W piątek 24 listopada o 20:30 odbędą się 45. Derby Trójmiasta. Od 16 lat Lechia jest w nich niepokonana. Biało-Zieloni zagrają więc nie tylko o ligowe punkty i panowanie w Trójmieście, ale też o podtrzymanie świetnej derbowej passy. Przed meczem spotkaliśmy się z trenerem Szymonem Grabowskim i dość obszernie porozmawialiśmy o starciu z Arką, ale też jego całej pracy w Lechii.

Karolina Jaskulska, Lechia.Net: Rozmawiamy dwa dni przed derbami Trójmiasta. Pan zna już z pracy w Resovii otoczkę derbową - cztery razy zespół pod pańską wodzą grał w derbach Rzeszowa. Ani razu nie przegraliście. Jakie ma Pan wspomnienia z tamtych starć, zwłaszcza że jest pan urodzonym Resoviakiem. 

Szymon Grabowski: Na pewno te mecze derbowe są miłe. Nie tylko jako trener brałem w nich udział, ale też jako piłkarz, kibic czy nawet jako dzieciak. Tych derbów jest więc bardzo dużo za mną. Te pierwsze i ostatnie derby w roli trenera Resovii wspominam bardzo dobrze. Te ostatnie dały nam awans do I ligi po pokonaniu lokalnego rywala. To bardzo miłe uczucie i zostanie ze mną na pewno do końca.

Co zrobić więc w piątek, aby ta Pana osobista passa została podtrzymana?

Przede wszystkim trzeba dobrze ten mecz rozegrać w głowie. Zarówno ja, jak i zawodnicy, choć zawodnicy bardziej. Czeka ich zadanie bardzo trudne, ale kiedy mu sprostają, da nam to więcej niż tylko trzy punkty. Oni zdają sobie sprawę, że to nie jest normalny mecz i mam nadzieję, że ta passa, nie tylko moja, ale przede wszystkim Lechii zostanie podtrzymana i w piątek w nocy będzie nam dane wspólnie z kibicami cieszyć się z kolejnych trzech punktów i kolejnych wygranych derbów.

Zespół Lechii jest bardzo młody, poza Miłoszem Kałahurem i Antkiem Mikułko nie ma w zasadzie w kadrze tutaj też ludzi z regionu. Nie boi się Pan trochę, że w meczu o takiej wadze, ten młody zespół może się spalić czy że komplet kibiców Arki podetnie im skrzydła?

Nie boję się. Nie podchodzę do tego w ten sposób, że może im coś podciąć skrzydła, czy że mogą sobie nie dać rady. Bardziej obracam to w drugą stronę, że może ich to zmotywować. Są na tyle młodzi, że nie za bardzo się też muszą pewnymi rzeczami przejmować, więc myślę, że to będzie nasza przewaga i tak z zawodnikami rozmawiam. Presja będzie ciążyła na Arce. To ich kibice wracają po długim czasie na stadion, to oni są liderami, to oni będą chcieli się bardzo dobrze pokazać… Mam nadzieję, że ta presja, o której się mówi, która ma nas dotknąć, nie będzie nas dotyczyć i będzie ukierunkowana w drugą stronę.

Kilka dni temu odwiedziliście klubowe muzeum. Kto wyszedł z tą inicjatywą akurat przed starciem z lokalnym rywalem?

To był mój pomysł, który kiełkował w mojej głowie od samego początku, kiedy mnie tam zaprowadzono i kiedy poznałem człowieka, który nie tylko jest zakochany w tym muzeum, ale przede wszystkim jest zakochany w klubie (p. Zbyszka Zalewskiego - przyp. red). Wiedziałem, że tę energię i tę atmosferę muszą poczuć też zawodnicy. Wiadomo, że budowaliśmy zespół bardzo długo i powoli, więc postanowiłem, że wszyscy odwiedzimy muzeum właśnie przed tym spotkaniem. Wiedziałem, że zawodników trzeba będzie zaznajomić nie tylko z historią klubu, ale też z historią derbową. Te dwa tygodnie były odpowiednim momentem, aby pogadać, odwiedzić muzeum i zrobić też kilka innych rzeczy, których nie będziemy musieli już robić przed samym meczem w dzień derbowy. Tutaj już ten aspekt motywacyjny mamy załatwiony.

