Kacper Sezonienko jest jednym z niewielu zawodników Lechii, który pamięta zeszłoroczny spadek. 21-latek został w klubie i teraz może cieszyć się z powrotu do elity. W ostatnich meczach prezentuje się bardzo dobrze. Przed 46. Derbami Trójmiasta porozmawialiśmy z „Sezonem”. - Wykonaliśmy w tym sezonie kawał dobrej roboty i wywalczyliśmy awans. Sprawa mistrzostwa i wygranych derbów nie jest jednak jeszcze rozstrzygnięta - mówi nam napastnik.
Karolina Jaskulska, Lechia.Net: Rozmawiamy kilka dni po awansie do Ekstraklasy. Co czułeś w sobotę, kiedy stało się to faktem i czy już dotarło, że ponownie zagracie w Ekstraklasie?
Kacper Sezonienko: To na pewno jest niesamowite uczucie i fajnie, że można było się z chłopakami pocieszyć z awansu do Ekstraklasy. Szczerze jeszcze do końca nie dotarło i pewnie dotrze dopiero po meczu derbowym. Mamy nadzieję, że derby wygramy, wygramy ligę i wtedy będziemy mogli już świętować na sto procent!
Spodziewaliście się tak hucznego powitania pod stadionem? Szczególnie biorąc pod uwagę godzinę powrotu z Krakowa.
Myśleliśmy, że parę osób może przyjść na to powitanie, ale nie spodziewaliśmy się, że będzie to aż takie grono! Bardzo fajnie nas kibice przywitali. To była godzina 4:30, więc bardzo późna pora, a kibice nie poszli spać, tylko przyszli pod stadion. To bardzo miłe z ich strony.
A co działo się w autokarze?
Też było bardzo głośno, szczególnie na początku drogi (śmiech). Później trochę mniej, ale rzecz jasna świętowaliśmy.
Cofnijmy się o rok. Lechia spadła z ligi, w klubie sytuacja nie należała do najlepszych. Czy wierzyłeś wtedy, że za dokładne 12 miesięcy znów wrócicie do elity?
Od razu po spadku nie. To był bardzo ciężki czas. Piłkarze odchodzili, dopiero po jakimś czasie zaczęli przychodzić nowi. Z tamtej drużyny, która spadała, byłem jednym z niewielu którzy zostali. Sytuacja była trudna, wszyscy pamiętamy choćby odwoływane sparingi. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Na pierwszy mecz do Głogowa nie jechaliście jako faworyt… Tam wygraliście 4:2, a ty zanotowałeś dwie asysty.
My jechaliśmy tam, aby zrobić wszystko, żeby zwyciężyć. Mecz nie zaczął się dla nas dobrze, jako pierwsi straciliśmy bramkę. Drużyna była młoda i nowa – mogliśmy się więc po tym golu rozbić. Później do przerwy udało nam się na szczęście strzelić dwie, a po przerwie jeszcze podwyższyć prowadzenie. Wygraliśmy ten mecz spokojnie.
Tak jak wspomniałeś, w kolejnych tygodniach do klubu przychodzili nowi piłkarze. Straciłeś miejsce w wyjściowej jedenastce. Jak na Ciebie to zadziałało?
Wiadomo, że to był cięższy czas. Każdy chciałby grać w pierwszym składzie, a ja wchodziłem tylko z ławki. Na treningach była jednak rywalizacja i to na plus, że przyszli nowi zawodnicy. Był coraz wyższy poziom, więc to fajnie, że tylu nowych graczy się pojawiło. Nawet pomimo tego, że musiałem trochę na ławce posiedzieć. Ale to też jest jakaś lekcja na przyszłość.
Czas na fundamentalne pytanie. Gdzie czujesz się lepiej na boisku – skrzydło czy środek ataku?
Nie robi to na pewno wielkiej różnicy gdzie zagram, chociaż kiedy ostatnie spotkania zagrałem na szpicy to czułem się trochę lepiej niż na boku pomocy. Gdzieś tam wróciły te moje zachowania z przeszłości, choćby z czasów gry w Centralnej Lidze Juniorów. Poprzypominałem sobie trochę (śmiech) i rzeczywiście trochę lepiej czuje się na szpicy niż na skrzydle.
