Jakieś tam zapytania były. Ja wtedy chciałem dokończyć szkołę, w planach miałem maturę.
W sumie, to głupio podszedłem do sprawy, bo byłem w Bełchatowie i gdzieś tam przy dobrych wiatrach mogłem zostać. Ale wtedy powiedziałem sobie, że szkoła i matura ważniejsza i odłożyłem swoją decyzję o wyjeździe na pół roku, a za pół roku nie było już takich ofert i zapytań. Teraz jestem, gdzie jestem – mówi Michał Szałek, filar obrony wicelidera 2. ligi zachodniej Bytovii Bytów.
Powiedz mi, skąd wziął się pseudonim „Biggie”? Bracia wołają tak na Ciebie w domu?.
Wzięło się z domu, „Biggie” to jest takie zdrobnienie od big head, duża głowa.
Myślałem, że od tego, że z nich wszystkich jesteś najwyższy (śmiech). Kuba i Mateusz mają po 180 cm wzrostu, a Ty 190 cm. Może jesteś synem listonosza?Może być, nigdy nie wnikałem w swoje drzewo genealogiczne (śmiech).
Albo jak byliście młodsi, to jadłeś za nich.Możliwe, że tak (śmiech). Ale ksywka „Biggie” wzięła się właśnie od dużej głowy.
Ilu masz dokładnie braci?Pięciu.
Każdy z nich gra w piłkę?Nie, nie, najstarszy tylko nie gra.
Myślałem, że Kuba jest najstarszy.Nie, najstarszy z braci nie związał kariery z piłką.
To zapytam, który z Was jest najlepszy? Kuba, Mateusz czy Ty?Głupie pytanie (śmiech). Nie no, na razie wychodzi na to, że Mateusz. Liznął gdzieś tam trochę wyżej tej piłki, zagrał w Ekstraklasie, więc trzeba uczciwie przyznać, że on jest obecnie najwyżej z nas. Mateusz jest rocznik 91’, a gra jak doświadczony gość.
Jesteś wychowankiem Chemika Police, klubu słynącego z dobrej pracy z młodzieżą. Debiutowałeś zresztą w „starej” 3. lidze mając 18 lat i z marszu stałeś się podstawowym zawodnikiem. Nie było tremy? Byłeś do tego przygotowany?Nie no, tremy nie było. Każdy trenuje od najmłodszego po to, żeby piąć się coraz wyżej. Akurat gdzieś tam było mi dane, żeby zadebiutować w takim wieku i od tej pory gdzieś tam się trzymam na tym podobnym – powiedzmy – poziomie.
Przy Twoim boku wychowywał się młodszy o 4 lata Rafał Janicki. On jest w Lechii Gdańsk, a Ty w drugoligowej Bytovii. Będąc podstawowym obrońcą w „starej” 3. lidze i mając 18-19 lat nie było żadnych zapytań czy ofert z klubów z wyższej ligi?Jakieś tam zapytania były. Ja wtedy chciałem dokończyć szkołę, w planach miałem maturę. W sumie, to głupio podszedłem do sprawy, bo byłem w Bełchatowie i gdzieś tam przy dobrych wiatrach mogłem zostać. Ale wtedy powiedziałem sobie, że szkoła i matura ważniejsza i odłożyłem swoją decyzję o wyjeździe na pół roku, a za pół roku nie było już takich ofert i zapytań. Teraz jestem, gdzie jestem.
Kuba grał na młodzieżowych Mistrzostwach Świata w Kanadzie, a Mateusz jest w miarę regularnie powoływany do młodzieżowej Reprezentacji Polski . Ty dostałeś chyba raz zaproszenie na konsultacje kadry U-21 u trenera Zamilskiego, ale jednak nie zyskałeś uznania trenera. Byli od Ciebie lepsi?Szczerze, to nie czułem się nie wiadomo jak gorszy od nich. Nie chcę tu być jakiś nieskromny, ale łatwiej jest trafić do kadry z klubu z najwyższej półki niż z Polic. Nie chcę zrzucać winy na to, ale nie czułem się gorszy. Zagrałem w jakimś sparingu, nawet nie międzypaństwowym, byłem na jednej czy dwóch konsultacjach – już nie pamiętam – i tak zakończyła się moja przygoda.
Kto był wtedy w tej kadrze?Był Mariusz Szyszka z Pogoni Szczecin, Jacek Kiełb z Korony Kielce i Tadek Socha ze Śląska Wrocław.
