- Szkoda tego wyniku, bo równie dobrze to my mogliśmy wygrać 1:0. Myślę, że byliśmy konsekwentni, ale zabrakło małej rzeczy, czyli ataku na piłkę i skończyło się jak się skończyło - powiedział trener Piotr Stokowiec po przegranym meczu z Cracovią.
To był typowy mecz na 0:0, w którym żadna ze stron nie zasługiwała na więcej niż jeden punkt. Tymczasem w samej końcówce trener Stokowiec ściągnął z boiska Lukasa Haraslina, by w jego miejsce wprowadzić Mario Malocę. To był sygnał dla Cracovii, że warto zaatakować, bo gdańszczanie myślą tylko o punkcie. - Cracovia jest wysoką drużyną, więc to naturalne, że wystawiliśmy wysokiego stopera, by bronić się przed stałymi fragmentami gry. Z tego Cracovia stwarzała największe zagrożenie. Nie odbieram tego tak, że daliśmy sygnał Cracovii - wyjaśnił trener Stokowiec.
Po raz kolejny biało-zieloni stracili jednak bramkę w samej końcówce. - Cały czas nad tym pracujemy. Nie jesteśmy ślepi ani głusi, żeby nie dostrzegać pewnych rzeczy. Myślę, że sprawa nie jest tak jednoznaczna jak mogłoby się wydawać. Zabrakło nam trochę szczęścia, natomiast przyjmuję krytykę i biorę winę na siebie. Od tego jest trener i za to bierze odpowiedzialność - powiedział szkoleniowiec.
- To nie był ładny mecz. To był brzydki mecz, piłka cały czas wisiała w powietrzu. Do tego mieliśmy faule, non stop przerywaną grę - zakończył trener Lechii.
źródło: własne