Lechia Gdańsk coraz mocniej puka do drzwi o nazwie "europejskie puchary" czytamy na trojmiasto.sport.pl.
Kawał dobrej piłki i ostatecznie zwycięstwo z Lechem Poznań 2:1 pozwoliło gdańszczanom wskoczyć na czwarte miejsce w tabeli.
Nie sprawdziła się prawidłowość, że Lechia wygrywa tylko, gdy Makuszewski strzela. W meczu z Lechem dwa gole zdobył Zaur Sadajew.
- No mówiłem przecież, że to tylko przypadek. Nie strzeliłem i też wygraliśmy - śmieje się w rozmowie z trojmiasto.sport.pl Makuszewski. - Cała drużyna pracuje na zwycięstwo, Zaur poprzednio strzelił jednego gola, w piątek dwa i dziękuje, wygrywamy spotkanie. Zostały jeszcze trzy mecze, choć dla Sadajewa tylko dwa [pauzuje za żółte kartki - red.], więc tytułu króla strzelców nie zdobędzie, ale z pewnością pomoże nam w kolejnych spotkaniach, strzelając gole, i powalczymy o czołowe lokaty w lidze. Z Lechem kolejny raz pokazaliśmy, że dobrze gramy w piłkę, i to my kontrolowaliśmy to spotkanie, i zasłużenie zwyciężyliśmy - mówi pomocnik Lechii.
- Z boiska wydawało się, że było to fajne widowisko i potwierdziły się moje słowa, aby przyjść na stadion, bo będzie sporo emocji. Czeka nas już ostatnie spotkanie na PGE Arenie z Wisłą Kraków i z pewnością znów wyjdziemy po komplet punktów i kibice będą mogli być pewni, że będzie co oglądać. Przeciwnicy muszą mieć świadomość, że nasz stadion jest twierdzą. Liczę, że na Wisłę wypełnimy PGE Arenę i zrobimy wspólnie coś wyjątkowego na koniec sezonu.
Źródło: trojmiasto.sport.pl