Rozmowa z byłym piłkarzem Lechii, Jakubem Biskupem, aktualnie kapitanem Termaliki Bruk-Bet Nieciecza, w której wspomina m.in. pobyt w Lechii oraz kulisy transferu Piotra Wiśniewskiego z Kaszubii Kościerzyna do gdańskiego zespołu.

 

W Lechii grał pan przez dwa sezony, zaliczył z nią awans z III do II ligi, a także swój debiut na zapleczu ekstraklasy. Minęło już jednak dziewięć lat, od kiedy opuścił pan Gdańsk, obrazy z przeszłości mogły się trochę zatrzeć.

 

- Rzeczywiście, trochę czasu już minęło, ale ja cały czas bardzo miło wspominam pobyt w Lechii, to był świetny okres mojej kariery. Najpierw awansowaliśmy do II ligi [obecna I liga], w kolejnym sezonie się w niej utrzymaliśmy. Mieliśmy fajną drużynę, w której panowała znakomita atmosfera. A ja przez te dwa lata w Gdańsku zrobiłem u trenera Marcina Kaczmarka bardzo duży krok do przodu.

 

A jakie jest to najlepsze wspomnienie?

 

- Wyjazdowy mecz z TKP Toruń w III lidze. Było na nim bardzo dużo kibiców Lechii, chyba z 1,5 tys. Wygraliśmy 1:0 i bardzo przybliżyliśmy się do awansu, gdyż TKP był naszym najgroźniejszym rywalem. W II lidze było jeszcze takie super spotkanie z Widzewem w Gdańsku. Wygraliśmy 2:1, a ja zdobyłem zwycięską bramkę. Piękne chwile, te momenty na zawsze pozostaną w mojej pamięci.

 

Z tamtego zespołu w obecnej kadrze Lechii są już tylko Piotr Wiśniewski i Mateusz Bąk.

 

- I cały czas utrzymujemy ze sobą kontakt. Z "Wiśnią" graliśmy razem jeszcze w Kaszubii Kościerzyna. Ja przeszedłem do Lechii kilka miesięcy wcześniej i pamiętam, że kiedy i on dostał propozycję z gdańskiego klubu, namawiałem go na przeprowadzkę do Gdańska. Prawdę mówiąc, on się tego przejścia trochę obawiał, ale ja bardzo nalegałem, bo byłem pewny, że sobie poradzi.

 

Pół żartem, pół serio można więc powiedzieć, że jest pan jednym z ojców przejścia Piotra Wiśniewskiego do Lechii.

 

- Ojcami jego przejścia mogą siebie nazwać Darek Krawczyk czy Sławek Wojciechowski. Ja po prostu dobrze znałem "Wiśnię" i wiedziałem, że ma na tyle wysokie umiejętności, aby stać się znaczącym wzmocnieniem i pomóc naszemu zespołowi.

 

No i tak pomaga już ponad 10 lat, stał się żywą legendą klubu. Pan półtorej roku później odszedł z Lechii. Nie żałuje pan, że nie dał sobie szansy, aby stać się w gdańskim klubie kimś na miarę właśnie Wiśniewskiego?

 

- Trudno tu czegoś żałować, bo nie wiadomo, jak potoczyłyby się moje dalsze losy w Lechii. Po zakończeniu sezonu 2005/06 dostałem kilka propozycji z ekstraklasy i postanowiłem z jednej z nich skorzystać [z Odry Wodzisław]. Lechia jeszcze dwa kolejne sezony grała w II lidze, a ja, mając 23 lata, chciałem się sprawdzić na najwyższym poziomie. Oczywiście rozmawiałem z władzami gdańskiego klubu o moim pozostaniu, ale z tyłu głowy miałem już myśl, że chcę iść do ekstraklasy. I tak się stało, a Lechii do dziś kibicuję.


Całą rozmowę z Jakubem Biskupem znajdziesz tu

 

Profil Jakuba Biskupa

 

 

Źródło: trojmisto.sport.pl/fot. katowickisport.pl