Wróciły też liczby i ważne bramki u „Sezona”…
Myślę, że ostanie dwa mecze z GKS-em Tychy i Wisłą Kraków to były dobre spotkania. Była asysta przy golu Maksia, był gol z Tychami, wcześniej tak jak powiedziałaś też ważny gol na Podbeskidziu. To cieszy i mam nadzieję, że w dwóch kolejnych meczach też uda się te liczby podreperować.
Patrząc na całokształt jesteś indywidualnie zadowolony z sezonu w twoim wykonaniu?
Zdecydowanie nie jestem. Mogło być więcej, choć nie grałem zbyt wiele. Ale też nie ma co płakać, mamy awans i najważniejsze, że drużyna wróciła na odpowiednie miejsce. Teraz będzie okazja poprawiać statystyki, ale już w Ekstraklasie.
Co według Ciebie było najważniejsze w drużynie w wywalczeniu awansu? Wiele osób wskazuje młodość jako czynnik kluczowy.
Ciężko powiedzieć. Tutaj też nie było zbyt wielu piłkarzy doświadczonych, takich którzy wzięliby na siebie odpowiedzialność w trudnych momentach. Mieliśmy młody zespół. Ale ważna tutaj jest przede wszystkim jedność. Stworzyliśmy jedną wielką rodzinę, każdy za każdym poszedłby w ogień i to jest ważne.
Jak dużą rolę w budowaniu jedności w szatni odegrał „Lesiu”?
Powiedziałbym, że największą. Jest w klubie wiele osób, które wkładają całe serce w drużynę, ale myślę, że „Lesiu” wkłada najwięcej. Jest już bardzo długo z drużyną i pomoże nam w każdej sytuacji. Możemy być mu bardzo wdzięczni, to po części jego awans i jego wielkie marzenie, które spełniliśmy.
Niedzielne derby obejrzy z trybun 37 tysięcy kibiców. Grałeś kiedyś przy tak dużej frekwencji?
Nie. Najwięcej u siebie to chyba było 23,5 tysiąca na Legii i meczu z Rapidem w Lidze Konferencji. Teraz na Wiśle było też około 25 tysięcy. Także przy 37 tysiącach jeszcze nie grałem i będzie to chyba bardzo duże wydarzenie.
Wpływa to na Was jakoś mentalnie? Ten fakt, że zapełniliście stadion.
Wykonaliśmy w tym sezonie kawał dobrej roboty i wywalczyliśmy awans. Sprawa mistrzostwa i wygranych derbów nie jest jednak jeszcze rozstrzygnięta. Będziemy chcieli wygrać, zapewnić sobie pierwsze miejsce, ale też zrewanżować się za ten jesienny mecz w śniegu w Gdyni.
Może być też tak, że wygrana z Arką nieco skomplikuje im sprawę awansu bezpośredniego.
Myślę, że bardziej skupiamy się na sobie i na wygraniu derbów. Oczywiście, jak GKS Katowice wygra swój mecz z Wisłą, to Arka będzie miała ostatni mecz o awans, więc tu wszystko może się zdarzyć. Jeszcze jakiś czas temu wszyscy wskazywali nas i Arkę, a tu może wszystko rozstrzygnąć się w ostatniej kolejce. Rzeczywiście możemy napsuć Arce trochę krwi i mam nadzieję, że napsujemy.
To będą twoje pierwsze domowe derby. Jest dreszczyk emocji?
Na razie jest spokój, ale zobaczymy jak będzie przed meczem. Podejdziemy do tego spotkania, tak jak ostatnio. Graliśmy dobre zawody i musimy zrobić wszystko tak samo, aby zdobyć trzy punkty. To jest najważniejsze.
Na koniec zapytam o twoje plany na kolejne miesiące. Byłeś z Lechią w Lidze Konferencji, Ekstraklasie i teraz I lidze. Co dalej?
Przede wszystkim celem jest wygrać dwa ostatnie mecze. Wtedy pewnie usiądę i poplanuje sobie kolejne cele. Usiądę i na spokojnie będę mógł podsumować sezon.
Akademia Lechii Gdańsk organizuje latem obozy dla dzieci urodzonych od 2010 do 2017 roku. Zapraszamy do zapoznania się ze szczegółami projektu! WIĘCEJ TUTAJ.
źródło: własne