Uciekło nam kilka wygranych. Dlatego teraz w Łodzi tak bardzo zależy nam na komplecie punktów - mówi dla lodz.sport.pl Michał Probierz.
Bartłomiej Derdzikowski: Jeszcze w ubiegłym tygodniu wydawało się, że w niedzielę zmierzy się pan z Widzewem prowadzonym przez Radosława Mroczkowskiego, ale on już łódzkiej drużyny nie prowadzi...
Michał Probierz: Nie pomyliłem się, bo już jakiś czas temu mówiłem, że to będzie rekordowy rok pod względem zwalniania trenerów. A Radek Mroczkowski? Jako trenerowi innej drużyny trudno mi oceniać, dlaczego już nie prowadzi Widzewa. Mogę jednak powiedzieć, że bardzo Radka lubię i cenię.
Widzew nie wygrał od sześciu spotkań i wskazuje się go jako jednego z głównych kandydatów do spadku. Widzi pan w nim potencjał na coś więcej?
- Bardzo trudno ocenić potencjał tej drużyny, bo cały czas się zmienia. Widziałem Widzew wiele razy przez ostatnie pół roku, ale to były różne zespoły. Wciąż jest tam jednak grupa piłkarzy, która ma spore umiejętności. Tak naprawdę jednak to patrzę na swoją drużynę. Mamy swoje oczekiwania i chcemy wygrać.
Trenerzy drużyn mających się zmierzyć z zespołami, w których zmieniają się szkoleniowcy, często narzekają, że to źle, bo rywale są wyjątkowo zmotywowani, piłkarze chcą pokazać się nowemu szefowi.
- Mnie to naprawdę nie interesuje. Mam swój plan na to spotkanie. Chcemy wygrać, bo ostatnio nie jest z tym u nas najlepiej.
To już pięć meczów bez zwycięstwa.
- Uciekło nam kilka wygranych, choćby niedawno w Szczecinie w meczu z Pogonią. W Krakowie z Wisłą też nie poszło tak, jak powinno. Dlatego teraz w Łodzi tak bardzo zależy nam na komplecie punktów.
Zobacz profil Michałą Probierza w Lechia.net
Widzew prowadzi teraz Rafał Pawlak, pana kolega z Widzewa sprzed lat.
- To, że zmierzę się z byłym kolegą z drużyny, też nie ma znaczenia.
Porozmawiajmy chwilę o Lechii, a raczej o wychowanku Widzewa w niej - Piotrze Grzelczaku, który strzela piękne gole? Co pan z nim zrobił?
- To chłopak, któremu trzeba zaufać i na niego postawić. Cieszę się, że dobrze sobie ostatnio radzi i oby trwało to jak najdłużej.
Kiedyś, jako były piłkarz i trener Widzewa, był pan ulubieńcem kibiców z al. Piłsudskiego, ale od czasu, gdy zdecydował się pan objąć ŁKS, to się zmieniło. Znów zapewne nie przyjmą pana najlepiej. Przejmuje się pan tym?
- No nie bardzo. Takie jest życie trenera, pracuje się tam, gdzie cię chcą. Teraz chcą mnie w Lechii, a ja chcę z nią wygrać na Widzewie. Punkty zdobyte tam naprawdę dobrze smakują.
Źródło: lodz.sport.pl