 

Wie Pan kiedy ostatnio Arka wygrała z Lechią?

Siedemnaście lat temu, jeżeli się nie mylę.

Szesnaście.

Szesnaście, więc to rzeczywiście kawał czasu. Myślę, że dużo kibiców tego nie pamięta, niektórych pewnie nie było na świecie. My szanujemy historię, doceniamy ją i tych ludzi, którzy te cegiełki dokładali, a teraz jesteśmy głodni, żebyśmy to my kontynuowali tę fajną tradycję.

Było widać na ostatnich treningach w chłopakach taki ogień, głód tej derbowej rywalizacji?

Pod względem sportowym pozostają skoncentrowani, pracują tak samo. To też jest bardzo pozytywne i świadczy o tym, że atmosferę udźwigną.

W Gdańsku jest taka tradycja po zwycięskich, a nawet zremisowanych derbach, że kibice czekają na piłkarzy na Traugutta i jest feta. W sieci krąży wiele nagrań z tych spotkań. Czy macie z tyłu głowy, że może czekać na was ta miła nagroda w postaci fety?

Do nas jako sztabu te filmiki z fet dotarły już kilka tygodni temu, zawodnicy pewnie też to widzieli. Dla takich chwil nie tylko uprawia się sport i gra w piłkę, ale dla takich chwil chce się też wygrywać takie ważne spotkania. Nasze umysły są ukierunkowane na to, co wydarzy się po zaksięgowaniu trzech punktów. To nie będą tylko trzy punkty, to nie będzie kolejne zwycięstwo, to będzie przede wszystkim szacunek, na który możemy zasłużyć dzięki temu zwycięstwu.

Kiedy bym powiedziała Panu w czerwcu, że Derby będą starciem lidera z trzecim zespołem ligi, uwierzyłby mi Pan? Spodziewał się Pan tego?

Powiem szczerze, że nie myślałem o tym w ten sposób, ale gdybym dostał takie pytanie wtedy pewnie bym się tego nie spodziewał. Nie tylko, jeśli chodzi o Lechię, ale też o Arkę. Ja się bardzo cieszę, że możemy rozegrać takie spotkanie i podchodząc z tego miejsca w tabeli. To jeszcze mocniej zwiększa rangę tego spotkania.

Stres jest?

Nie. Myślę, że dla mnie takie pozytywne emocje rozpoczną się w momencie wyjazdu z hotelu na stadion. To, co będę mógł zobaczyć i usłyszeć, takie rzeczy mnie nakręcają i wtedy na sto procent zacznę ten mecz derbowy.

Cofnijmy się do lata. Był moment zwątpienia w projekt o nazwie “Lechia Gdańsk”? Nie żałował Pan może w którymś momencie przejścia ze Stomilu do Gdańska?

Przed podpisaniem umowy nie było żadnego takiego momentu. Jednak ten moment, kiedy zawodnicy odchodzili szybciej niż się tego spodziewałem, a nikt nie przychodził, to zapaliło się takie światełko z dużym znakiem zapytania. Bardziej chodzi o to, co stało się w moim życiu. Wszystko zostało wywrócone do góry nogami, żona zmieniła pracę, dzieci szkołę - przyszliśmy tutaj wszyscy. Po pierwszym spotkaniu z Paolo Urferem to wszystko zostało gdzieś daleko i głęboko zakopane. Fajnie, że już teraz mogę powiedzieć, że była to bardzo dobra decyzja.

lan 1651

Co Pana skłoniło, aby przejść akurat do Lechii? Klubu, który spadł z Ekstraklasy i zmagał się z problemami.

