W sierpniu 1947 zainaugurowano kolejny, trzeci już sezon powojenny na Wybrzeżu. Lechia Gdańsk przystąpiła do rozgrywek w najwyższej lidze, czyli klasie A. Rozgrywki zakończyły się wygraną biało-zielonych, którzy przystąpili do rywalizacji o udział w rozgrywkach pierwszoligowych. Eliminacje były podzielone na dwa etapy. W pierwszym Lechia wygrała rywalizację z Bzurą Chodaków, Lublinianka Lublin i Gwardią Olsztyn.
W grupie finałowej czekali silniejsi rywale: Szombierki Bytom, Radomiak Radom, Skra Częstochowa i PTC Pabianice. I ten etap gdańszczanie przeszli zwycięsko, awansując do I ligi (wówczas Ligi Państwowej). Dzisiaj wspominamy mecz z Szombierkami.
Początek dla Szombierek
W dwa tygodnie po pokonaniu Szombierek na własnym stadionie Lechia pojechała do Bytomia, aby rozegrać mecz rewanżowy. Gdańszczanie, mając komplet punktów w czterech meczach, nie musieli koniecznie wygrać, natomiast dla gospodarzy zdobycie dwóch punktów byłoby wręcz bezcenne. Początkowo wydawało się, że mecz zakończy się po myśli gospodarzy. Gra od początku prowadzona była w świetnym tempie, akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie, ale to piłkarze Szombierek stwarzali groźniejsze sytuacje.
Lechiści doskonale spisywali się w obronie, nie dopuszczając napastników gospodarzy do dogodnych pozycji strzeleckich. Około 20 minuty na indywidualną akcję zdecydował się Renk, wpadł w pole karne i został sfaulowany. Sędzia bez wahania wskazał na 11 metr. Do piłki podszedł Krasówka, uderzył w światło bramki, ale znakomicie spisał się Pokorski, który złapał piłkę i uchronił Lechię od utraty bramki. Później dwie dobre sytuacje mieli piłkarze z Gdańska, ale najpierw Goździk przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem gospodarzy, a za chwilę Skowroński uderzał piłkę głową z dwóch metrów, ale przeszła ona nad poprzeczką. W 29 minucie zrobiło się 1:0 dla Szombierek. Po indywidualnej akcji i minięciu czterech obrońców piłkę w siatce umieścił Krasówka. Trzy minuty później wydawało się, że jest już po meczu. Bramkę na 2:0 uzyskał Podeszwa. Na szczęście lechiści nie załamali się i w 34 minucie po błędzie obrońcy gospodarzy kontaktową bramkę uzyskał Rogocz.
Mecz barażowy o awans do ekstraklasy
Szombierki Bytom – Lechia Gdańsk 2:3 (2:1)
Widzów: 5000
Krasówka 29‘, Podeszwa 32’ - Rogocz 34’, 53’, Skowroński 59’
Szombierki: Kulawik - Czernik, Kalus, Gaweł, Sopa, Wieczorek, Pozimski, Czypionka, Podeszwa, Krasówka, Renk
Lechia: Pokorski - Smug, Nowakowski, H.Kokot, Kamzela, Nierychło, A.Kokot, Goździk, Rogocz, Skowroński, Kupcewicz / Trener: Stefan Lasota
Wydarzenie: 20’Krasówka (Szombierki) nie wykorzystał rzutu karnego
Odrabianie strat
Od początku drugiej części sporą przewagę uzyskała Lechia i już w 53 minucie wyrównującą bramkę zdobył Rogocz. Szombierki rzuciły się do ataków, aby odzyskać prowadzenie. Gdańszczanie bronili się mądrze i groźnie kontratakowali. W 59 minucie Goździk świetnie wypuścił Skowrońskiego, a ten ostatni z najbliższej odległości pokonał bramkarza Szombierek i Lechia z wyniku 0:2 wyszła na prowadzenie 3:2! Po tym golu gospodarze już się nie podnieśli i mimo kilku akcji z obu stron wynik spotkania nie uległ już zmianie. Tym zwycięstwem Lechia praktycznie zapewniła sobie pierwszy w historii awans do ekstraklasy.
Prasa po tym sukcesie nie szczędziła gdańszczanom pochwał: „Lechia zaprezentowała się z jak najlepszej strony, była zespołem wyraźnie lepszym i przewyższała gospodarzy w każdej linii. Szczególnie dobrze zagrał atak, któremu może jeszcze brakuje tej finezji jaką widzimy u niektórych drużyn ligowych, ale akcje mimo, że były bardzo proste nie rwały się zbyt często i prawie zawsze zakończone były strzałem na bramkę.(...) Spotkanie to należało do rzędu najpiękniejszych , jakie oglądaliśmy w tym roku na śląskich boiskach. Doskonała kondycja fizyczna poszczególnych zawodników, niezła technika opanowania piłek, szalone tempo oraz pomysłowość zagrywań, oto najważniejsze walory tego meczu. Drużyna gości okazała się przeciwnikiem bardzo dobrym i groźnym, i słusznie zajmuje pierwsze miejsce w tabeli tych rozgrywek. Lechia w obecnym swym zestawieniu przedstawia się doskonale, cały zespół współpracował z sobą idealnie, a pokaz nowoczesnej gry w piłkę nożną zademonstrował atak gości. Ciągłe zmiany pozycji napastników tworzyły taką sytuację, że gra tyłami miejscowych wyglądała jak zabawa w kotka i myszkę. Również w defensywie goście zagrali doskonale, charakterystyczne w ich grze było to, że w chwili zagrożenia własnej bramki aż 9 graczy cofnęło się do defensywy tworząc mur nie do przebycia.”
autor: Marcin Średziński