Raport meczowy: Kaszuby Połchowo - Lechia Gdańsk | Kolejka 13 | 2003/04 IV Liga - Gr. pomorska
2003/04 IV Liga - Gr. pomorska2003/04 IV Liga - Gr. pomorska

Kaszuby Połchowo vs Lechia Gdańsk
1 3

Więcej info

Data meczu: niedziela, 26 październik 2003
Godz. meczu: 11:00 h
Sędzia: Tomasz Pawlak
 
Widzów : 850

Skład wyjściowy

Bramkarz
Obrońca
Pomocnik
Napastnik

Pierwszy trener

Zmiany

    Oś czasu

    Min. zmiany 69 ::<img src='/images/com_joomleague/database/events//in.png' />Bartłomiej Stolc <br> <img src='/images/com_joomleague/database/events//out.png' />Janusz Melaniuk Min. zmiany 82 ::<img src='/images/com_joomleague/database/events//in.png' />Jakub Wiszniewski <br> <img src='/images/com_joomleague/database/events//out.png' />Zbigniew Kobus GOL Min. 90 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/urbanski_przemyslaw.jpg' height='40' width='40' /><br />Przemysław Urbański GOL Min. 90 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/urbanski_przemyslaw.jpg' height='40' width='40' /><br />Przemysław Urbański GOL Min. 81 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/stolc_bartlomiej.jpg' height='40' width='40' /><br />Bartłomiej Stolc Żółta kartka Min. 0 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/matuk_slawomir.jpg' height='40' width='40' /><br />Sławomir Matuk

    Wydarzenia


     Podsumowanie

    Bramka (Kaszuby):

    Rutkowski 62’ wolny

    Żółta Kartka (Kaszuby):

    M.Biskup, Lisewski

    Skład (Kaszuby):

    Szlaga - Fera (53’Drzeżdżon), T.Rutkowski, Skwiercz, D.Lademan (66’A.Lademan), Jersak (87’Zagórski), M.Biskup (63’Lewandowski), Pliński, Broner, Lisewski, J.Biskup

    Info:

    Na meczu 590 kibiców Lechii.

    Relacja (Lechia.gda.pl):

    - Ale fart! - sam jeszcze z niedowierzaniem kręcił głową Przemek Urbański, schodząc z połchowskiego boiska jako ostatni. Nic dziwnego, gdyż każdy kibic z Gdańska zwłaszcza jemu chciał pogratulować, zwłaszcza jego chciał wyściskać. A było za co! W 80 minucie gospodarze prowadzili 1:0 i dopiero dramatyczna końcówka oraz gole dwóch piłkarzy znanych jeszcze z A-klasy, a niemających ostatnio miejsca w pierwszej jedenastce Lechii, przechyliły szalę zwycięstwa na stronę faworyta. Do remisu doprowadził Bartłomiej Stolc, natomiast w czterech końcowych minutach meczu dwukrotnie trafił jeszcze Urbański. Lechia nie po raz pierwszy pokazała swą charakterną naturę, ale wolelibyśmy, żeby rozstrzygała mecze bez wystawiania nerwów swoich sympatyków na tak poważną próbę. Po ciężkim boju pozycja lidera została obroniona.

    Były podstawy do obawiania się tego meczu. Po pierwsze, nietęga dyspozycja lechistów w poprzednim spotkaniu z Olimpią Sztum. Po drugie, pogoda. Ta akurat dopisała, a przełożenie meczu z terminu sobotniego niezamierzenie okazało się strzałem w dziesiątkę. Podczas gdy dzień wcześniej na Wybrzeżu panowały arcytrudne nie tylko do uprawiania futbolu warunki atmosferyczne, niedziela była już pod tym względem bardzo przyzwoita. Inna sprawa, że w słynącym z anomalii pogodowych Połchowie wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Kiedy mecz się rozpoczynał, przygrzewało słońce. 20 minut później każdy chował się już przed wiatrem i śniegiem, z kolei gdy piłkarze schodzili na przerwę, nad głowami znów rozciągało się błękitne niebo.