Lechia nie była jedynym klubem, który  mnie chciał. Do Lechii byłem od samego początku przekonany. Myślę, że Lechia Gdańsk jest bardzo dobrze odbierana w moim rodzinnym mieście i wśród sympatyków Resovii, co było dla mnie ważne. Wiedziałem, że idę do klubu, który ma rzeszę kibiców. Utwierdzali mnie też w tym kibice w Olsztynie. Aspekty pozaboiskowe klarownie mówiły - Tylko Lechia. To wszystko, co ja sobie wizualizowałem w głowie, jeśli chodzi o Lechię też mnie utwierdzało w przekonaniu, że Lechia nie może grać niżej niż w Ekstraklasie. Jeżeli znalazła się teraz na niższym szczeblu, to wszyscy zrobią, to aby Lechia wróciła na salony. A ja też chciałbym się tam znaleźć i Lechia była dla mnie jasnym wyborem. Nie żałuję tego w ogóle.

A miasto, jego położenie też miało wpływ?

Ja Gdańska nie znałem. Byłem wcześniej tutaj dwa razy - na finale Ligi Europy i na meczu Lechii z Widzewem. Miasta nie znałem. Aspekt morza też przekonywał moją rodzinę do zmiany otoczenia. Dla mnie targetem był klub i Lechia.

Przejdźmy do problemów kadrowych, z którymi Lechia jednak wciąż się mierzy. Mam na myśli środek obrony. W kadrze tylko dwóch nominalnych stoperów. Jak duży jest to dzisiaj problem?

Zimą muszą być ruchy i tego nie ukrywajmy. Właściciel zdaje sobie sprawę, że grając o coś, a to coś jest u nas przez wielkie litery pisane, tymi chłopakami, z całym szacunkiem dla nich, nie jesteśmy pewnie tego celu osiągnąć. Są kartki, kontuzje, wahania formy, ale przede wszystkim ich rozwój nie będzie w stu procentach. Musimy zapewnić im rywalizacje, niemniej jednak trzeba ich pochwalić. Nie tylko Eliasa czy Andreia, ale też graczy, którzy ich otaczają. Z tą naszą linią obrony nie jest aż tak źle. Na 15 straconych bramek, aż pięć straciliśmy w jednym meczu, wiadomo jakim. Nasza drużyna całościowo broni na bardzo wysokim poziomie. Wiemy, że potrzebujemy ludzi, ale niekoniecznie zmiany całego systemu gry obronnej.

Na ten moment gra trójką środkowych obrońców jest niemożliwa. Czy w przyszłości nadal chcecie wdrożyć ten pomysł, czy jednak odkładacie na razie te plany.

Nie odkładamy planów, plany cały czas są i ewaluują. Lechię w przyszłości będziemy widzieli budującą od tyłu, niekoniecznie broniącą. Jest to tylko taki utarty slogan, że gra się na trzech obrońców, a broni się większą liczbą graczy. Każdy trening, każdy mikrocykl daje nam opcję do rozwijania tej drużyny w każdym aspekcie, w tym w aspekcie zmiany struktury.

Pozycja lewego obrońcy aktualnie też jest dość problematyczna z powodu kontuzji Conrado. Czy też będziecie szukać wzmocnień na tej pozycji, czy jednak czekamy na Brazylijczyka?

Czekamy na Conrado. Ekstra byłoby dla drużyny, aby on i Miłosz rywalizowali ze sobą. Jeśli chodzi o jego rehabilitację, to przebiega ona bardzo dobrze i jeśli odpukać nic się nie stanie, dołączy do nas, jeśli nie na początku rundy wiosennej, to myślę, że mniej więcej od kwietnia. Do tego momentu Miłosz Kałahur będzie sobie godnie radził. Jeśli chodzi o lewą stronę, raczej nikt nie jest planowany do wzmocnień.

lgd gks 42

Obiło mi się o uszy, że bardzo do powrotu do zajęć pali się Luis Fernandez, którzy przeszedł zabieg. Kiedy możemy się spodziewać jego powrotu?

