Dziennik Bałtycki zamieścił na swoich łamach odpowiedź zarządu Lechii Gdańsk, na zarzuty Dariusza Krawczyka.

Kilka dni temu pisaliśmy o opiniach Dariusza Krawczyka, mniejszościowego akcjonariusza w Lechii SA i byłego doradcy Andrzeja Kuchara, na temat zarządzania Lechią. Dziś prezentujemy odpowiedź, jaką otrzymaliśmy z gdańskiego klubu.

"W odniesieniu do publikacji w »Dzienniku Bałtyckim« z dnia 11 stycznia 2012 roku pt. »Krawczyk: Zarząd Lechii Gdańsk stracił kontakt z rzeczywistością« klub Lechia Gdańsk chciałby się odnieść do poruszonych w tym artykule kwestii i wypowiedzi pana Dariusza Krawczyka, jednego z mniejszościowych akcjonariuszy naszej spółki.

W latach 2009-10 był członkiem Rady Nadzorczej Lechii Gdańsk SA, która sprawuje bezpośredni nadzór nad działaniami zarządu spółki.

Trudno więc o gremium, w którym w większym stopniu można wpływać na rozwój klubu. W tym okresie brał udział w pięciu z sześciu posiedzeń rady. Z żalem stwierdzamy, że nie był skory do dzielenia się swoimi przemyśleniami na temat rozwoju Lechii oficjalnie, na tym forum. Raz zabrał głos w sprawach dotyczących m.in. podsumowania sezonu, frekwencji na meczach I drużyny oraz wieloletniego planu szkolenia młodzieży. Częściej jednak poruszał kwestie zniżek na wejściówki dla akcjonariuszy mniejszościowych. Przypominamy o tym nie dlatego, że chcemy umniejszyć zasługi dla klubu pana Krawczyka. Doceniamy jego chwalebną troskę o mniejszościowych akcjonariuszy. Przypominamy, bo takie są fakty. Faktem jest również to, że gdy w wyniku decyzji Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy, głosami mniejszościowych akcjonariuszy, pan Dariusz Krawczyk nie został wybrany do Rady Nadzorczej spółki, zaproponowano mu w grudniu 2010 roku funkcję doradcy pana Andrzeja Kuchara do spraw rozwoju Lechii Gdańsk. Czy tak traktuje się osoby, do których nie ma się szacunku? Z funkcji zrezygnował sam. Jego sumieniu pozostawiamy rozstrzygnięcie, czy pełniąc ją, wykazał się satysfakcjonującą aktywnością na rzecz klubu.

Kiedy dziś myślimy o Lechii, nie można bowiem zapominać o 50 członkach biznes partner klubu, innych kilkunastu osobach z zarządu stowarzyszenia OSP Lechia, prezydencie Gdańska Pawle Adamowiczu, Jarosławie Czarnieckim i Tomaszu Matulańcu - którzy z ramienia prezydenta Adamowicza tworzyli pierwszy zarząd klubu, Jacku Kurskim, prezesach miejskich spółek - Zbigniewie Maksymiuku, Jerzym Zgliczyńskim, Dariuszu Sylwestrzaku, Adamie Jaśkowskim, ambasadorze Lechii Janie Krzysztofie Bieleckim, prezesach Energi, Grupy Lotos i wielu innych osobach, często bezimiennych. Krótko mówiąc, o ludziach, którzy także położyli podwaliny pod sukcesy Lechii Gdańsk i sprawili, że klub w ostatnim dziesięcioleciu odbudował się. Przeszedł drogę od boisk A klasy, w miejscowościach, o których mało kto słyszał, do najwyższego szczebla rozgrywek piłkarskich w Polsce.

To też pokazuje, że Lechia to dobro wspólne całego Pomorza, a nie pojedynczych osób. Ta świadomość zawsze jest obecna w działaniach obecnego zarządu, czy się to komuś podoba, czy nie. Niestety, w swojej krytyce pan Krawczyk dopuścił się też znacznego wypaczenia słów prezesa Macieja Turnowieckiego, przypisując mu stwierdzenie, że »Lechia to samograj«. Takie słowa nigdy nie padły. Jedyne stwierdzenie w tej materii dotyczyło tego, że wydawało się, iż po ubiegłym, obiecującym sezonie, sport w klubie stał się samograjem. A to znacząca różnica.

Na koniec wreszcie słowo o utracie kontaktu z rzeczywistością zarządu Lechii. Ze szczerym zdziwieniem przyjmujemy fakt, że pan Krawczyk tak chętnie sięga do tego typu argumentów. Może i efektownych, chętnie podchwytywanych przez media, ale niestety nieniosących ze sobą żadnej merytorycznej treści, a raczej ładunek emocjonalny, kojarzony z atmosferą korytarzy sejmowych. Czy do tego chcemy sprowadzić dyskusję o Lechii? Mamy świadomość tego, jak wiele pracy przed nami, jak i tego, że przydarzają się nam błędy. Ale nie popełnia ich tylko ten, kto nic nie robi. Dlatego zarząd klubu pragnie zapewnić o gotowości do rozmów i współpracy z każdą osobą czy firmą, której na sercu leży dobro Lechii, rozwój spółki i piłki w naszym mieście. Nawet jeśli dziś nasze stanowiska w tej kwestii są odmienne".

Czy to początek oficjalnej wojny wewnątrz klubu?

Czy to oznacza, że szansa na wyżyny dla Lechii jest minimalna?

Każdy z Nas w dalszym ciągu będzie się przyglądał z uwagą działaniom wewnątrz klubu.

źródło : Dziennik Bałtycki