Błażej Augustyn był członkiem drużyny, która niemal dokładnie pięć lat temu sięgnęła po Puchar Polski. W rozmowie z portalem Lechia.Net wspomniał okres gry w Gdańsku.
Patryk Sadowski, Lechia.Net: Jak wspominasz przygodę w Lechii?
Błażej Augustyn: Bardzo pozytywnie. Super wspomnienie, choć wiadomo, jak się zakończyło... Ale cieszę się, bo poznałem wielu fantastycznych ludzi i mieliśmy rewelacyjną drużynę.
Co sprawiło, że trafiłeś do Polski, do Lechii? Były inne oferty?
Znalazłem się tam ze względu na trzęsienie ziemi, które w tamtym momencie miało miejsce w Ascoli i nie chciałem już więcej tam siedzieć. Córka się bała, wpadała w panikę za każdym wtórnym trzęsieniem, miasteczko niedaleko nas zawaliło się całe i zginęło bardzo dużo ludzi. Postanowiłem wrócić. Nie pamiętam już [ofert - przyp. red].
Twoje pierwsze chwile w Lechii nie należały jednak do najlepszych...
To jest tylko sport...
Później przyszedł trener Stokowiec, a w drużynie nastąpiła rewolucja. Co uważasz o trenerze Stokowcu?
Nie chce mi się już więcej wypowiadać na temat tego człowieka. Przypomnę tylko, że mieliśmy fantastyczną drużynę, która trzymała się jak prawdziwa rodzina, w której jeden za drugiego poszedłby w ogień. Nic nas nie przerosło, w sporcie zdarzają się takie momenty.
"Gang Szerszeni" ciągle jest w kontakcie?
Tak. Po dziś dzień.
Kto według Ciebie w tamtym sezonie odegrał największą rolę w Lechii?
To jest sport grupowy, nie indywidualny. Każdy miał w tym swoją cegiełkę.
Byliście z rodziną zadowoleni z życia w Gdańsku?
Tak. Bardzo chciałem tam zostać, ale cóż ....życie.
Czy uważasz że Lechia wróci do Ekstraklasy w następnym sezonie?
Nie wiem. Nie jestem wróżką.
źródło: własne