    Po trzecie wreszcie, obecność w składzie Kaszub kilku znanych, doświadczonych zawodników. To od samego początku widać było w grze gospodarzy - poukładanej, niebanalnej, konsekwentnej i skutecznej w tyłach oraz niebezpiecznie zawiązującej się z przodu. Musiał minąć kwadrans, żeby biało-zieloni pierwszy raz zagrozili miejscowej bramce, ale strzał z 20 metrów znajdującego się w trudnej pozycji Zbigniewa Kobusa miał nikłe szanse powodzenia i okazał się niecelny. Chwilę później, za sprawą nieustannie przeklinanego przez kibiców Lechii Grzegorza Lisewskiego, niebezpiecznie było w polu karnym podopiecznych Jerzego Jastrzębowskiego. Najpierw eksarkowiec tak długo zwlekał z podjęciem decyzji, że stracił piłkę, a następnie niecelnie główkował po rzucie wolnym.

    W nieprzyjemnie sypiącym już śniegu coraz większą przewagę osiągali goście, ale w 25 minucie to Kaszuby były o włos od zdobycia bramki, tyle że... samobójczej. Dośrodkowanie Pawła Żuka z rzutu wolnego połchowianie skierowali w kierunku własnej siatki, ale zdołali wybić piłkę z linii bramkowej. Pięć minut później bliski szczęścia był dobrze grający głową Marek Widzicki, jednak trafił w słupek. To właśnie środkowy pomocnik Lechii stanowił w pierwszej połowie największe zagrożenie dla bramki miejscowych. Trochę brakowało mu szczęścia i precyzji, jak w 36 minucie, gdy po kolejnym uderzeniu głową piłka przeszła minimalnie obok bramki. Widzicki podejmował jednak próby, po których golkiper Maciej Szlaga parokrotnie był w opałach - interweniował jednak bardzo pewnie. Pierwsza połowa zakończyła się wykonaną przez kapitana miejscowych, Tomasza Bronera, centrą z rzutu wolnego, po której do piąstkowania zmuszony został Mateusz Bąk.

    Po pierwszej części gry, w której najlepszymi formacjami obu ekip były linie obronne, niektórzy zaczynali powątpiewać, czy w spotkaniu tym padną jakiekolwiek bramki. Po przerwie obraz gry, najpierw w niewielkim stopniu, ale jednak zmienił się. Początkowo coraz odważniej zaczynali atakować połchowianie. W 54 minucie, po stracie Tomasza Borkowskiego, tylko ryzykownym faulem Sławomir Matuk mógł powstrzymać Jakuba Biskupa przed znalezieniem się w sytuacji sam na sam z Bąkiem. Otrzymał żółtą kartkę, choć pewnie niejeden sędzia za takie przewinienie wykluczyłby defensora z gry. Minutę później znów strzelał Widzicki, ale 20-letni golkiper i tym razem nie wypuścił piłki z rąk. Lewą stroną szarżował od początku spotkania Przemek Urbański, jednak efekt pozostawał taki sam.

    W 62 minucie Tomasz Rutkowski podszedł na 25. metrze do rzutu wolnego dla Kaszub. Świetnie uderzył ponad murem, a piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i znalazła się w bramce tuż za linią bramkową. Bąk raczej nie miał szans. Gospodarze oszaleli z radości, dla lechistów tymczasem był to już trzeci w tym sezonie gol stracony bezpośrednio z rzutu wolnego. Rywale umieją, biało-zieloni nie. Dowodem lepsze sytuacje na strzelenie ze stałego fragmentu gry Borkowskiego (68 minuta) i Żuka (75 minuta) - oczywiście zmarnowane. Lechia ruszyła do ataku bardziej zdecydowanie, Kaszuby zaczęły bronić wyniku i kontratakować.