Czujesz się gorszy od zawodników z Ekstraklasy? W Polsce cierpimy na deficyt środkowych obrońców. W kraju bryluje Pietrasiak, Piter-Bucko, Gusić, Matras, Dąbrowski i reszta.Może gdybym wtedy zdecydował się na Bełchatów, to teraz byłbym gdzie indziej, grałbym na wyższym poziomie. Można gdybać, ale trzeba brać to, co się ma i z tego się cieszyć. A jeśli mam ocenić siebie na tle Ekstraklasy, to ciężko mi powiedzieć. Nie miałem styczności z taką piłką, ale nieskromnie powiem, że gdybym miał taką szansę, to na pewno bym się nie przestraszył.
Ale swego czasu byłeś też na testach w Widzewie Łódź i w Lechii Gdańsk.W Widzewie byłem w sumie na castingu, gdzie przyjechałem, zagrałem i pojechałem do domu. W Lechii byłem trochę dłużej, ale temat upadł po zgrupowaniu we Wronkach. Trener chyba nie znał dokładnie mojej pozycji, bo gdy był trening taktyczny, to ustawił mnie na lewej stronie i kazał mi wrzucać lewą nogą, której używam do wsiadania do tramwaju (śmiech).
Obecnie grasz w Bytovii Bytów, w zespole, który ma aspiracje na awans do 1. ligi. Tej 1. ligi byłeś jednak bardzo blisko. Podobno zabiegał o Ciebie trener Baniak (przyp. FK – trener Miedzi Legnica). Jak to było?Z tą Miedzią to była taka historia, że to bardziej ja nalegałem na angaż w klubie niż oni. Narzeczona pochodzi z tamtych okolic, a ja chciałem sobie wszystko poukładać, żeby być z nią na miejscu. Gdzieś tam się pojawił kontakt z trenerem Baniakiem, byłem na testach, niby wszystko dobrze wyglądało, ale czas mnie gonił. Nie było żadnej decyzji, a nie chciałem zostać bez klubu. Wtedy przyszła oferta z Chojniczanki Chojnice, wybrałem pewny kierunek niż ryzyko i czekanie na decyzję Miedzi. Mógłbym zostać na lodzie, bez klubu, bez niczego.
Może wrócisz jeszcze kiedyś do Miedzi ze swoją narzeczoną?Sam wiesz, jakie jest życie piłkarza. Raz grasz tu, a raz tam. Nie ma co palić za sobą mostów, może kiedyś będzie mi dane zagrać w Miedzi. Jeśli by się pojawiła oferta i możliwość przejścia, to na pewno bym ją poważnie rozważył. Patrząc na sytuację innych klubów z 1. ligi czy z Ekstraklasy, to Miedź jest stabilnym klubem pod każdym względem. I piłkarsko jest ok i finansowo również. Mają podstawy do tego, aby walczyć o Ekstraklasę.
Jesteś dość bramkostrzelny jak na środkowego obrońcę. Dobrze grasz głową, masz piekielnie mocne uderzenie i wycięty układ nerwowy podczas strzelania karnych. Będąc w Gryfie, strzeliłeś 5 goli, potem przeszedłeś do Bytovii, by na tym samym poziomie trafić 3 razy. W 2. lidze nie zawiodłeś, byłeś raczej wyróżniającą się postacią w drużynie, miałeś 5 trafień i przeszedłeś do rywala, do Chojniczanki Chojnice. Dlaczego?Dwa lata posiedziałem w Bytowie i potrzebowałem zmiany otoczenia. Chciałem iść wyżej, ale wiadomo jak się skończyło z Miedzią. Potem pojawiła się oferta z Chojnic, postanowiłem spróbować i wylądowałem w Chojniczance na pół roku.
By po pół roku wrócić do Bytovii Bytów. Byłeś wypożyczony do Chojnic?Nie, nie, ja byłem wypożyczony z Chemika Police do Bytovii, a potem wykupiła mnie Chojniczanka. Po pół roku rozwiązałem kontrakt, byłem wolnym zawodnikiem i wróciłem do Bytowa.
Wiesz, co mówili ludzie w Chojnicach na temat Twojego odejścia?Coś tam słyszałem, obiło mi się o uszy, ale co zrobić. Kibice zawsze będą mówić, tym bardziej jeśli odchodzi się do głównego rywala w walce o awans. W sumie im się nie dziwię, mają do tego prawo.
