W zremisowanym 1:1 meczu Lechii z Jagiellonią po raz setny w Ekstraklasie zagrał Artur Sobiech. W jubileuszowym spotkaniu strzelił tez swojego trzydziestego gola w polskiej lidze.
Po raz kolejny biało-zieloni zagrali bardzo dobre 45 minut, by po przerwie w ogóle nie wyjść na boisko. - W pierwszej połowie graliśmy wysokim pressingiem, mieliśmy dużo pojedynków wygranych na połowie Jagiellonii, stąd brały się sytuacje podbramkowe. To był okres, w którym zdecydowanie przeważaliśmy, mieliśmy blisko 60 proc. posiadania piłki. Kontrolowaliśmy grę. Niestety w drugiej połowie trochę za bardzo się cofnęliśmy, przez co do głosu doszli goście - powiedział po spotkaniu Artur Sobiech. - Musimy wygrywać takie stykowe spotkania, szczególnie gdy to my prowadzimy w meczu. Pokazaliśmy wielokrotnie, że potrafimy dowieźć korzystny wynik do końca - dodał.
Dlaczego tak się stało? Przecież choćby w pierwszym meczu z Brøndby gdańszczanie pokazali, że potrafią zagrać obie połówki na wysokiej intensywności. - Szkoda tej drugiej połowy, bo w pierwszej pokazaliśmy dobry futbol. Cóż, taka jest piłka, nie zawsze się wygrywa. Nie zapominajmy też, że Jagiellonia jest bardzo mocnym rywalem. Myślę, że remis jest wynikiem sprawiedliwym - przyznał napastnik Lechii, który w poniedziałek zagrał po raz setny w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce.
- Fajnie, że udało się złamać tę barierę, bo w Bundeslidze zabrakło mi dwóch meczów do setki. W dodatku podkreśliłem to zdobyciem bramki - uśmiecha się Sobiech. - Do pełni szczęścia zabrakło jedynie kompletu punktów - dodał.
W poniedziałkowym meczu Sobiech wykorzystał dośrodkowanie Filipa Mladenovicia (i duży rykoszet), wygrał pojedynek powietrzny z Zoranem Arseniciem i skierował piłkę do siatki. To była w zasadzie kopia bramki sprzed tygodnia i spotkania w Płocku. - Piłka idealnie spadła mi na głowę. Fajnie byłoby podtrzymać tę serię w następnych meczach - powiedział Sobiech, który z Jagiellonią trafił dwukrotnie, ale ten drugi gol nie został uznany ze względu na minimalną pozycję spaloną. - Niestety, ale był tam niewielki spalony. Szkoda, bo Jarek Kubicki zagrał mi wręcz idealnie. Po drugim golu grałoby nam się dużo łatwiej - zauważył Sobiech.
W sumie w tych stu meczach Sobiech strzelił trzydzieści bramek. To dużo czy mało? - Mogło być ich więcej, ale ja podchodzę do tego na spokojnie. Wiadomo, że napastnika rozlicza się z bramek, choć nie tylko. Ważna jest też gra dla zespołu, utrzymywanie się przy piłce i wiele innych aspektów. Wierzę jednak, że na tych trzydziestu golach nie poprzestanę - uważa Sobiech, który po raz kolejny odniósł się do plotek transferowych.
- To pytanie do menedżera, ale na ten moment nic w tej kwestii wydarzyć się nie może - podsumował.
źródło: własne