    Marzący o zachowaniu pozycji lidera gdańszczanie dochodzili pod pole karne, ale dalej nie umieli już sobie radzić. Pozostawali jednak konsekwentni w swoich staraniach i poszukiwaniu drogi do celu. W 69 minucie na boisku pojawił się Bartłomiej Stolc i już po czterech minutach otrzymał dobre podanie w polu karnym, jednak nie najlepiej przyjął piłkę i w ostatniej chwili zablokował go Rutkowski. Od razu zza pola karnego uderzył Marcin Kaczmarek, ale płasko bity strzał przeszedł obok słupka. W 81 minucie Stolc doprowadził jednak do remisu! Po lewostronnej akcji Żuka i Widzickiego, otrzymał piłkę na 12. metrze i huknął prosto do bramki. 1:1 i około dziesięciu minut do końca.

    Gospodarze zaczęli się gubić, w oczach opadali z sił. Taktyka polegająca na wybijaniu piłki jak najdalej, parokroć nawet za trybuny, okazała się niezbyt fortunna. Szczęście jednak, że w 86 minucie Rutkowskiemu nie wyszedł po raz drugi tak udany strzał z wolnego. W 90 minucie niemożliwe stało się możliwe. Marcin Gąsiorowski zaczął mecz na prawej stronie, a Urbański na lewej, jednak od 20 minut obaj grali już na przeciwnych bokach. I właśnie z lewej flanki "Gąsik" zacentrował na długi słupek, a najniższy na boisku po zejściu Michała Biskupa Urbański głową wyprowadził biało-zielonych na prowadzenie! Na opanowanym w większości przez kibiców Lechii obiekcie w Połchowie wybuchł wielki entuzjazm.

    Tego zwycięstwa gdańscy piłkarze nie mieli już prawa stracić, więc jeszcze dobili zrezygnowanych gości, tak bliskich jeszcze przed momentem sprawienia sensacji. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry znów ładną akcją popisał się Gąsiorowski i przed linią bramkową poprzecznie zagrał w kierunku pola bramkowego. Podanie przedłużył jeszcze tylko Marek Szutowicz, a Urbański po raz drugi z bliska zdobył gola. 3:1 i gospodarze nie mieli już jakichkolwiek szans. Zresztą arbiter główny pozwolił im tylko wznowić grę i od razu zakończył spotkanie. Lechia zatryumfowała.

    PLUSY: POSTAWA OBROŃCÓW

    Rewelacyjnie zagrała w Połchowie linia obronna Lechii, która spisała się bezbłędnie i nie dopuściła do żadnej groźnej sytuacji pod bramką Bąka. Matuk z Kaczmarkiem wyśmienicie czyścili całe przedpole i skutecznie rozbijali w pył wszystkie akcje miejscowych. Bez zarzutu spisał się debiutujący w wyjściowym składzie w roli defensora młody Żuk, końcówkę meczu rozgrywający już w drugiej linii. Najlepszy swój występ w tym sezonie zanotował Gąsiorowski, nieustannie toczący z Lisewskim pojedynki na pograniczu napomnień. Wygrał niemal wszystkie, a dodatkowo wypracował dwie bramki Urbańskiemu. Obu należy zaliczyć do bohaterów tego spotkania. W efekcie świetnej gry obrońców bramkarz Lechii praktycznie przez całe zawody pozostawał bezrobotny.

    MINUSY: POSTAWA NAPASTNIKÓW

    Podsumowanie formacji napadu wypada dla odmiany wprost tragicznie. Szutowicz starał się, grał ambitnie, ale nie wychodziło mu absolutnie nic. Tracił kolejne piłki, nie umiał dokładnie podać, nie umiał zagrozić bramce Kaszub strzałem. W ciągu ostatniego miesiąca zaledwie raz wpisał się na listę strzelców. Jeszcze gorsze wrażenie sprawił Kobus, który nawet nie podjął walki. Był najsłabszym piłkarzem na boisku, a jego anemiczna, kompletnie bezowocna postawa wywoływała tylko narastanie fali krytyki pod jego adresem na opanowanej przez gdańskich sympatyków części trybun. 10 minut przed końcem meczu nawet Jastrzębowski zwątpił, że Kobus może odwrócić losy meczu i ściągnął gwiazdę Lechii z boiska. Stolcowi wystarczyło nieco ponad 20 minut gry, aby przyćmić blady efekt dokonań dwójki czołowych napastników ligi.