Ujmując temat bardzo łagodnie - gra ofensywna Lechii w pierwszych dwóch meczach sezonu 2020/21 nie była zbyt dobra. Biało-zieloni prawie w ogóle nie stwarzali sytuacji pod bramką przeciwnika, strzelili zaledwie dwa gole (jeden po stałym fragmencie, drugi raczej z przypadku) i generalnie nie prezentowali się szczególnie korzystnie. Zrzucano winę na brak standardowego okresu przygotowawczego, natomiast ewidentnie brakowało kogoś kreatywnego w środku pola. Gościa, który weźmie piłkę, wykaże się boiskową inteligencją, zagra prostopadle w kierunku napastników. Kimś takim ma być Kenny Saief, który stopniowo jest wdrażany do drużyny. Powoli do formy dochodzi również Conrado, a więc siła rażenia gdańskiego zespołu z dnia na dzień będzie rosła.
Obu piłkarzy zabrakło jeszcze w meczu z Rakowem Częstochowa (przegranym 1:3), choć teoretycznie była możliwość, by każdy z nich otrzymał parę minut. Nie chciano jednak ryzykować jakiegoś urazu. Zresztą nawet teraz trener Piotr Stokowiec przekonuje, że ani Saief, ani Conrado nie są jeszcze gotowi do gry przez 90 minut. Dużo dała im ostatnia przerwa na mecze reprezentacji, natomiast w dalszym ciągu trochę brakuje. Co prawda Saief mówił nam zaraz po przylocie do Gdańska, że wszystko zależy od trenera, bo on czuje, że jest w dobrej dyspozycji. Widocznie jednak wyniki badań wydolnościowych jeszcze nie były takie, jakich oczekuje sztab szkoleniowy.
- Podczas przerwy w rozgrywkach graliśmy sparing z Wisłą Płock. Obaj dostali po pół godziny i dawali nam dużo jakości. Są to zawodnicy, którzy mocno wpływają na jakość drużyny. Poczynania ofensywne nabierają przy nich koloru. Nie są jednak jeszcze gotowi na granie po 90 minut. Musimy być ostrożni, bo obaj mieli w ostatnim czasie urazy, stąd też grali we wspomnianym sparingu tylko po 30 minut. Musimy ich powoli wprowadzać do zespołu - mówi trener Stokowiec.
Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, bo przecież doskonale pamiętamy Saiefa, gdy po raz pierwszy trafił do Lechii. Początki wtedy miał tragiczne. Był nieprzygotowany, co potem odbijało się na jego dyspozycji na boisku. Zagubiony, ślamazarny, nie dający nic drużynie. Dopiero po przepracowaniu okresu przygotowawczego (wówczas pomogła pandemia i przerwa w rozgrywkach) pokazał pełnię swoich umiejętności. Była bramka w Szczecinie, była asysta w Zabrzu, do tego dwie asysty drugiego stopnia. Teraz ma być podobnie.
Bo Saief w formie to zawodnik przewyższający poziom PKO Ekstraklasy.
Conrado również, a przypomnijmy, że Brazylijczyk ma dopiero 23 lata, więc cały czas się rozwija. Wejście do Lechii miał znakomite. Jeden gol, cztery asysty plus trzy asysty drugiego stopnia. W derbach z Arką (wygranych 4:3) nie uznano mu też jednej z bramek. Słusznie, ale zawsze. To tylko pokazuje, że potrafi znaleźć się w polu karnym. W końcówce sezonu nieco przygasł, ale wpływ na to z pewnością miała kontuzja, której doznał w trakcie sezonu. W każdym spotkaniu, w którym zagrał, dawał coś ekstra. Jeśli nie liczby, to pobudzał drużynę. Zawsze coś się działo. Gdy będzie gotowy do gry od pierwszej minuty, da dodatkowe warianty trenerowi, który nie będzie musiał już wystawiać na skrzydle np. Macieja Gajosa.
Na początku tego sezonu ofensywa Lechii mocno kuleje, więc gdyby już od meczu w Zabrzu udało się wkomponować do składu Conrado lub Saiefa (a może obu?), to wreszcie oglądalibyśmy biało-zielonych grających efektywnie, ale i efektownie. Co prawda nie oglądaliśmy sparingu z Wisłą Płock (zwycięstwo 3:1), ale opierając się na opiniach obserwatorów, można przypuszczać, że nastąpił progres.
Poza tym, sama obecność w meczowej kadrze obydwu wyżej wymienionych piłkarzy dodatkowo zwiększy rywalizację. Do tej pory pewne miejsce w składzie miał Jaroslav Mihalik, a swoją szansę otrzymali również Żarko Udovicić oraz Omran Haydary. Jeśli dojdzie dwóch kolejnych zawodników na te pozycje, trener Stokowiec będzie miał niemały ból głowy na kogo postawić. Zgadujemy, że na treningach trawa wręcz się pali, bo każdy chce wskoczyć do wyjściowej jedenastki.
źródło: własne