Do naszej redakcyjnej skrzynki jakiś czas temu trafił felieton. Teraz jest chyba odpowiedni moment na jego publikację.
Tematem, który trapi wielu kibiców Lechii jest fakt, że w naszej drużynie posiadamy trenera, który nie identyfikuje się z kibicami - a jak wiemy to my (kibice) tworzymy ten klub. Czy to był krok w dobrą stronę?
Szacunek i poważanie u kibiców to rzecz ważna dla każdego trenera – jednak tą zasadą nie kierują się wszyscy trenerzy włącznie z naszym Mourinho. Układając chronologicznie wydarzenia, które wpłynęły na negatywny odbiór trenera przez kibiców należy na wstępie wspomnieć o „feralnym” półfinale Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok (pierwszy mecz rozgrywany w Gdańsku - porażka 1:2, w rewanżu 1:1). W opinii wielu, trener stał się marionetką zarządu klubu odpuszczając ten mecz. Ciężko spojrzeć na tę sytuację w pozytywnym aspekcie dla trenera, ponieważ powinien on być rozliczany z działań trenerskich, a te były źle podejmowane (co zresztą można było wtedy zauważyć po wynikach wiosennych meczów oraz po „udanym” dwumeczu z Jagą). Tak więc wszystko wskazywało na to, że układ między zarządem a trenerem trwał.
Później przyszła przerwa letnia między rozgrywkami, która dopiero po działaniach kibiców nie została zmarnowana z powodu braku transferów. Także tego sezonu nasz trener nie może zaliczyć do udanych w kwestii kontaktu z kibicami. Wprawdzie runda jesienna przebiegła w dobrej atmosferze popartej wynikami (głównie dzięki wymuszeniu przez kibiców transferów, które okazały się udane), wygranie derbów z Arką (zobacz raport meczowy - 17 października, 17:15) oraz zakończenie tej rundy na spokojnym czwartym miejscu.
Niestety, dla naszego trenera sezon nie kończy się na jednej rundzie i przyszła runda wiosenna, w której wyniki pozostawiały wiele do życzenia, a zachowanie w stosunku do kibiców na pozór bardzo dobre do takich nie należało. Przypominając zdjęcie Tomasza Kafarskiego ze świnką-skarbonką w barwach naszych „rywali” zza miedzy, wielu kibiców przyprawiało o uśmiech na twarzy ze względu na podtekst tego typu rzeczy. Jednak i tutaj nasz trener zachował się tak, jak przystało na niego, czyli wrzucając sobie kamień do własnego ogródka. W rozmowie, która odbyła się po publikacji zdjęcia z ust naszego głównodowodzącego zespołem padły słowa „…nie zależy mi na szacunku takich kibiców…”. Nie są to słowa wyrwane z kontekstu, lecz pokazują one cały sens tej rozmowy.
Pan Kafarski tymi słowami podzielił kibiców wedle swoich kryteriów. Nasuwa się zatem pytanie: czy jest to człowiek, który ma prawo wydawać swoje osądy na temat kibiców nie mając o nich pojęcia. Zaintrygował mnie fakt użycia słów „takich kibiców”. „Takich” to znaczy jakich? Kiboli z młyna biegających z wężem po Bydgoskim dworcu czy pikników, którzy na mecz przyjdą pierwszy raz na nowy stadion. A może ludzi związanych z klubem od wielu lat, ludzi którzy stawiali ten klub na nogi od A-Klasy? Czy stwierdzenie to mówi o nas wszystkich, kibicach którzy są z tym klubem, gdy ten odnosi sukcesy lub ponosi porażki? Na to pytanie niech każdy z nas odpowie sobie sam, bo z ust trenera można usłyszeć tylko słowa wytłumaczenia przed ..., no właśnie przed kim? Przed kibicami Arki?
Wypowiedź z dnia 12.08.2011 na łamach sport.pl
Pytany o niemiły incydent z poprzedniego sezonu, kiedy dał się sfotografować ze świnką w barwach Arki Gdynia, Kafarski stwierdził:
- Nie chodziło mi o żadną autopromocję. O Arce zawsze mówiłem dobrze i zdania nie zmieniłem. Po powrocie z meczu w Gdyni kibic Lechii wręczył mi świnkę, a drugi dżentelmen, którego nie znałem, zapytał, czy może zrobić zdjęcie. To było zachowanie nieadekwatne do mojego charakteru. Bardzo tego żałuję. Ale przez sekundę zapomnienia mam stracić poczucie moralności, swojej godności?! Wszystkie zdarzenia są w życiu potrzebne, czegoś uczą. Tamten epizod spowodował, że więcej takiego błędu nie popełnię.
W tym sezonie dotychczasowe wyniki nie przemawiają za trenerem. Również, jeśli spojrzeć na końcówkę zeszłego sezonu, to seria czterech porażek nie jest dla naszego klubu zbyt chlubna. Nie wykonanie żadnego z celów postawionych przed zespołem w sezonie 2009/2010 i 2010/2011 działa na niekorzyść Tomasza Kafarskiego. Czy skumulowanie się tylu czynników negatywnych postawi wreszcie przed zarządem pytanie „Czy nie czas zmienić trenera?”
Autor: Koniu