W latach siedemdziesiątych i na początku lat osiemdziesiątych kibice ze stadionu Agrykola żyli w bardzo dobrych stosunkach z fanami z "Wolnego Miasta Gdańska" - Lechistami. Na pewno spowodowane było to bliskością obu miast, aby obejrzeć naprawdę wielką piłkę, taką jak choćby mecz Lechia - Juventus Turyn w 1983, wystarczyło wyjechać do oddalonego jedynie o 60 km Gdańska.
Na pewno spore znacznie miała zdecydowana, jednoznaczna postawa młodych ludzi w tamtym okresie przeciwko panującej władzy, sprzeciw społeczny przeciwko rządzącym. I w Gdańsku i w Elblągu walczono o te same ideały, powstawała przecież "Solidarność", niestety ginęli ludzie, miały miejsce strajki i protesty. To na pewno zbliżało i w jakiś tam sposób przekładało się na wzajemne relacje również kibiców piłkarskich. Stąd niejako naturalną koleją rzeczy doszło do zgody z kibicami z Gdańska.
Wobec tego, iż największym wrogiem Lechistów byli kibice gdyńskiej Arki, niejako automatycznie ta niechęć do Arki i wszystkiego co z nią związane, przejęta została przez elblążan. O ile po okresie zgody wszelkie stosunki z Lechią zostały zerwane, to nie można powiedzieć, że w Elblągu pała się do gdańszczan jakąś szczególną niechęcią czy nienawiścią - wielu starszych wiekiem kibiców z rozrzewnieniem wspomina czasy zgody z Lechią. Za to Arka nigdy lubiana nie była i z pewnością nie będzie, to po prostu największa kosa kibiców Olimpii.
źródło: e-olimpia.com