W meczu ze Śląskiem (30 maja, godz. 20.30) z powodu kartek nie zagra Sebastian Mila. To szansa dla Piotra Wiśniewskiego, z którym rozmawialiśmy po jednym z treningów.
We Wrocławiu zabraknie Sebastiana Mili. Naturalnym zastępcą kapitana Lechii wydaje się zatem Piotr Wiśniewski.
- To akurat pytanie do trenera. Trener ma swoją koncepcję i niedługo pewnie ją ogłosi. Tak się złożyło, że to ja często zmieniałem Sebastiana. Mam nadzieję, że dostanę szansę i będzie mi dane zagrać.
Przed nami ważny mecz ze Śląskiem Wrocław.
- Bardzo ważny. Przy zwycięstwie można znacząco przybliżyć się do europejskich pucharów. Jeżeli wygramy we Wrocławiu to myślę, że już nie wypuścimy z rąk tego czwartego miejsca.
W ostatnim czasie "Wiśnia" grał niewiele. Czy jest gotowy do gry przez pełne dziewięćdziesiąt minut?
- Szczerze mówiąc, sam nie wiem. Na treningach czuję się dobrze i nieźle wyglądam. Mam nadzieję, że wytrzymam jak najwięcej minut - o ile dostanę szansę. I ją wykorzystam.
Lechia nie potrafi grać we Wrocławiu.
- Nie wiem, gdyż nie byłem tam podczas ostatnich dwóch meczów Lechii. Oglądałem je jedynie w telewizji. Punktów nie było, ale gra nie była tragiczna [mowa o przegranej 0-3 w 28. kolejce tego sezonu]. Do przerwy graliśmy dobrze, ale później ten trochę niefortunny rzut karny niejako ustawił spotkanie.
Po raz ostatni - i jedyny w historii - Lechia wygrała we Wrocławiu w meczu ligowym 13 marca 2010 roku, jeszcze na stadionie przy ul. Oporowskiej. Gole strzelali wówczas Ivans Lukjanovs i Hubert Wołąkiewicz.
- Blisko wygranej byliśmy też dwa lata temu [21 kwietnia 2013]. Strzeliłem wtedy bramkę, a prowadzenie straciliśmy na trzy minuty przed końcem. Byliśmy drużyną lepszą i mogliśmy wygrać, a tak straciliśmy cenne dwa punkty. To jest jednak zwykły zbieg okoliczności, ewentualnie dyspozycja dnia. Nie ma czegoś takiego, że jedna drużyna komuś leży, a inna nie. Śląsk miał lepszy dzień, my mieliśmy gorszy. Drużyny są wyrównane i spodziewam się dobrego meczu w sobotę.