Lechia Gdańsk pokonała na własnym stadionie Radomiaka Radom. Bardzo szczęśliwy był z tego powodu szkoleniowiec gospodarzy - Szymon Grabowski. Zwracał uwagę na pozytywną atmosferę, która jest wynikiem nastawienia szatni i wsparcia kibiców.
Trener podkreślał, że widać ciągłość w poziomie reprezentowanym przez zespół. - Chcę podziękować za to, jak zawodnicy zareagowali po zwycięstwie w Zabrzu. To był cały czas ten sam poziom, jeśli chodzi o nasz trening i podnoszenie jakości - mówił. - Myślę, że dzisiaj widać było, że organizacja, zwłaszcza w newralgicznej dla nas obronie, była lepsza. Przede wszystkim było też zaangażowanie mentalne i wiara do ostatniego gwizdka w to, że wygramy mecz i nie stracimy bramki. To wszystko poskutkowało tym, że zagraliśmy dobre spotkanie - dodał.
Szkoleniowiec zauważył także, że to spotkanie mogłoby być dla Biało-Zielonych jeszcze lepsze. - Mogę powiedzieć, że byłoby bardzo dobre albo użyć jeszcze większych słów, kiedy wykorzystalibyśmy więcej sytuacji - powiedział. - Niemniej jednak, doceniając też rywala, jesteśmy naprawdę bardzo zadowoleni z wyniku. Dobrze weszliśmy w pierwszą połowę, mieliśmy przewagę. Niestety nie udokumentowaliśmy tego bramką, ale z każdą minutą dążyliśmy do zdobycia gola - stwierdził.
Trener pochwalił zespół przede wszystkim za dyscyplinę, a kibicom dziękował za wsparcie. - To, za co muszę pochwalić zespół to reakcja w momentach wysokiej obrony, kiedy nie pozwoliliśmy przeciwnikowi rozgrywać piłki na swojej połowie i w przemyślany sposób wykonywaliśmy skoki pressingowe. Wyglądało to z mojej perspektywy bardzo dobrze. Gratuluję moim zawodnikom - komplementował swój zespół. - Dziękuję kibicom. Jesteśmy naprawdę dumni i zadowoleni. Nie tylko dlatego, że wyskoczyliśmy ze strefy spadkowej, ale również dlatego, że po dłuższym okresie bez zwycięstwa u siebie, mogliśmy sprawić, że kibice dzisiaj wychodzą ze stadionu szczęśliwi - powiedział.
Po zakończonym meczu, kibice świętowali. Skandowano między innymi nazwisko trenera. - Ci, którzy mnie znają, więdzą, że to najcenniejsze, co mogę dostać od kibiców - mówił szczęśliwy szkoleniowiec. - Wsparcie, jakie dostaję ja i drużyna, jest niewiarygodne od początku, kiedy tu przyszedłem. Wychodząc na boisko, chcemy im się odpłacać za to, że są z nami i pokazywać im charakterną Lechię, o którą im wszystkim chodzi. Mam nadzieję, że wspólnie będziemy budowali ten zespół i klub. Że będziemy szczęśliwi, bo o to w tym wszystkim chodzi. Mamy momenty słabsze, gorsze, ale pracujemy nad tym, żebyśmy wszyscy byli docenieni jako klub, zespół i drużyna. Cieszę się, że kibice doceniają moją skromną osobę - mówił z dumą.
Zapytany o błąd sędziego przy nieuznanym golu Maksyma Chłania i rzucie karnym Camilo Meny, trener okazał wyrozumiałość i cieszył się, że nie przeszkodziło to w wygranej. - Każdy może popełnić błąd, ale myślę, że sędzia zdaje sobie sprawę ze swojej pomyłki - tłumaczył. - Niemniej jednak tutaj należy się szacunek zawodnikom, że tego nie rozpamiętywali. Camilo wziął odpowiedzialność na swoje barki, strzelił gola i ta bramka dała nam zwycięstwo. Jeżeli ten karny był z kapelusza, to bramkę powinniśmy zaliczyć Maksowi Chłaniowi. Odnośnie zasady, że faulowany nie strzela, trener nie wykazał się przesądnością. - Jeśli chodzi o jedenastki, jest wyznaczonych przed każdym meczem 3-4 graczy, łącznie z rezerwowymi - zdradził. - Camilo też jest w tej grupie. Ostatnio na treningach wykonuje karne jako pierwszy, więc dla mnie nie było niespodzianką, że to on wziął piłkę. Jak więc widać, zasada nie obowiązuje - śmiał się szkoleniowiec.
Padło również pytanie o liczne interwencje, do których był zmuszony Szymon Weirauch. - Usprawniliśmy pewne rzeczy i dały nam one na koniec 0 z tyłu i 3 punkty - wyjaśniał trener Grabowski. - Zdajemy sobie sprawę, że przeciwnik mógł wykorzystać swoje sytuacje, bo to nie jest tak, że ich nie miał. To jest bardzo dobra drużyna, jeśli chodzi o indywidualności z przodu. Ale gdyby obie drużyny wykorzystały swoje szanse, to i tak mecz skończyłby się 4:3 - zaznaczył.
Szkoleniowiec zwracał też uwagę na znaczenie tego, co działo się w szatni w przerwie meczu. - W przerwie było spokojnie - opowiadał. - Było dużo analizy, która miała sprawić, by zawodnicy byli świadomi, jak wychodzą do pressingu. Mam na myśli Antona Tsarenko i Rifeta Kapicia. Końcówka pierwszej połowy rzeczywiście była niespokojna, a zaczęło się od nieudanego pressingu. Przestrzeń między zawodnikami była zbyt duża i skończyło się żółtą kartką dla Bohdana Wjunnyka. Za chwilę wkradło się rozprężenie i rozkojarzenie, spowodowane tym, co wydarzyło się wtedy. Budowaliśmy się jednak na pozytywnych chwilach, a tych w pierwszej odsłonie było sporo - podkreślił.
Szymon Grabowski uspokajał również, by nie popadać w euforię z powodu wyjścia ze strefy spadkowej. - Jak po każdym z meczów, które rozegraliśmy w Ekstraklasie, mieliśmy dużo momentów, za które mogliśmy pochwalić zespół - zaznaczał. - Nie zawsze do końca widać było uzasadnienie w wynikach, a w zasadzie można powiedzieć, że rzadko. Dzisiaj wyglądaliśmy dobrze pod względem motorycznym i taktycznym, za co ukłony w kierunku sztabu, który świetnie przygotował zespół. Mamy dużo momentów, które na pewno będą nam dawały pozytywne paliwo na przyszłość. Wygrana w Ekstraklasie smakuje naprawdę rewelacyjnie, ale druga wygrana z rzędu to jest coś fajnego. Przy okazji wyskoczyliśmy z czerwonej strefy, więc mam nadzieję, że z każdym kolejnym meczem będziemy się pięli w górę - zakończył szkoleniowiec.
źródło: własne