Mówili, że gwiazdorzyłeś i byłeś pazerny na pieniądze.Czy gwiazdorzyłem (śmiech)? Wiadomo, każdy ma prawo do swojego zdania. W Chojnicach były tam jakieś problemy finansowe i nie powinno też nikogo dziwić, bo każdy ma swoją rodzinę i chce ją utrzymać. Grać za darmo, to ja mogłem mając 17 lat, a nie mając 24-25 lat. Nie można żyć na garnuszku rodziców, trzeba samemu się zabezpieczyć na przyszłość.
Chyba nie układała Ci się najlepiej współpraca z trenerem Mariuszem Pawlakiem?Nie, akurat na temat trenera nie powiedziałem i nie powiem złego słowa. Czytałem, że gdzieś tam się z nim nie dogadałem czy pożarłem, ale to nieprawda. Jako trener jest bardzo dobry, widać jego warsztat, że grał w Ekstraklasie. Stara się przekazać chłopakom swoje doświadczenie z kariery i to chciałbym sprostować, że do trenera nic nie mam i nie było jakichś zgrzytów. Stosunki były jak najbardziej w porządku.
Teraz jesteś w Bytovii, celujecie w awans do 1. ligi. Mieliście obóz na Cyprze, czego mogą Wam pozazdrościć nawet kluby pierwszoligowe. Uda się awansować?Z taką myślą przyszedłem do klubu. Mogłem jeszcze pojeździć na testy do klubów pierwszoligowych, ale porozmawiałem z trenerem Walkuszem, potem z Rafałem Gierszewskim (przyp. FK – przedstawiciel sponsora klubu, firmy Drutex), powiedzieli mi o aspiracjach, co jest planowane w Bytowie i postanowiłem drugi raz wejść do tej samej rzeki. Jeżeli chodzi o sprawy organizacyjne w Bytowie, to na nic nie możemy narzekać. Mało kto może pozwolić sobie na takie obozy, a my mamy takie warunki zapewnione. Obóz przepracowaliśmy bardzo solidnie i teraz celujemy w awans.
Zimą poczyniliście spore wzmocnienia, m.in. przyszedł do Was krytykowany przez prasę Krzysztof Gajtkowski. Wyróżnia się na treningach? Prezentuje zupełnie inny poziom?Co do Krzyśka, to na pewno widać jego ogranie z Ekstraklasą, inne poruszanie się po boisku, inne zachowania, zdecydowanie wyższa półka. Na pewno będzie sporym wzmocnieniem.
Trener Walkusz nie postawił jednak na niego w pierwszym meczu z Rakowem Częstochowa. Przesiedział cały mecz na ławce. Aż tak wyrównana jest Wasza kadra?Krzysiek na pewno się wkurzył, gość zagrał ponad 200 meczów w Ekstraklasie i na pewno nie przychodził do drugoligowego klubu z myślą, że będzie siedział na ławce. Ale jak widać, nikt w Bytowie nie gra za nazwisko, za zasługi. Czy to jest Gajtkowski, czy Szałek, każdy musi wywalczyć swoje miejsce sam.
Twój partner z obrony Chemika Police – Rafał Janicki – gra obecnie w Lechii Gdańsk. Trafił tam w młodym wieku. Wierzysz, że zagrasz jeszcze w Ekstraklasie?Każdy ma swoje marzenia. Rafałowi się udało. Możliwe, że zrobił ten krok, którego ja nie zrobiłem. Przeskoczył z 2. ligi do Ekstraklasy, a mnie się to nie udało. Próbuję inaczej, małymi kroczkami, pomalutku. Na pewno chciałbym spróbować swoich sił w Ekstraklasie i gdyby pojawiła się taka oferta, to bardzo uważnie bym ją rozpatrzył. Wiary nie tracę i czekam. Najlepiej sobie zapracuję ciężką pracą w Bytowie i dobrymi wynikami z drużyną.
Nie masz menedżera? W dzisiejszych czasach, tylko tacy mają rację bytu na najwyższym poziomie.Miałem kiedyś paru, jeden lepszy, drugi gorszy, ale nigdy nie lubiłem takiego załatwiania przez kogoś, upychania na siłę w innych klubach, chociaż wiem, że bez tego jest ciężko. Teraz menedżerowie skupiają się na osiemnastolatkach, a ja w tym roku kończę 25 lat. Ale gdyby trafił się jakiś fajny gość, poukładany, widziałbym że zna się na tym, co robi i popchnąłby mnie dalej, to czemu nie?
Rozmawiał Filip Kóniczuk, zdjęcie: drutexbytovia.pl