W piątek 18 października o godzinie 20:30 Lechia Gdańsk podejmie u siebie Legię Warszawa. Jako, że do spotkania pozostało jeszcze parę dni, to wybraliśmy 10 najbardziej pamiętnych spotkań z Legią w Gdańsku.
10. Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 1:3 (27.04.2019 r.)
Zaczniemy od nieco smutnego akcentu, ponieważ od przegranego meczu, który miał duże znaczenie w kontekście zdobycia mistrzostwa Polski. Już po dwóch minutach od pierwszego gwizdka pierwszą akcję przeprowadzili piłkarze Lechii. Najpierw w lewym sektorze boiska piłkę Michałowi Kucharczykowi odebrał Błażej Augustyn i zagrał do Filipa Mladenovicia, a ten znakomicie wypatrzył Artura Sobiecha. Napastnik Biało-Zielonych wyszedł sam na sam z Radosławem Cierzniakiem, minął go i jego strzał ręką zatrzymał Artur Jędrzejczyk. Wydawało się, że Daniel Stefański podyktuje rzut karny, ale po wideoweryfikacji arbiter z Bydgoszczy zamiast jedenastki… wskazał na rzut sędziowski. Nie podłamało, to podopiecznych Piotra Stokowca, bowiem w 17. minucie dośrodkowanie Konrada Michalaka na bramkę zamienił Lukas Haraslin i tym samym Lechia do przerwy prowadziła 1:0. Jednak drugą połowę lepiej rozpoczęli goście, a w 61. minucie stan meczu wyrównał Paweł Stolarski. Dziewiętnaście minut później było Legia zdobyła drugą bramkę za sprawą Kaspra Hamalainena, a gwóźdź do trumny Lechii w doliczonym czasie gry wbił Iuri Medeiros i ustalił wynik na 3:1 dla Legii. Ten rezultat nie oddawał przebiegu spotkania, ponieważ kolejne kontrowersyjne decyzje podejmował Daniel Stefański m.in. w 76. minucie nie podyktował rzutu karnego, kiedy po strzale Artura Sobiecha ręką zagrał William Remy oraz pokazał czerwoną kartkę Błażejowi Augustynowi.
- To była kradzież. Jędrzejczyk powinien dostać dwie czerwone kartki. Pierwszą na pewno, nie ma co się oszukiwać. Idźmy dalej. Czy jest normalne, że Jędrzejczyk wybija piłkę na rzut rożny i sędzia daje rzut sędziowski? Idziemy dalej. "Jędza" fauluje Konrada Michalaka w stylu futbolu amerykańskiego i nie ma żółtej kartki. W drugiej połowie dostałby drugą, w konsekwencji czerwoną i dziękuję. A Remy? Ok, blokuje strzał ciałem, ale piłką idzie dalej i on zgarnia ją ręką. To dla mnie jest drugi karny - nie ukrywał rozczarowania po końcowym gwizdku Dusan Kuciak i dodał: - Ile było fauli dla Legii, których nie było? Ile było autów dla Legii, które powinny być dla nas? Pamiętam tego pana z meczu w Lubinie. Nie miało być czerwonej kartki dla Starzyńskiego? Oczywiście, że powinna być. Gratuluję sędziemu. Zaraz, skąd on jest? Gdzie mieszka na co dzień? Nie mówię, że okradł nas z trzech punktów, ale z punktu na pewno. Nie obrażam nikogo, a najgorsze jest to, że ten pan nie szanuje ludzi - mówił Słowak podczas rozmowy z dziennikarzami.
Kilka dni później Lechia Gdańsk podniosła się w najlepszy możliwy sposób, bowiem w finale Pucharu Polski pokonali 1:0 Jagiellonię Białystok i zakończyli sezon na 3. miejscu w lidze. Natomiast Legia Warszawa, pomimo tego, że bardzo chciała obronić to mistrzostwo, to im nie wyszło. Po historyczny tytuł mistrzowski sięgnął Piast Gliwice.
9. Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 1:0 (20.05.2023 r.)
Sezon 2022/23 w wykonaniu Lechii Gdańsk był fatalny zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym. Biało-Zieloni spadali z Ekstraklasy po raz pierwszy od 15 lat, a spadek przypieczętowali 6 maja 2023 roku po domowej przegranej 1:3 z Zagłębiem Lubin. Dwa tygodnie później piłkarze Lechii rozgrywali ostatni mecz na Polsat Plus Arenie w tym sezonie i chcieli się godnie pożegnać z kibicami. Spotkanie rozpoczęło się od minuty ciszy poświęconej zmarłej Zosi Chrzanowskiej. Natomiast sam mecz nie zachwycał, a w 28. minucie kibice wstali i oklaskiwali Flavio Paixao, który rozgrywał ostatnie spotkanie w barwach Lechii Gdańsk. Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy piłkarze obu drużyn wraz z sędziami utworzyli szpaler dla Portugalczyka, a następnie w przerwie Ziemowit Deptuła wręczył legendzie Lechii statuetkę. Po chwili Flavio Paixao przemówił do fanów ze łzami w oczach, żegnając się z nimi. Przechodząc do spotkania, to zanosiło się na bezbramkowy remis, jednak w ósmej minucie doliczonego czasu piłkę odebrał Maciej Gajos i zdecydował się na uderzenie z ok. 60 metrów. Piłka po jego strzale przeleciała nad Kacprem Tobiaszem i wpadła do siatki. Tym samym piłkarze Lechii pożegnali się godnie z Ekstraklasą przed gdańską publicznością.
Niezwykłe jest pożegnanie Flavio Paixao z @LechiaGdanskSA - Portugalczyk w przerwie meczu zwrócił się bezpośrednio do kibiców 👇
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) May 20, 2023
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT i CANAL+ online: https://t.co/cjXnBgkuOv pic.twitter.com/SOk4PQdgAs
Dla tych, którzy przegapili 👀
— Lechia Gdańsk (@LechiaGdanskSA) May 21, 2023
Tak w 98. minucie meczu z własnej połowy przymierzył nasz kapitan, Maciej Gajos 🚀
Tego gola można oglądać w nieskończoność 🤩 pic.twitter.com/pTwJbdt3Uq
8. Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 3:0 (16.11.1952 r.)
W 1952 roku Budowlani Gdańsk po trzech latach przerwy wrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej i utrzymali się w niej, zajmując czwartą lokatę na sześć drużyn w swojej grupie. Po zakończeniu rozgrywek rozpoczął się Puchar Polski i Biało-Zieloni w 1/16 finału pokonali OWKS Wrocław, obecnego Śląska. W następnej rundzie na zespół z Gdańska czekała CWKS (Legia) Warszawa, z którą grali cztery razy i dotychczas ani razu nie zwyciężyli. Pomimo trudnych warunków pogodowych (błotniste boisko, częściowo zasypane śniegiem) na stadionie w Gdańsku mecz stał na wysokim poziomie i nie brakowało sytuacji bramkowych po obu stronach. Bardzo dobrze spisywali się bramkarze Henryk Gronowski oraz jego vis-a-vis Tomasz Stefaniszyn, którzy popisywali się udanymi interwencjami. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Drugą odsłonę gry udanie rozpoczęli piłkarze Budowlanych, gdzie z minuty na minuty przeważali i grali skrzydłami. W 65. minucie wyszli na prowadzenie za sprawą Mieczysława Wawrzusiaka, a cztery minuty później ten sam zawodnik zdobył drugą bramkę, pokonując strzałem z woleja golkipera Wojskowych. Na dwie minuty przed końcem wynik spotkania ustalił Alfred Kokot i pierwsza wygrana z Legią oraz awans do ćwierćfinału Pucharu Polski stały się faktem.
7. Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 1:0 (07.04.1957 r.)
