Raport meczowy: Lechia Gdańsk - Arka Gdynia | Kolejka 1 | 2009/10 Ekstraklasa |
2009/10 Ekstraklasa |
Lechia Gdańsk | vs | Arka Gdynia |
2 | 1 |
Data meczu: piątek, 31 lipiec 2009 | ||
Godz. meczu: 20:00 h | ||
Stadion: Stadion T29 w Gdańsku | ||
Sędzia: Szymon Marciniak | ||
Widzów : 12.500 |
Bramkarz | |
|
|
Obrońca | |
|
|
Pomocnik | |
|
|
Napastnik | |
|
Pierwszy trener | |
|
|
|
|
|
|
Bramka (Arka):Marcin Wachowicz 13 Żółta Kartka (Arka):Ława Skład (Arka):Andrzej Bledzewski - Łukasz Kowalski, Maciej Szmatiuk, Michał Płotka, Robert Bednarek, Filip Burkhardt, Adrian Mrowiec, Bartosz Ława, Lubomir Lubenow (80’Grzegorz Niciński), Marcin Wachowicz (69’Przemysław Trytko), Tadas Labukas Relacja:Trzydzieste czwarte derby Trójmiasta pomiędzy Lechią Gdańsk, a Arką Gdynia zakończyły się zwycięstwem biało-zielonych 2:1 (2:1). Pierwsza połowa rozpoczęła się od celnego strzału nowego nabytku biało-zielonych Pawła Nowaka, jednakże dobrą interwencją popisał się wracający po długiej przerwie do pierwszego składu Arki Andrzej Bledzewski. Kolejny strzał zanotowali jednak w 10 minucie żółto-niebiescy, a uderzenie oddał Tadas Lubakkas. Niestety 2 minuty później drużyna z Gdyni objęła zaskakujące prowadzenie. Piłkę wyprowadzaną przez Huberta Wołąkiewicza przejął Marcin Wachowicz rozegrał ją krótko z Lubakasem i posłał piłkę do siatki biało-zielonych. W tej sytuacji miały miejsce aż dwie kontrowersje: pierwsza dotyczy „nieodgwizdanym faulu” tudzież ostrego wejścia na Huberta Wołąkiewicza. Druga to zachowanie strzelca bramki dla Arki, który w mocno prowokacyjny sposób okazywał radość z bramki wobec kibiców Lechii. Mimo, że gdańszczanie przegrywali zdołali szybko odpowiedzieć. W 24 minucie łotysz Ivans Lukjanovs dośrodkował z lewej strony w pole karne, piłkę lekko trącił Karol Piątek i to wystarczyło do umieszczenia jej „w sieci” Arkowców. Co prawda piłkę z linii bramkowej starał się wybijać Robert Bednarek, ale było już na to za późno. Po strzeleniu wyrównującej bramki podopieczni Tomasza Kafarskiego uzyskali jakby więcej wiary we własne umiejętności i przekuli to na poczynania boiskowe, przejmując inicjatywę. Mimo to odwieczni rywale gdańszczan „odgryzali się”. Do dość groźnej i kompletnie niepotrzebnej sytuacji pod własna bramka doprowadzili sami Lechiści. Po dość przypadkowym podaniu od kolegi z własnej drużyny Mateusz Bąk złapał piłkę- sędzia (choć nie musiał) podyktował rzut wolny pośredni z pola karnego Lechii. Gdynianie nie potrafili jednak tej sytuacji wykorzystać trafiając w mur złożony z prawie wszystkich graczy Lechii. W 42 minucie kolejną groźną akcję przeprowadzili podopieczni Marka Chojnackiego, ale po dośrodkowaniu Kowalskiego piłkę pełnie złapał Bąk. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy w polu karnym Arki został faulowany Łukasz Surma przez debiutującego w Arce Roberta Bednarka. Sędzia nie miał wątpliwości i zdecydowanym ruchem wskazał „na wapno”. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł kapitan gdańskiej jedenastki i pewnym strzałem podwyższył wynik meczu na 2:1. Druga połowa zaczęła się niesamowicie. Po błędach obrońców drużyny przyjezdnej w sytuacji „sam na sam” znalazł się Marcin Kaczmarek, ale strzelił za słabo i Bledzewski obronił. Po tym zdarzeniu Lechia kontrolowała sytuację na placu gry.Z dobrej strony pokazywał się Lukjanovs, który raz za razem strzelał i zgrywał piłki do pomocy. W 74 minucie gdynianie mieli najlepszą okazję do wyrównania: Lubenov strzelił głową i tylko w sobie wiadomy sposób Mateusz Bąk wybił piłkę. Do końca meczu dobre sytuacje miał jeszcze Rogalski, ale sędzia odgwizdał spalonego. W 93 minucie Grzegorz Niciński stanął „oko w oko” z Mateuszem Bąkiem, lecz piłka tylko odbiła się od niego i bramkarz gdańszczan złapał piłkę. 34 Derby Trójmiasta przeszły do historii. Nie brakowało w nich walki, kontrowersji, szybko zmieniała się sytuacja na boisku. Kibic, który był w piątek na Traugutta nie będzie żałował wydania pieniędzy na bilet. Wielki Piątek to świetny początek sezonu – tym bardziej efektowny, że Lechia choć na kilkanaście godzin została liderem Ekstraklasy. Poziom sportowy może jeszcze pozostawia trochę do życzenia, ale jak na polską ligę i na derby to spotkanie zostanie zapamiętane pozytywnie. Fajnie zaprezentowali się też kibice, którzy w komplecie stawili się na Traugutta. Niestety nie obyło się też bez złych „pozaboiskowych” sytuacji. Pierwsza to brak znajomości języka angielskiego wśród kasjerek, byli ludzie z zagranicy i „ktoś tam” potrzebował tłumaczenia. To wydarzenie jednak mało znaczące wobec sytuacji na pobliskiej ulicy Narutowicza. Ewidentnie okradzione, a później spalone auto powinno dać do myślenia policji. Miło byłoby, aby ktoś zajął się też ochroną Lapidarium w pobliżu- przed meczem nie wszystko wygląda tam, jak powinno…. Autor relacji: Werter |