Jak się okazuje - nie każdego piłkarza można określić "wkładem do koszulki". W dzisiejszych czasach są jeszcze tacy zawodnicy, dla których herb i barwy coś znaczą. Przykładem tego jest Patryk Małecki, który podczas meczu Wisła - GKS (nie mógł wystąpić za kartki) nie zasiadł w loży VIP, a zajął miejsce w "gnieździe" skąd prowadził doping.
Jak podaje serwis sportowefakty.pl 23-letni pomocnik w pierwszej połowie wcielił się w rolę gniazdowego i dyrygował dopingiem najbardziej żywiołowych kibiców Wisły zgromadzonych na trybunie południowej. - Mam po tym meczu chrypkę. Pierwszy raz - jak to się mówi - byłem na gnieździe. Byłem z kibicami i na pewno tego dnia nie zapomnę do końca życia - mówił po końcowym gwizdku sędziego Małecki. - Bardziej się denerwuję, oglądając mecz z boku, niż samemu biegając po boisku. W pierwszej połowie widziałem tylko jedną akcję. Szkoda, że Cwetan nie strzelił, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze były trzy punkty i ten cel został zrealizowany - uzupełnił.
Po meczu o ocenę dopingu dziennikarze SportowychFaktów zapytali Maora Meliksona i Cezarego Wilka. - Nasi fani są fantastyczni, jak zwykle było bardzo głośno. "Mały" ich prowadził? Mogłem się tego spodziewać - Małecki jest szalony - śmiał się Izraelczyk. - Słyszałem, że Patryk prowadził doping. W ogóle mnie to nie dziwi - po nim można się tego spodziewać - komentował Wilk.
Źródło: własne / sportowefakty.pl / fot. wp.pl