W poprzednim sezonie Budowlani Gdańsk prowadzeni przez Tadeusza Forysia zajęli historyczne 3. miejsce, będąc jedynie gorszym od Ruchu Chorzów oraz mistrza Polski Legii Warszawa, która dwukrotnie pokonała Biało-Zielonych. W powyższym sezonie obie drużyny spotkały się już w drugiej kolejce. Zapowiadało się na interesujący pojedynek, ponieważ w Budowlanych występowali m.in. Henryk i Robert Gronowscy, Roman Korynt czy Czesław Lenc, a po drugiej stronie barykady byli Lucjan Brychczy, Edmund Zientara czy Henryk Kempny, który w minione rozgrywki zakończył jako król strzelców z dorobkiem 21 bramek. Ponadto gdańszczanie chcieli się zrewanżować za dwie porażki z ubiegłego sezonu. Rewanż się udał, ponieważ Budowlani wygrali po bramce Zygmunta Gadeckiego, a w dodatku na minutę przed końcowym gwizdkiem czerwoną kartkę otrzymał zawodnik Wojskowych Czesław Ciupa. Ostatecznie gdańszczanie zakończyli ten sezon na piątej lokacie, a Legia o jedną pozycję wyżej.
6. Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 1:0 (11.04.2015 r.)
Sezon 2014/15 był dla Lechii Gdańsk nowym otwarciem, ponieważ zespół przechodził rewolucję kadrową, a także doszło do zmiany właściciela. Na początku wyglądało to wszystko fatalnie, ponieważ Biało-Zieloni zakończyli rundę jesienną blisko strefy spadkowej, a w dodatku bardzo szybko odpadli z Pucharu Polski ze Stalą Stalowa Wola. W konsekwencji w listopadzie posadę utracił Quim Machado, a nowym trenerem został Jerzy Brzęczek. Za jego kadencji wyniki stopniowo zaczęły się poprawiać, czyli wtedy, kiedy klub obchodził 70. urodziny i po dobrej serii gdańszczanie dołączyli do grona drużyn walczących o awans do europejskich pucharów. 11 kwietnia 2015 roku doszło do starcia z walczącą o tytuł mistrzowski Legią Warszawa. Na „Bursztynku” zasiadło 36,5 tys. widzów, którzy przygotowali kartoniadę z napisem BKS 1945 i herbem Lechii. Sam mecz nie był porywający, a od 39. minucie Biało-Zieloni grali w przewadze jednego zawodnika, kiedy czerwony kartonik ujrzał Ondrej Duda za faul na Grzegorzu Wojtkowiaku. Wspomnianą przewagę udało się wykorzystać pod koniec meczu, a konkretnie w 86. minucie. Z lewej strony boiska dośrodkowywał Bruno Nazaro, a akcję finalizował Maciej Makuszewski, który strzałem głową pokonał Dusana Kuciaka. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry goście mogli wyrównać. Piłkę meczową miał Tomasz Jodłowiec, ale główkował minimalnie obok słupka.
5. Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 2:0 (11.05.2016 r.)
Po bardzo przeciętnej jesieni, po której pracę za niesatysfakcjonujące wyniki stracili najpierw Jerzy Brzęczek, a potem Thomas von Hessen nadeszła udana runda wiosenna. Pod wodzą Piotra Nowaka, dla którego był to powrót do Polski po długim czasie, Lechia Gdańsk prezentowała się bardzo dobrze, momentami wręcz widowiskowo i poprawa w ich grze była widoczna. Zwłaszcza najlepiej grali u siebie, gdzie nie tylko wygrywali, a także potrafili rozgromić rywala np. w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (5:0) czy z Jagiellonią Białystok (5:1). Domową serię Biało-Zieloni chcieli podtrzymać w meczu z Legią Warszawa, która w przypadku wygranej na jedną kolejkę przed końcem zapewniłaby sobie tytuł mistrzowski. Co ciekawe ówczesny szkoleniowiec Wojskowych Stanisław Czerczesow na ten mecz wystawił rezerwowy skład, bo wiedział, że jego zespół jest bez szans. Potwierdziło się to po 20 minutach, kiedy przepiękną bramkę z półwoleja zdobył Sławomir Peszko. W 50. minucie obecny trener Wieczystej do gola dołożył asystę, kiedy wycofał piłkę do Milosa Krasicia, a ten ładnym strzałem z dystansu pokonał Arkadiusza Malarza i tym samym ustalił rezultat spotkania.
