia.gda.pl):
Zgodnie z naszymi przewidywaniami, Lechia Gdańsk nie dała żadnych szans całkiem wysoko ulokowanej w ligowej tabeli Wietcisy Skarszewy. Przełomowym momentem spotkania można byłoby uznać cztery minuty pierwszej połowy, w trakcie których lechiści trzykrotnie pokonali golkipera gości. Tyle że od początku do końca gdańszczanie byli lepsi pod każdym możliwym względem, więc z odniesieniem zwycięstwa i tak nie mieliby żadnego problemu. Pięciobramkowa porażka jest najniższym wymiarem kary, jaka mogła spotkać bezradnych gości ze Skarszew. Kolejne spotkanie bez historii, potwierdzające, że jesienią ligowych emocji raczej już nie doświadczymy. Z kolei na trybunach najwięcej działo się już po meczu.
Jak rozluźnieni i pewni swego są młodzi reprezentanci Lechii można było przekonać się patrząc na ich przedmeczową rozgrzewkę. Gdy w stadionowych głośnikach zabrzmiała znana piosenka "Uptown girl", na twarzach prawie wszystkich piłkarzy zagościła wielka radość - większość zaczęła na środku murawy śpiewać, a niektórzy nawet tańczyć. Taka jest właśnie specyfika tej drużyny. Młodej, nieokiełznanej, doskonale zżytej przez wiele lat wspólnej gry, wciąż traktującej futbol w formie radosnej zabawy i zupełnie nie trzymającej się schematu profesjonalnej ekipy.
Umiejętności gości pozwalały wyłącznie na opóźnienie czekającego ich nieuchronnie przeznaczenia. Zresztą niedługo - po kilku dobrych, lecz niewykorzystanych sytuacjach, Krzysztof Wilk ładnie wrzucił piłkę z lewej strony na długi słupek, gdzie wbiegł Marek Wasicki i strzałem z bliska wyprowadził Lechię na prowadzenie. Aby obejrzeć następnego gola należało poczekać do 29 minuty, a wtedy bramkami wręcz sypnęło. Korzystne spisujący się w pomocy Wilk wyłożył piłkę do Wasickiego, ten wybiegając naprzeciw bramkarza Błażeja Marockiego podał ją z kolei do nadciągającego na lepszą pozycję Krzysztofa Bartoszuka. Gdański obrońca nie zmarnował okazji i trafił do siatki Wietcisy, strzelając tym samym swoją pierwszą bramkę w życiu dla seniorów Lechii. Nim upłynęła minuta, z niewybaczalnego kiksu skarszewskiego obrońcy we własnym polu karnym zrobił użytek Bartłomiej Stolc i Lechia prowadziła już 3:0. Po chwili często zapuszczający się do ofensywy Bartoszuk został sfaulowany przy linii bocznej pola karnego, a Stolc, który przejął wykonywanie rzutów karnych od czasu pomyłki Wilka w Nowym Dworze Gdańskim, bezbłędnie wyegzekwował jedenastkę. Jak się później okazało, festiwal strzelecki na tym praktycznie się zakończył. Do przerwy trafić powinien jeszcze przynajmniej Jakub Wiszniewski, ale parokrotnie nie udało mu się to ani z gry, ani z rzutu wolnego z 19 metrów, a po przerwie nie ujrzeliśmy go na boisku.
Druga połowa to już pokaz niewykorzystanych okazji i braku szczęścia pod bramką Wietcisy Skarszewy. Ale zaczęło się trochę niespodziewanie, gdyż Mateusz Bąk zmuszony został do interwencji, jednak udanie wybił na rzut rożny piłkę bitą w krótki róg jego bramki. W końcówce zdołano oddać jeszcze tylko jeden strzał prosto w Bąka i właściwie na tylko tyle w całym meczu było stać szósty zespół klasy okręgowej. Z drugiej jednak strony cóż z tego, że w drugiej części gry Lechia co kilka minut dochodziła do groźnych sytuacji, skoro do bramki Marockiego wpadł tylko jeden gol. W 70 minucie do środka zagrywał Wasicki, a Stolc płaskim uderzeniem z 15 metrów ustalił wynik na 5:0, uzyskując zarazem swoją trzecią bramkę w meczu. Wstrzelić nie mógł się dzisiaj Mariusz Bloch, który nawet opanowanymi do perfekcji uderzeniami głową nie zdołał wpisać się na listę strzelców. Po akcji i strzale Lecha Kaniszewskiego w światło bramki z kilku zaledwie metrów nie trafił Przemysław Urbański, niedługo potem doskonałe dogranie Urbańskiego zmarnował z kolei Łukasz Ciucias, mimo wszystko lepiej radzący sobie ostatnio w drugiej linii od Wiszniewskiego. Ładnie, acz niecelnie strzelał też Wasicki, sytuacji było wiele, ale mecz zakończył się rezultatem 5:0 dla Lechii Gdańsk.
Na trybunach najciekawiej było... po meczu. Wtedy bowiem kilkuset obecnych na meczu kibiców udało się na trybunę krytą, gdzie głośno śpiewając i wymachując biało-zielonymi szalikami pozowało do wspólnego zdjęcia z kandydatami Komitetu Wyborczego "Naprzód Lechio", jak również jedenastką piłkarzy Lechii. Odpalono kilka rac, lecz towarzyszącą temu wszystkiemu bardzo dobrą atmosferę chciałoby się oglądać na każdym meczu, a nie tylko przy specjalnych okazjach. Warto jeszcze odnotować, że obchodzącemu dziś 73. urodziny i obecnemu na spotkaniu Romanowi Koryntowi kibice odśpiewali "Sto lat", a włodarze klubu obdarowali solenizanta bukietem kwiatów.
|