Luis pali się, to prawda. Jestem po rozmowie z nim, on podchodzi bardzo optymistycznie do tego całego projektu, jeszcze chyba bardziej niż na samym początku. Wiadomo, mógł też zobaczyć, że Lechia ma się dobrze i zawodnicy kontynuują to, co wszyscy razem zaczęliśmy. Pierwsze prognostyki są takie, że Luis będzie z nami na obozie w Turcji.

Sam transfer Luisa Fernandeza był dla Pana dużym zaskoczeniem? Jaka była Pana reakcja, gdy usłyszał Pan od Paolo Urfera to nazwisko?

Pewnie nie byłem aż tak zaskoczony, bo już na pierwszej rozmowie z Paolo Urferem dowiedziałem się o potencjalnych wzmocnieniach tego zespołu. Padło nazwisko Luisa Fernandeza. Wtedy zastanawiałem się, o co chodzi, ale w momencie, kiedy dostałem telefon i wiadomość, że mam jechać po Luisa na lotnisko, to wiedziałem, że nie będzie dużo zawodników w naszym klubie, których będzie witał trener. Wiedziałem, po kogo jadę i było to potwierdzenie tego, że Paolo Urfer to żaden wariat, a człowiek, który ma swój plan i będzie realizował go od początku do końca.

Paolo Urfer sprowadził też wielu innych wartościowych piłkarzy, jak choćby Rifet Kapić, czy Maksym Chłań, którzy godnie Luisa zastępują. To cieszy, że pod nieobecność kapitana są ludzie, którzy go zastępują.

Jak najbardziej. Myślę, że to nasza największa siła, że nie mając Luisa i Conrado, ludzi, bez których nie wyobrażano sobie, że można zestawić jedenastkę, ich nie ma, a są następni. To świadczy też o tym, że te transfery były bardzo jakościowe. Nie były to żadne strzały, był jasny plan na tych zawodników i to pokazuje, jak mocną drużyną możemy być i wierzę, że będziemy na wiosnę, jak wszyscy będą zdrowi.

Czy któryś spośród tych piłkarzy, którzy trafili do Lechii latem jakoś Pana zaskoczył na plus? Mam na myśli to, czy któryś nie spisuje się po prostu lepiej niż Pan i cały sztab oczekiwaliście.

Dostając nazwiska, pewne rzeczy obserwowałem w internecie. Wiedziałem, że są to bardzo dobrzy zawodnicy. Niemniej jednak w treningu wyłącznie aspekty takie wizualne pokazały mi, że niektórzy mają szansę być nie tylko topowymi graczami w ekstraklasie, ale też o kilku z nich usłyszymy jeśli chodzi o piłkę europejską. Mogę powiedzieć o Żelizce i wspomianym Chlaniu.

W tabelę będziemy patrzeć w czerwcu, ale przed Wami jeszcze poza derbami trzy inne ważne mecze. Jakie położenie przed okresem przygotowawczym i wiosną zadowoli Pana i sztab? Czy nie patrzycie na to i chcecie zagrać cztery dobre mecze?

Nigdy nie skupialiśmy się na tabeli i na tym, co się dzieje. Ten plan jest jasny. Za rozwojem ma iść wynik, a za wynikiem rozwój. Na cztery mecze przed końcem roku jesteśmy w dobrym, a nawet bardzo dobrym położeniu. Nie myślimy o Lechii w szóstce, ale o Lechii w pierwszej dwójce, a nawet pierwszej. To bardzo dobry pozytyw. W końcówce tego roku musimy zrobić wszystko, aby z tego poziomu nie zejść, a wejść na jeszcze wyższy.

Przed sezonem bralibyśmy w ciemno takie położenie. My i kibice. Czy sztab też?

