Niesamowity przebieg miało sobotnie spotkanie Zagłębia Lubin z Lechią Gdańsk. Padło osiem bramek, w 55. minucie biało-zieloni prowadzili już 4:2, natomiast nie potrafili utrzymać korzystnego wyniku. Gospodarze najpierw złapali kontakt, a w ostatnich dziesięciu minutach ostro przycisnęli i ostatecznie udało im się doprowadzić do wyrównania. Świetne spotkanie rozegrał Conrado, który miał udział przy każdej z bramek dla gdańszczan.
Dla takich meczów kibice przychodzą na stadiony. Nie było murowania, przesadnej defensywy, ale akcja za akcję. Odbiór piłki i momentalne zagranie do przodu. To się oglądało z dużą przyjemnością. W samej pierwszej połowie oglądaliśmy aż pięć bramek, więc zostaliśmy mile zaskoczeni, mając oczywiście w pamięci fatalną grę w środowym spotkaniu z Legią Warszawa. A powinno być tych trafień więcej, natomiast jeszcze przy stanie 0:1 fatalnie zachował się Patryk Lipski. Miał przed sobą tylko bramkarza, ale trafił w jego rękę, a następnie piłka odbiła się od poprzeczki. Zresztą, to nie była jedyna sytuacja, w której Lipski zachował się źle.
Pomińmy to i skupmy się na rzeczach dobrych. Nagroda MVP musi powędrować do Conrado, który miał udział przy czterech golach. Pierwszego strzelił sam, przy trzecim i czwartym dał kapitalne asysty, a w tzw. międzyczasie wywalczył jeszcze rzut karny. Swoją drogą - Łukasz Zwoliński wykonał go na dużym spokoju, co może dać do myślenia trenerowi Piotrowi Stokowcowi w kontekście przyszłości, bo jednak Flavio Paixao czasem się myli z jedenastu metrów. Po drugiej stronie podobnym brakiem układu nerwowego popisał się Filip Starzyński, który totalnie zmylił Dusana Kuciaka.
Biało-zieloni trzy razy wychodzili na prowadzenie, natomiast Zagłębie za każdym razem umiało wrócić do meczu. Brało się to niestety z błędów defensywy. Najpierw koszmarnie zgubił krycie Rafał Kobryń (w całym spotkaniu był dość "elektryczny" i popełnił parę rażących błędów), a potem rzut karny sprokurował Tomasz Makowski. Niepotrzebnie wystawił rękę, dając sędziemu pretekst do użycia gwizdka (choć potrzebna była wideoweryfikacja, jak w przypadku "jedenastki" dla Lechii. I prawdę mówiąc, karny dla Zagłębia był bardziej ewidentny niż ten dla przyjezdnych.
Trener Stokowiec dał w tym spotkaniu odpocząć m.in. Flavio. Chociaż odpoczynek to jedno, ale chodziło też o to, by przypadkiem Portugalczyk nie wykartkował się na derby Trójmiasta, które odbędą się już za tydzień. Trzeba przyznać, że eksperyment wypalił, ale tylko połowicznie. Zmiennicy pokazali, że warto dawać im szansę, natomiast meczu wygrać się nie udało.
Mówimy tu przede wszystkim o Jaroslavie Mihaliku, którego (raczej słusznie) krytykowaliśmy za ostatnie występy. Tym razem Słowak zamknął nam usta. Zagrał wyśmienicie, strzelił dwa gole, a przede wszystkim drugie trafienie było ładnej urody, gdy szybką kiwką minął obrońcę i uderzył bardzo precyzyjnie.
Lechia wyszła wówczas na dwubramkowe prowadzenie i wydawało się, że będzie umiała dowieźć taki wynik do końca. Niestety, po chwili Zagłębie po raz kolejny złapało kontakt, gdy drugi raz tego wieczora do siatki trafił Starzyński. O pechu mógł mówić Kobryń, bo to od niego odbiła się piłka, myląc Kuciaka. Tym niemniej, po przerwie tempo nie było już tak szalone, ale przyczyn takiego obrotu spraw należy dopatrywać się w tym, że jednak biało-zieloni już w środę grają w Totolotek Pucharze Polski z Piastem Gliwice, natomiast w weekend z Arką Gdynia.
Rodzi się jednak pytanie czy gdańszczanie musieli grać aż tak defensywnie w ostatnim kwadransie? Zagłębie zepchnęło biało-zielonych do głębokiej defensywy, raz po raz ostrzeliwało bramkę Kuciaka aż w końcu dopięło swego. Lechia mogła wygrać, a nagle się okazało, że bliżej zgarnięcia pełnej puli byli gospodarze. Tylko świetne interwencje słowackiego bramkarza uchroniły gdański zespół przed drugą z rzędu ligową porażką. Biorąc pod uwagę przebieg spotkania, można odczuwać spory niedosyt, wszak w 55. minucie było 4:2 dla Lechii. Z drugiej jednak strony w końcówce to "Miedziowi" bardziej zasługiwali na wygraną, chociaż w doliczonym czasie gry świetną kontrę popsuł Omran Haydary...
Zagłębie Lubin - Lechia Gdańsk 4:4 (2:3)
Bramki: Balić (16.), Starzyński (40. - karny, 59.), Białek (84.) - Conrado (4.), Zwoliński (23. - karny), Mihalik (42., 55.)
Zagłębie: Hładun - Czerwiński, Jończy Ż (81. Tosik), Guldan Ż, Balić - Żivec Ż (81. Szysz), Baszkirow, Starzyński, Drażić, Bohar - Białek.
Lechia: Kuciak - Kobryń, Nalepa, Maloca, Pietrzak - Mihalik (70. Haydary), Tobers Ż (46. Kubicki), Makowski Ż, Lipski, Conrado (77. Saief) - Zwoliński Ż.
źródło: własne