Wiśniewski na pozycji ofensywnego pomocnika grał we wszystkich sparingach i spisywał się bardzo dobrze czytamy na trojmiasto.sport.pl.
Zaliczył kilka asyst, a podsumowaniem jego dobrych występów był przepiękny gol w meczu z Gyeongnam FC.
- Trener był zadowolony z mojej postawy, mi też dobrze się gra na tej pozycji, ale to nie o to chodzi, żeby mi się podobało, ale żeby jak najwięcej pożytku miał zespół. Na sparingach wyglądało to nieźle, oby tak samo było w lidze - podkreśla Wiśniewski w rozmowie z trojmiasto.sport.pl.
Wychowanek Wierzycy Starogard, ze wszystkich piłkarzy ekstraklasy ma jeden z najdłuższych stażów w jednym klubie (ustępuje pod tym względem tylko Krzysztofowi Kotorowskiemu). Ale dopiero teraz, wraz ze zmianą właściciela, pojawia się nadzieja, że zespół Lechii zamiesza w niedługim czasie w czołówce ekstraklasy.
- Patrząc na transfery, to widać, że coś dzieje w klubie, coś nowego się kręci. Rok czy pół roku temu były dwa góra trzy wzmocnienia, teraz już są cztery, a z tego co słyszałem mają być kolejne. Mam nadzieję, że nowi koledzy nam pomogą, ale z drugiej strony nie można wymagać od nich cudów. To są młodzi chłopcy, którzy nie od razu będą gwiazdami. Jednak z czasem na pewno będzie coraz lepiej, bo widać, że umiejętności mają wysokie - zaznacza Wiśniewski.
Na inaugurację wiosny Lechia zmierzy się na PGE Arenie z Pogonią Szczecin (15 lutego, godz. 15.30). Dla Wiśniewskiego wspomnienie pierwszego meczu z tym rywalem nie należy do przyjemnych. Przy stanie 1:0 dla biało-zielonych zmarnował on rzut karny, a w końcówce Pogoń wyrównała na 1:1.
- Pamiętam o tym aż za dobrze, lepiej mi o tym nie przypominać. Po tym meczu wyleczyłem się ze strzelania rzutów karnych. Szkoda nerwów - moich i kibiców - przyznaje Wiśniewski.
Źródło: trojmiasto.sport.pl