Tutaj mogę się zgodzić, jeśli kibice braliby w ciemno to ja też. Ja od początku mówiłem, że jeśli kibice będą zadowoleni to my też. Patrząc racjonalnie to tak, jestem zadowolony. Dla mnie najważniejsze w tym wszystkim jest to, że to nie jest koniec, a są wszelkie przesłanki ku temu, aby było jeszcze lepiej.

No właśnie kibice. Na każdym kroku podkreśla Pan, że są ważni, dziękuje Pan im za wsparcie. Czy na co dzień też są takie sytuacje, że ktoś np.  Pana zaczepia i daje taki pozytywny feedback?

Tak, jak najbardziej. To jest niesamowite, że w tłumie, zawsze są bardzo miłe spotkania. Kibice proszą o zdjęcia, autograf czy chwilę rozmowy. W niedzielę na Molo w Brzeźnie mogłem poznać też jednego z radnych miasta. To jest najlepsze docenienie pracy, które nie jest materialne. To jest nasza praca, ale też to jest coś, co ludzi przyciąga. Cieszę się, że mogę pracować w takich klubach, gdzie przywiązanie kibiców do klubu jest bardzo widoczne. Mi osobiście to dużo daje.

Czy tutaj to przywiązanie kibiców do  jest z Pana doświadczenia najwięcej?

Nie chcę porównywać - z każdym z tych klubów jakoś sympatyzuję i nie chcę mówić, że tu jest lepiej, a tu gorzej. Kibice Lechii są fantastyczni, ubolewam, że nie możemy widzieć ich na wyjazdach, bo to jest bardzo ważne. Myślę, że rozmach i takie uzewnętrznianie emocji kibiców Lechii to coś, z czym się jeszcze nie spotkałem. Tak jak powiedziałem, na każdym kroku, czy to w sklepie, czy w restauracji, czy na spacerze, czy odprowadzam córki do szkoły, to są rzeczy z którymi spotkałem się pierwszy raz. W Polsce kibice Lechii są bez wątpienia topowi. Mam nadzieję, że w przeciągu najbliższych lat także w Polsce.

Czekamy też na pełny stadion…

Dla nas to jest bardzo ważne, ile osób przychodzi na nasz stadion. Czujemy się tutaj świetnie, czujemy to wsparcie. Nie ważne ile osób przyjdzie, to wsparcie jest. Nawet, kiedy trybuna była zamknięta na meczu z GKS-em Katowice, czuliśmy to wsparcie. Na każdym wyjeździe rozmawiamy, ile może nam dać wygrana w kontekście frekwencji na kolejnym meczu domowym. To jest dla mnie i dla drużyny bardzo ważne. Dzisiaj wspomniałem, o tym, że wiosną stadion będzie zapełniony na meczu derbowym w Gdańsku. Powiem szczerze - nie wyobrażam sobie grając w przyszłym roku wiosną mecz derbowy, który znacznie nas będzie mógł przybliżyć to awansu, to tutaj będzie cały stadion. To jest wartość tego klubu, że te wyzwania nie tylko sportowe, ale też te wyzwania są, jeśli chodzi o przywiązanie kibiców i ich obecność na stadionie.

Wiele razy Pan mówił mi dzisiaj o celu. Czy wyobraża Pan sobie, że latem Lechia nie będzie ponownie w Ekstraklasie?

Nie wyobrażam sobie, bo nie myślę o tym. Skupiam się na tym, co tu i teraz. To przyniesie efekt w postaci awansu. Przed sezonem rozmawialiśmy o ewentualnych barażach. Dzisiaj rozmawiamy o tym, czy awans wywalczymy bezpośrednio. Tak do tego podchodźmy. Nie patrzmy na to, co się stanie, jak się nie uda, bo dlaczego ma się nie udać? Myślę, że wiara w sukces, nie tylko naszej trójki tutaj siedzącej (oprócz trenera i Karoliny siedział w pokoju także Kacper Szafran z biura prasowego klubu - przyp. red), ale wiara tysięcy ludzi sprawi, że Lechia będzie w przyszłym roku w Ekstraklasie.

źródło: własne