Rundę jesienną PKO BP Ekstraklasy Lechia Gdańsk kończy na 14. miejscu w tabeli. Przed meczem Francji z Polską pozwolę sobie na podsumowanie.

“Szkoda strzępić ryja”. Tym popularnym zdaniem można podsumować rundę jesienną w wykonaniu Lechii Gdańsk. Mogło być jeszcze gorzej, gdyby nie wygrana w szczęśliwych okolicznościach z Górnikiem Zabrze (2:1), bramkę na trzy punkty w ostatnich sekundach zdobył Łukasz Zwoliński. W przypadku innego rezultatu Biało-Zieloni kończyliby 2022 rok w strefie spadkowej.

Sezon 2022/23 zapowiadał się bardzo dobrze. Lechia po trzyletniej przerwie wróciła do europejskich pucharów, gdzie w I rundzie ligi konferencji w dwumeczu pokonała Akademiję Pandev 6:2. Natomiast pierwszy mecz w PKO BP Ekstraklasie gdańszczanie przegrali w słabym stylu na wyjeździe 0:3 z Wisłą Płock. Potem był dwumecz z Rapidem Wiedeń w Lidze Konferencji (0:0 w Wiedniu, 1:2 w Gdańsku), w którym Lechia pokazała się z dobrej strony oraz wyjazdowa wygrana z Widzewem Łódź 3:2. Nikt nie spodziewał się złego scenariusza, a jednak… Uważam, że zaczęło to się od spotkania z Koroną Kielce, z którą przegraliśmy 0:1 (najniższy wymiar kary). Potem było gorzej, ulegliśmy w Radomiu i w Legnicy odpowiednio 1:4 i 1:3, a u siebie ulegliśmy 0:3 Lechowi Poznań, będącemu wówczas pod formą. Po tym meczu 1 września 2022 roku zwolniony został Tomasz Kaczmarek. Tymczasowo obowiązki pierwszego trenera przejął Maciej Kalkowski, który prowadził Lechię w trzech meczach, w których zdobył dwa punkty (remisy z Wartą Poznań i Jagiellonią Białystok). Po przerwie reprezentacyjnej nowym trenerem został Marcin Kaczmarek. Był to zaskakujący wybór, bowiem 48-latek był od dwóch lat bez pracy, a ostatnio prowadził Widzew jeszcze w II lidze. Co prawda ulegliśmy 1:2 Pogoni Szczecin, ale widoczna była poprawa porównując te poprzednie spotkania. Następne spotkanie to wygrana 1:0 na wyjeździe z Cracovią i przełamanie fatalnej serii po ponad dwóch miesiącach. Niestety u siebie ulegliśmy 0:3 z Rakowem Częstochowa i demony z przeszłości wróciły. Na szczęście udało się zrehabilitować i poprawić morale  w Pucharze Polski, pokonując 4:1 Radunię Stężyca. To zwycięstwo bardzo dużo dało, bo Biało-Zieloni pokonali Zagłębie Lubin, Stal Mielec i dwa razy minimalnie ulegli Legii Warszawa (1:2 w lidze, 2:2 p.k 2:4 w Pucharze Polski). Słabszy moment przydarzył się w domowym meczu z Piastem Gliwice przegranym 1:3. Także we wspomnianym przeze mnie wcześniej meczu z Górnikiem Zabrze wydawało się, że dojdzie do powtórki z rozrywki i spędzimy rok na miejscu spadkowym. W pierwszej połowie goście dominowali, ale byli do bólu nieskuteczni. Druga połowa była trochę lepsza, a szczególnie ostatnie dziesięć minut. Najpierw w 83. minucie na 1:1 trafił Mario Maloca, a w ostatnich sekundach autorem bramki na 2:1 był Łukasz Zwoliński i trzy punkty oraz bezpieczne miejsce stało się faktem.

Wpływ na tę słabą rundę miało parę powodów. Pierwszy z nich to wiadomo gorsza forma zawodników. Niektórzy piłkarze są parę lat w Gdańsku i wyglądają gorzej teraz niż w poprzednich sezonach lub inni po prostu nie zachwycają. Nie mówię o wszystkich, żeby nie było. Kolejny powód zawirowania "na górze" (Sytuacja z Adamem Mandziarą i Pawłem Żelemem) i w szatni (m.in. zmiana kapitanów). Trzeci to likwidacja rezerw (a szkoda pisać). Czwarty to transfery, albo ich brak albo późne (przykład Joeri de Kamps). Skutkiem tych wyników jest marna frekwencja na Polsat Plus Arenie.

Podsumowując to wszystko, to ostatnio szczęście do Lechii przyszło. Na początku tego sezonu traciliśmy bramki w końcówkach meczu, to w ostatnich spotkaniach je zaczęliśmy zdobywać, i to w ostatnich minutach spotkania. Gra wygląda lepiej niż na początku sezonu, choć zdarzają się słabe mecze. Wróżę Lechii utrzymania, bo gdańszczanie są za mocni na spadek.

autor: Szymon Wleklak

źródło: własne