Relacja (Lechia.gda.pl):
Pierwszą ligową kolejkę rundy wiosennej przyszło rozegrać Lechii Gdańsk... w mroźny listopadowy dzień. Podobna sytuacja jednak miała lub będzie miała miejsce w większości polskich rozgrywek ligowych, nie wyłączając pierwszej i drugiej ligi. Na stadionie przy ulicy Traugutta przeniesienie tej kolejki oznaczało przedwczesny szlagier, gdyż w Święto Niepodległości do Gdańska zawitała Delta Miłoradz, zajmująca w tabeli A-klasy pozycję wicelidera.
Trener Delty musiał mieć w pamięci ostatnie bardzo wysokie zwycięstwa, jakie osiągała Lechia, zwłaszcza na własnym stadionie. Nastawił swój zespół na konsekwentną defensywę oraz próby kontrataków, o ile nadarzy się taka okazja. Ta broń okazała się dość skuteczna. Skupieni na powyższych założeniach piłkarze gości nie dopuszczali zawodników w biało-zielonych strojach w okolice swojej bramki. Z kolei nawet jeśli Lechii udawało się przejść tę barierę, to na przeszkodzie stawał bardzo dobrze dysponowany golkiper z Miłoradza, jakże inny w porównaniu z "Wieśkami i Heńkami", zabawiającymi ostatnio publiczność przy Traugutta. Inna sprawa, że i młodzi lechiści grali dzisiaj bardzo niemrawo, jakby dla nich runda jesienna dobiegła już końca. Nie umieli sobie radzić ze zmasowaną obroną wicelidera oraz z graczami, posiadającymi zazwyczaj lepsze warunki fizyczne. Dwie najlepsze sytuacje w pierwszej połowie zmarnował Wilk. Najpierw około 22 minuty strzelił w poprzeczkę, a chwilę później w najdogodniejszej chyba sytuacji meczu trafił z bliska w jedyne miejsce, które powinien ominąć, czyli bramkarza. Były też i inne dobre szanse na zdobycie bramki, między innymi Waniugi, czy Wiszniewskiego, lecz za każdym razem w pierwszych 45 minutach kończyło się to niepowodzeniem.
Drugą połowę Lechia rozpoczęła jakby trochę dynamiczniej, ale i tak forsowanie defensywy Delty szło opornie. Dopiero w 57 minucie wreszcie się to udało. Łukasz Paulewicz zza pola karnego strzelił po ziemi, a piłka, po przejściu obok kilku piłkarzy, idealnie przy samym słupku wpadła do siatki. Bramkarz, nie mający raczej większych szans, jakby do ostatniej chwili liczył, iż futbolówka jednak ominie bramkę. Wydawało się, że kolejne trafienia przyjdą już teraz łatwiej, a tymczasem więcej goli w tym meczu nie padło. Kilka strzałów o centymetry mijało słupki i poprzeczkę, kilka innych zostało świetnie wybronionych. Zdobyć gola nie zdołał nawet najskuteczniejszy w Lechii Bartek Stolc. Piłkarzy z Miłoradza z kolei tak pochłonęła gra obronna, że przestali nawet kontratakować. W całym meczu nie stworzyli zresztą ani jednej groźnej sytuacji. W pierwszej połowie kilka takich prób jeszcze daleko od bramki przerwały udane pułapki offsidowe. Niezbyt porywający mecz zakończył się więc zdecydowanie najniższym w tym sezonie domowym zwycięstwem Lechii w stosunku 1:0. Za tydzień ciężko jednak będzie wygrać z piątoligowym Rodłem prezentując podobną grę.
Pogoda nie zachęcała do przebywania tego dnia na otwartym powietrzu, więc i frekwencja trochę się obniżyła. Całe szczęście, że skończyło się na temperaturze bliskiej zera stopni, a obyło się bez deszczu i wiatru. Ogółem więc na stadionie stawiło się w granicach 500 kibiców, którzy stworzyli niezłą atmosferę. W pierwszej połowie było jeszcze dość cicho, ale już po przerwie doping objął prawie cały obiekt. Były też fajerwerki, czy kilka pojedynczych rac. Cieszące jest również to, iż coraz więcej osób przychodzi na mecze w biało-zielonych barwach, szalikach, czapeczkach, co jeszcze kilka miesięcy temu było rzadkością.
|