- Legia wystawiła słabszy skład, wiedzieli, że z nami nie mają szans. Nastawiali się na następny mecz. Wszystko wygrywaliśmy. Następni do golenia - wspominał to spotkanie na łamach portalu Lechia Historia Jakub Wawrzyniak.
Niestety ten sezon nie zakończył się happy-endem, ponieważ w ostatnim spotkaniu, które decydowało o awans do europejskich pucharów, Biało-Zieloni ulegli 0:3 na wyjeździe z Cracovią i to ona zakwalifikowała się do Ligi Europy. Jeszcze dojdziemy do kolejnego smutnego zakończenia.
4. Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 2:0 (08.12.2013 r.)
Niedziela, 8 grudnia 2013 roku, godzina 18. Tego dnia w Gdańsku na termometrach pojawia się nawet minusowa temperatura wraz z opadami śniegu. Także tego dnia na PGE Arenie Lechia Gdańsk podejmuje Legię Warszawa w ramach 20. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Podopieczni Michała Probierza znakomicie weszli w to spotkanie i tworzyli sytuacje bramkowe, jednak brakowało im wykończenia. W 35. minucie Lechia wywalczyła rzut karny, a Piotra Wiśniewskiego faulował… Jakub Wawrzyniak i ujrzał czerwoną kartkę, Jedenastkę na bramkę zamienił Daisuke Matsui i Biało-Zieloni do przerwy prowadzili 1:0, chociaż mogli prowadzić 3:0. W 71. minucie Japończyk wykorzystał drugi rzut karny i tym samym ustalił wynik spotkania. To było zasłużone zwycięstwo Lechii, która po raz drugi w tym sezonie wygrała z Legią, bowiem w sierpniowym meczu w Warszawie wygrała 1:0.
- Można powiedzieć, że to nasz najlepszy występ w tym sezonie. Zagraliśmy na tyle dobrze, że pokonaliśmy aktualnego mistrza Polski i lidera Ekstraklasy 2:0. W pierwszych pięciu minutach drugiej połowy stworzyliśmy sobie kilka sytuacji. Później oddaliśmy Legii inicjatywę i kilkakrotnie zagotowało się na naszej połowie. Po drugim golu Daisuke i czerwonej kartce dla Bereszyńskiego było pozamiatane. Czy Legia to nasz ulubiony rywal? Tak się złożyło, że zdobyliśmy z nią sześć punktów, a z Podbeskidziem tylko jeden. To tylko pokazuje, jak nieprzewidywalna jest piłka – mówił po końcowym gwizdku Mateusz Bąk.
3. Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 3:1 (26.10.1958 r.)
Po dobrych dwóch wcześniejszych latach, w których Lechia zakończyła sezon na najniższym stopniu podium w 1956 roku, a następne rozgrywki na piątej lokacie, pojawił się kryzys. W sezonie 1958 Biało-Zieloni walczyli do końca utrzymanie. Ich rywalem w ostatniej kolejce była Legia Warszawa i tylko wygrana przybliżała Biało-Zielonych do pozostania wśród najlepszych drużyn w Polsce na kolejne rozgrywki. Podopieczni Leszka Goździka byli bardzo zdeterminowani, by osiągnąć cel, natomiast trener Wojskowych Ryszard Koncewicz dał odpocząć czterem podstawowym zawodnikom. Dowodem było objęcie prowadzenia przez Lechię już po dwóch minutach od rozpoczęcia spotkania za sprawą Bogdana Adamczyka. W 4. minucie ten sam zawodnik podwyższył na 2:0, a w 32. minucie skompletował hat-tricka i już po tym czasie było po meczu. Co ciekawe po trzecim golu Bogdana Adamczyka kibicom skończyły się gołębie (po każdej bramce fani wypuszczali gołębie). Dziesięć minut później jeszcze honorowego gola dla Legii zdobył Marceli Strzykalski. Do końca spotkania więcej bramek już nie padło i gdańszczanie mogli cieszyć się z utrzymania. Ponadto ostatni występ w barwach Lechii zanotował Robert Gronowski.
2. Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 2:1 (23.04.2011 r.)
Jesienią 2010 roku Lechia Gdańsk znajdowała się w bardzo dobrej dyspozycji i grała przyjemną piłkę dla oka. W październiku tego roku Biało-Zieloni m.in. pokonali w Warszawie Legię aż 3:0, wygrywając z nią po raz pierwszy od 49 lat. Chociaż runda wiosenna w wykonaniu Lechii nie wyglądała tak dobrze, jak pierwsza runda i przytrafiła się gra falami, to zespół utrzymywał się w czołówce ligi. Do kwietniowego starcia z Legią gdańszczanie przystępowali w nienajlepszych nastrojach, bowiem trzy dni wcześniej w ramach rewanżowego meczu półfinału Pucharu Polski przegrali z Wojskowymi w Warszawie 0:4. Przechodząc do meczu, to zaczęło się bardzo źle. W 7. minucie dośrodkowywał Manu, a po strzale Macieja Rybusa piłkę do własnej bramki skierował Krzysztof Bąk i goście objęli prowadzenie. Odpowiedź ze strony Lechii nadeszła po ponad kwadransie. Z prawej strony z rzutu wolnego wrzucał Lewon Hajrapetian, a jego centrę precyzyjnym strzałem głową wykończył Abdou Razack Traore i wyrównał na 1:1. Do przerwy rezultat nie uległ zmianie. W 59. minucie po akcji Lechia wyszła na prowadzenie. Po wymianie podań z pierwszej piłki dograł Marcin Pietrowski, a tam czekał niepilnowany Ivans Lukjanovs i pokonał Wojciecha Skabę. Podwyższyć rezultat mógł jeszcze Bedi Buval, ale górą był golkiper gości. Tym samym Lechia wygrała z Legią, a ówczesny trener Biało-Zielonych Tomasz Kafarski stwierdził, że to był najlepszy mecz w tym sezonie.
- (…)Jakbym miał wskazać najlepszy mecz z tego sezonu to myślę, że mecz z Legią, ale u siebie. Z różnych względów, także momentu, w którym się odbył i jak to spotkanie przebiegało na boisku.
Wróciliśmy do Gdańska po przegranym 0:4 półfinale PP w Warszawie. Na czwartek rano zwołałem konferencję prasową, chcąc odciążyć piłkarzy od dziennikarzy, w sensie biczowania itd. Wziąłem całą krytykę na siebie po to, by w sobotnim spotkaniu ligowym moi piłkarze mogli wyjść z chłodnymi głowami. Przegrywaliśmy po samobójczej bramce 0:1, ale druga połowa, charakter, to jak zdominowaliśmy Legię, która 3 dni wcześniej ograła nas czteroma bramkami, patrząc pod kątem piłkarsko-mentalnym rzecz rzadko spotykana - mówił w wywiadzie dla portalu Lechia Historia i dodał: - W środę odpadliśmy z Pucharu Polski po wysokiej przegranej, czwartek to konferencja prasowa przeze mnie wymyślona, która się dla mnie źle skończyła, poszła w kierunku niekorzystnym dla mnie. W piątek umiera mi mama, a w sobotę nie wszyscy piłkarze o tym wiedzieli, ale zagrali kapitalne spotkanie. Dzisiaj jak oglądam fragmenty, tę akcję, po której strzeliliśmy bramkę na 2:1, po akcji która trwa właściwie dwie podakcje, sposób w jaki strzeliliśmy tę bramkę jak się po tej bramce cieszymy to były rzeczy bardzo trudne dla mnie, które pewnie postarzyły mnie o parę lat. Ale te rzeczy pokazały, że drużyna jest z trenerem na dobre i na złe.
