Już jutro Lechia Gdańsk stawi się na Bułgarskiej, aby po raz pierwszy od sezonu 84/85 pokonać Lecha Poznań. Warto dodać, że podobnie jak teraz tak i wtedy poznaniacy byli Mistrzami Polski. Trener gdańszczan wie jak powtórzyć ten sukces. - Zagramy ofensywnie, ale rozsądnie. Gospodarzom nie można pozwolić rozwinąć skrzydeł - mówi Tomasz Kafarski.
"Lech ma w swoim składzie wielu znakomitych piłkarzy, którzy świetnie czują się w grze ofensywnej. Dlatego nie można zostawić im za wiele swobody, bo kiedy zaczną grać swoją piłkę, trudno jest ich zatrzymać. Poznaniacy są na miejscu spadkowym, ale nigdy nie patrzę na rywala przez pryzmat lokaty w tabeli. Poza tym to wciąż jest mistrz Polski" - przyznał gdański szkoleniowiec.
Po obejrzeniu ostatniego meczu najbliższych rywali Kafarski stwierdził: "Poznaniacy pokazali w tej potyczce dwie twarze i równie dobrze mogli to spotkanie przegrać, jak i wygrać. Jestem ciekawy, jakie oblicze zaprezentują z nami. Czy z pierwszej połowy ostatniego spotkania, kiedy spisywali się wyjątkowo słabo, czy też z drugiej odsłony, w której grali bardzo dobrze"
Tomasz Kafarski lubi rotacje w składzie o czym mogliśmy się przekonać już wiele razy. W ostatnim meczu Lechia pokonała stołeczną Polonię, lecz nie oznacza to, że skład desygnowany do gry w Warszawie ujrzymy również jutro w potyczce z Lechem. "Nie uznaję zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Taktykę i styl gry trzeba przecież dostosować pod konkretnego rywala, a nie każdy zawodnik jest w stanie zrealizować ustalone założenia" - wyjaśnił szkoleniowiec biało-zielonych.
Z powodu kontuzji do Poznania nie pojechali Litwin Vytautas Andriuskevicius, Serb Marko Bajić, Piotr Wiśniewski oraz Łotysz Ivans Lukjanovs. "Na pewno ogranicza nam to pole manewru, zwłaszcza w ofensywie. Dotychczasowe mecze pokazały jednak, że dysponujemy liczną i wyrównaną kadrę. Poza tym w poniedziałek Wiśniewski i Lukjanovs powinni wznowić treningi" - poinformował PAP Kafarski.
Cel na ten sezon postawiony przez działaczy dla piłkarzy i trenera jest prosty - minimum szóste miejsce w lidze na koniec sezonu.
"Nikt oczywiście nie zabroni zawodnikom wywalczenia wyższej lokaty, łącznie z miejscem na podium. Na razie zajmujemy czwartą pozycję, niemniej teraz nie patrzymy na tabelę, tylko na zdobyte punkty. A z dotychczasowego dorobku jesteśmy umiarkowanie zadowoleni. Mogliśmy jednak mieć kilka punktów więcej" - stwierdza dyrektor Lechii Błażej Jenek.
W obecnym sezonie pomyłki arbitrów już co najmniej trzykrotnie odebrały punkty dla Lechii, tak było w meczach z Wisłą Kraków, GKS'em Bełchatów oraz Koroną Kielce. Mimo to dyrektor Lechii nie chce narzekać na pracę arbitrów i nie zamierza publicznie komentować ich błędów.
"Nie chcemy zrzucać całej winy na arbitrów. Jeśli jesteś lepszy od rywala, sędzia nie powinien ci przeszkodzić w wygraniu meczu. Poza tym suma pecha i szczęścia wychodzi w życiu na zero" - stwierdził dyrektor Jenek.
To, że Lechia pokazuje efektowną i ofensywną piłkę nie w tym sezonie nie powinno nikogo dziwić według Jenka.
"Taka jest strategia klubu. Dysponujemy silną, wyrównaną kadrą i staramy się grać odważnie, widowiskowo oraz atrakcyjnie dla kibica. Pojedyncze niepowodzenia nie są w stanie przewrócić do góry nogami przyjętej przez nas wizji futbolu. Tak jak po czterech wygranych z rzędu nie popadliśmy w euforię, tak po dwóch kolejnych porażkach nie było u nas defetyzmu. Tonujemy skrajne nastroje, ale wierzymy, że nasza praca przyniesie efekt na finiszu rozgrywek" - zakończył Błażej Jenek.
Źródło: własne / sport.pl