Jednak zakończenie tego sezonu jest smutne, ponieważ w ostatniej kolejce Biało-Zieloni przegrali 1:2 z Zagłębiem Lubin i nie awansowali do europejskich pucharów, kończąc sezon na odległym 8. miejscu.
1. Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 1:0 (03.05.2012 r.)
Kolejne rozgrywki dla Lechii Gdańsk były o wiele gorsze i zespół musiał walczyć o utrzymanie. W przedostatniej kolejce sezonu 2011/12 doszło do starcia Lechii z liderującą Legią i dla obu drużyn był to mecz o sześć punktów. Lechia potrzebowała wygranej, by zapewnić sobie utrzymanie, natomiast Legia w przypadku wygranej utrzymałaby fotel lidera i przybliżyłaby się do pierwszego od sześciu lat mistrzostwa Polski. Żeby było ciekawiej, to na ławkach trenerskich spotkali się byli współpracownicy z reprezentacji Polski oraz rodzina, a mianowicie Paweł Janas z Maciejem Skorżą, a w jego sztabie był syn ówczesnego szkoleniowca Lechii Rafał.
Pomimo tego, że Legia była faworytem tego starcia, to Maciej Skorża zwrócił uwagę, że to może być trudny mecz - Mecz z Lechią nie będzie łatwy. Ekipa z Gdańska potrzebuje punktu, aby utrzymać się w Ekstraklasie, więc będzie chciała zdobyć go w pojedynku z Legią. Dla obu drużyn stawka pojedynku będzie bardzo duża. Recepta na mistrzostwo jest bardzo prosta. Musimy grać do końca sezonu tak jak w Kielcach z Ruchem w finale Pucharu Polski. Wszystko zależy już od nas – powiedział przed spotkaniem dla portalu Legia.Net.
O ile jego podopieczni przez pierwszy kwadrans przeważali, to potem kolejne minuty były trudniejsze dla gości. Po kwadransie gry przebudzili się zawodnicy Lechii i zepchnęli gości do defensywy. Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy Biało-Zieloni otrzymali rzut wolny po faulu Inakiego Astiza na Abdou Razacku Traore, który był tego dnia aktywny. Do rzutu wolnego z ok. 25 metrów podszedł Jakub Wilk i uderzył tuż przy słupku, pokonując Dusana Kuciaka. Do przerwy Lechia prowadziła 1:0. Po zmianie stron Legia napierała, ale nie tworzyła żadnych konkretnych okazji do zdobycia bramki, a Lechia kontrolowała grę. Na trzy minuty przed końcem Biało-Zieloni mogli podwyższyć prowadzenie, ale wprowadzony z ławki Patryk Tuszyński się pomylił. Ostatecznie Lechia wygrała ten mecz i na kolejkę przed zakończeniem sezonu zapewniła sobie utrzymanie.
Po końcowym gwizdku w bardzo dobrym nastroju był Paweł Janas - Trzy punkty dały nam utrzymanie w Ekstraklasie. Nie musimy jechać na ostatni mecz w napięciu. Cieszę się również, że udało się mojej drużynie wygrać na tym stadionie pod moją opieką. Od jutra zaczynamy przygotowania do spotkania z Ruchem Chorzów. W każdym pojedynku chcieliśmy grać o wygraną. Jestem zadowolony, że moi piłkarze tak dziś walczyli. Trudno jednak ten mecz oceniać na gorąco. Taka jest piłka. Ten mecz nie zdecydował o mistrzostwie Legii, bo o tym decydują wszystkie potyczki w sezonie.
Który z wymienionych meczów wspominacie najlepiej? Jakie spotkanie byście zamienili? Piszcie śmiało w komentarzach.
źródło: własne